środa, 2 października 2013

Rozdział 5

Kilka słów ode mnie:)
Dziękuję tym którzy czekali!
Chyba nie było mi pisane napisanie tego rozdziału. Nie dość, że musiałam pisać, go dwa razy, bo przy samym końcu, wyłączył mi się komputer, a po włączeniu zamiast tekstu miałam kilka stron szlaczków, długo głowiłam się jak to naprawić, jednak na nic. Do tego gdy rozdział już miałam, to blogger nie chciał mi go opublikować:/ No cóż to zapraszam do czytania:)


Przerażona skuliła się w sobie, przysłaniając twarz włosami. Poczuła jak łzy napływają do jej oczu. Nienawidziła go, z każdym dniem coraz bardziej. Nienawidziła za to jaki był, za to jak się do niej odnosił, za to, że jakkolwiek by się nie starała zawsze będzie dla niego nikim. Podniosła niepewnie wzrok, widząc go nad sobą. Obdarzyła go żałosnym, przepraszającym spojrzeniem. Jakby ono było w stanie odkupić wszystkie jej winy.
Gdy tylko ich spojrzenia się spotkały skuliła się w sobie jeszcze bardziej, zaciskając dłonie na chłodnej pościeli. Była przerażona, nigdy nie widziała go w aż takiej wściekłości. Często widziała, że jest zły, często krzyczeli na siebie, kłócili się. Jednak zwykle to ona była ta bardziej emocjonalną i wybuchową stroną, to ją częściej ponosiły nerwy, ona częściej żałowała wypowiedzianych pod wpływem emocji słów. On zawsze był spokojny, panował nad sobą, co jeszcze bardziej wprawiało ja we wściekłość. Teraz było inaczej. Czuła, że aż trzęsie się pod wpływem nerwów. Jego oczy niczym sztylety przeszywały ją na wskroś, nieomal do bólu. Na powrót spuściła głowę szlochając cicho.
Jak mógłby ja chcieć? Kiedy była tak beznadziejna, słaba. Nieomal zabiłaby własne dziecko. Poczuła jak wstyd palił ją od środka. Jak mogła coś takiego zrobić? Kazuo nie odezwał się dotąd ani słowem, ale czuła jego ciężkie spojrzenie na sobie. Nagle poczuła jak schyla się nad nią, a następnie chwyta za kępę włosów, unosząc ku górze. Syknęła z bólu gdy zaczął podnosić ją z łóżka na wysokość swojego wzroku. Był wysoki, więc ledwo dotykała palcami ziemi, wisząc niemal w powietrzu. Zaczęła szarpać się, jednak na daremno. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Nadal stał niewzruszony.
- Głupia! Co Ty sobie myślałaś? - wyrzucił z siebie w końcu przerywając ciążącą ciszę. Jego głos był przepełniony emocjami i bynajmniej nie była to troska. Każde słowo wypowiadał z wielkim żalem, jadem i odrazą. - Musze pilnować nawet tego byś nie schlała się jak ostatnia dziwka kiedy jesteś w ciąży? Nawet nad tym zapanować nie potrafisz? - szydził z niej oschle, patrząc prosto w jej oczy z nieukrywana wzgardą. - Mogłaś je zabić! Mogłaś zabić moje dziecko. - wysyczał, ściskając ją jeszcze mocniej za włosy. Jęknęła z bólu. - Nigdy. Więcej. Rozumiesz? To ma się nigdy więcej nie powtórzyć, bo tego pożałujesz. - dokończył niemal szeptem.
Miała wrażenie, że zaraz wyrwie jej wszystkie włosy, ból był niemiłosierny. Z każdym jego słowem czuła coraz większą wściekłość, przysłaniającą wyrzuty sumienia i wstyd. Jak mógł!? Jak mógł w ten sposób do niej mówić? To dziecko było dla niego najważniejsze, ona była w jego mniemaniu jedynie problemem dołączonym do pakietu.
Miała go już dość, tego jak ja traktował, jak na nią patrzył. Tego, że nie rozumiał jej cierpienia, nigdy nie chciał zrozumieć. Zaczęła szarpać się i wierzgając na wszystkie strony, kopiąc go i waląc pięściami po omacku. Niemal równie rozwścieczona jak on. Okładała go po twarzy, kopała gdzie popadło, nadal wisząc w powietrzu.
- To też moje dziecko. To ja je nosze! - wykrzyczała nadal okładając go pięściami. Trafiła go w twarz. Puścił ją z cichym przekleństwem po czym zatoczył się do tyłu, łapiąc za krwawiący nos, jednak zaraz odzyskał koncentrację. Spojrzał na nią z mordem w oczach.
- Ty... pożałujesz tego. - w amoku rzucił się w jej stronę przygwożdżając ją ramionami do ściany. Siła uderzenia zaparła jej dech.
- Nienawidzę Cię, słyszysz? Nienawidzę! - znów zaczęła szamotać się jak oszalała szlochając i krzycząc na przemian. Złapał ją za nadgarstki i naparł na nią swoim ciałem uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Mierzyli się wzrokiem. Próbowała uderzyć go głową, jednak z łatwością ominął jej ruch, odsuwając głowę na bezpieczną odległość. Korzystając z luki między nimi, zamachnęła się, z całych swoich sił trafiając go kolanem w krok. Puścił ją ledwo trzymając się na nogach przez przeszywający ból. Skulił się zatoczył do tyłu. Podeszła do niego wściekła po czym napluła mu prostu w twarz okładając pięściami w szale. Zaczęli się szamotać w amoku, demolując niemal całą sypialnię. W końcu Kazuo pchnął ją na oszkloną półkę, która z wielkim hukiem padła na ziemię, sprawiając, że cała podłoga zaczęła tonąć z rozbitym szkle. To ich otrzeźwiło.
Sakura spojrzała się z przerażeniem na szkody jakie wyrządzili w pokoju. Kazuo również w szoku spoglądał na nią nieodgadnionym wzrokiem. Stali niemal metr od siebie, nie dowierzając temu co przed chwila miało miejsce. Sakura uklękła i trzęsącymi się dłońmi zaczęła zbierać szkło, jednak zaraz zamarła, po chwili chowając twarz w dłoniach. Na trzęsących się nogach wstała i zaczęła zmierzać ku drzwiom. Ukradkiem odważyła się spojrzeć na Kazuo, który nadal stał w tym samym miejscu, uważnie taksując ją wzrokiem. Nie odezwał się ani słowem gdy wychodziła.
Czuła jak wzbiera się w niej szloch, ale jednocześnie była pewna, że nie jest w stanie uronić teraz ani jednej łzy. Oczy piekły ją za sprawą rozmazanego makijażu, który spłynął jej do oczu. Spokojnie, otumaniona zeszła na dół, zmierzając do łazienki.
Gdy przekroczyła próg od razu zdjęła ubranie i weszła pod prysznic, spuszczając na siebie strumień lodowatej wody. Dreszcz przeszył całe jej ciało, gdy dopadł ją przyjemny chłód. Odetchnęła z ulgą. Dopiero teraz zaczęło docierać do niej całe zajście, które miało miejsce przed chwilą. Stwierdzenie, że poniosły ich nerwy było by dużym niedopowiedzeniem. Nie wyobrażała sobie jak po tym wszystkim miałaby spojrzeć mu w oczy a co dopiero, żyć z nim pod jednym dachem udając, że nic takiego nigdy nie miało miejsca.
Gdy wyszła spod prysznica, starannie zmyła wczorajszy makijaż, po czym zaczęła dokładnie przyglądać się sobie w lustrze. Wyglądała okropnie, co ostatnimi czasy zaczynało być normą. Oczy nadal przekrwione, i spuchnięte, usta spierzchnięte i popękane, do czego dochodził zaczynający się rysować siniec pod lewym okiem, stający się z każdą minutą coraz bardziej widoczny. Skrzywiła się. Po krótkich oględzinach i doprowadzeniu się do jako takiej funkcjonalności sięgnęła w stronę ubrań zawieszonych na stojaku i w tym momencie zesztywniała niczym porażona prądem. Zapomniała o świeżych ubraniach! Spojrzała krzywo w stronę w stronę wczorajszego brudnego stroju, który nosił na sobie gdzieniegdzie czerwone, śmierdzące ślady będące niezbitym dowodem jej wczorajszych wybryków. Zaklęła zła pod nosem. Przez myśl przeszedł jej nawet powrót do sypialni. Jednak świadomość, że wtedy nieuniknione będzie ponowne zmierzenie się twarzą twarz z Kazuo i perturbacją jaką po sobie zostawili w pokoju zaraz rozwiała ten absurdalny pomysł. Westchnęła opierając się o ścianę. Niechętnie podeszła w stronę wieszaka, po czym ściągnęła z niego brudne ubrania, które powoli zaczęła na siebie wkładać.


Chciała być sama. Tylko o tym w tej chwili marzyła, z dala od domu, z dala od Kazou. Z dala od wszystkiego co dziś miało miejsce. Wiedziała, że jej wygląd byłby idealnym powodem do plotek okolicznych mieszkańców, przez najbliższy miesiąc. Jak to tak, żona Kazuo Ishiguro posiniaczona i brudna, przemierza od tak miasto? Skandal. Dlatego też postanowiła, że najlepszym miejscem będzie uliczka na obrzeżach miasta.
Wiele razy tam przychodziła, gdy potrzebowała odsapnąć od codziennych spraw i móc poukładać wszystko co zaprzątało głowę. Było to dość nieprzyjemne i 'szemrane' miejsce, przez co mało osób zapuszczało się w te tereny, a ci którzy zmuszeni byli tam mieszkać, zazwyczaj rzadko kiedy opuszczali swoje domostwa.
Nie było tam zbyt wielu miejsc, w których można było usiąść lecz dobrze pamiętała, że znajdowała się tam kiedyś ławka naprzeciwko jednego z gorszych domów, którą już kiedyś sobie upatrzyła. Jej stan odbiegał od ideału, ale to jej w zupełności wystarczało.
Gdy dotarła na miejsce, jej przekonanie się sprawdziło. Wokół panowała pustka, żadnej żywej duszy, jedyną osobą, widoczną na horyzoncie był staruszek w domu naprzeciwko, krzątający się po swoim niewielkim podwórzu.
Odchyliła głowę do tyłu zaciągając się świeżym wiosennym powietrzem. Uwielbiała Konohę w takiej odsłonie, tak milczącą i spokojną.


Ten dzień już od rana zapowiadał się fatalnie. Odkąd wstał towarzyszył mu potworny ból głowy, który najwyraźniej za nic nie zamierzał mu odpuścić, wręcz odnosił wrażenie, że z każdą godziną przybierał na sile.
Naruto najwyraźniej nie darzył go już sentymentem, jako dawnego znajomego, bo mieszkanie jakie mu zafundował nie należało do najlepszych. Nie, źle sprecyzowane – należało do najgorszych. Był to bliźniak, w którym mieszkał wraz z inną, nieznaną mu rodziną. Jednak ich wejścia były oddzielne, więc 'wspólne' mieszkanie było czysto teoretyczne. O ile mieszkaniem można nazwać klitkę, która od teraz miała pełnić tą funkcję. Składały się na nią dwa małe pokoje, kuchnia i łazienka, posiadająca nie więcej niż kilkadziesiąt centymetrów przestrzeni między prysznicem, kiblem, a umywalką. Pralka jako, że nie mieściła się w łazience stała w korytarzu, zastawiając niemal całe przejście. Oprócz tego przynależały do niego całe cztery metry kwadratowe ogrodu przed domem, które musiał dzielić z sąsiadem. Był on rozdzielony na pół niskim, bo zaledwie metrowym płotkiem.
Mieszkanie było już umeblowane, choć 'umeblowane' to może zbyt duże słowo. Każde z pomieszczeń wyposażone było w podstawowe przedmioty, takie jak kuchenka w kuchni, łóżko w sypialni, kanapa w salonie i no cóż... pralka w korytarzu.
Ku swojemu zdziwieniu musiał przyznać, że jak na osobę, która wprowadziła się praktycznie bez żadnych bagaży, prócz kilku ubrań na zmianę i paru innych dupereli, bałagan udało mu się zrobić w mistrzowsko krótkim czasie. Wszędzie już walały się niepotrzebne duperele i śmieci.
Mimo dosyć kiepskich warunków, nie narzekał. Życie, które prowadził dotychczas, składające się na ciągłe przeprowadzki, sprawiło, że przywykł do życia w surowych warunkach. Wręcz nie widział sensu, w dbaniu o miejsca, które opuszczał po paru dniach i najprawdopodobniej więcej w nich nie zawita.
Krzątał się właśnie po kuchni w poszukiwaniu paczki papierosów, którą bezsprzecznie tu zostawił. Gdy po dziesięciu minutach poszukiwań nadal nie znalazł zguby zaklął pod nosem po czym opadł ciężko na krzesło. Chwycił za letnią już kawę, po czym zaczął niezgrabnie grzebać w kieszeni spodni. Po chwili wyciągnął z niej nadpalonego już ostatniego papierosa. Dzięki swojemu roztargnieniu zamiast wrzucić go do paczki wraz z innymi, zapakował go do tam, dzięki czemu ten jako jedyny uchował się przed zaginięciem. Zdawał sobie sprawę, że będzie musiał wybrać się na solidne zakupy i to nie tylko za sprawą nałogu, ale także z powodu rażącej pustki w lodówce jak i reszcie kuchennych szafek, jednak teraz nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy.
Odpalił papierosa, bo czym zaciągnął się rozkoszując wonią dymu papierosowego przemieszanego z aromatem kawy. Uwielbiał swój nałóg, kochał palić. Była to dotychczas jedna z niewielu przyjemności, na które mógł sobie pozwolić, żyjąc w ciągłym biegu. Czasem znajdował też uciechę w alkoholu, ale nie było to coś co czcił. Tak jak wielu jego kompanów z branży, z którymi zdarzało mu się pracować. Żyli oni tylko po to, by się napić i pili by żyć - nic ponadto, żadnych wyższych celów czy ambicji. Zwykła hołota. Ich dzień składał się jedynie na wódkę i kobiety. Ah, kobiety. Jak mógł o nich zapomnieć? One także potrafiły poprawić człowiekowi humor. Może nawet na równi z nikotyną. Uśmiechnął się nieznacznie na ich wspomnienie. Tak piękne, delikatne i kruche, a jednocześnie tak drapieżne, pewne siebie i bezwstydne. Idealne w każdym calu. Stroiły się, kręciły zalotnie biodrami, kusiły spojrzeniem tylko po to by skraść parę spojrzeń, chwil czy drinków od tych nic nie wartych chłystków. Idealne matki, ułożone córki, doskonałe żony, przykładne siostry szukające rozrywki. Bezpruderyjne i nęcące, zabiegające o uwagę, uwielbiały zabawiać i kusić, rozbrajając melodyjnym śmiechem. Nie szukały miłości, zapewnień ani zaufania. Tak niepasujące i odcinające się na tle zadymionych barów i obskurnych tawern. Czy sposób odmówić tym istotom uwagi?
Z zamyśleń wyrwał go głośny szmer i wiązanka przekleństw. Zmarszczył brwi. Zdekoncentrowany wyjrzał przez okno w poszukiwaniu źródła hałasu. Ze zdziwieniem zdał sobie sprawę, że ktoś skrada się po jego ogrodzie, a dokładniej po części jego sąsiada, przemykając pod ścianą domu. Zmarszczył brwi, uważnie śledząc każdy ruch potencjalnego napastnika. Musiał przyznać, iż spodziewał się, że ktoś prędzej czy później będzie miał problem z jego obecnością w wiosce, ale nie myślał, że nastąpi to, aż tak szybko. Jednak coś mu nie pasowało. Zdenerwowany intruzem, który bezczelnie zakłócił jego spokój wstał z krzesła i podszedł możliwie jak najbliżej okna, chcąc mieć jak najlepszy widok. Coś zdecydowanie mu nie grało. Kimkolwiek był ten nieudolny szpieg, poruszał się nadzwyczaj ślamazarnie, skradał się, przygarbiony niemal do samej ziemi, kurczowo dzierżąc coś w rękach. Gdy doszedł do płotku, oddzielającego go od jego części podwórza, odszedł dwa kroki w tył po czym niespodziewanie skoczył na drugą stronę posesji. Niestety skok nie należał do specjalnie udanych, a mężczyzna runął jak długi na twardą ziemię. Przestraszony szybko wstał po czym wyrzucił trzymane w rękach rzeczy wprost na jego posesję, z powrotem próbując wdrapać się na płot..
Uchiha zdenerwowany zmarszczył brwi wytężając wzrok i próbując dostrzec co takiego leży pod jego drzwiami. To co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Łuski. Mężczyzna rozrzucił rybie łuski. Sasuke w szoku dopiero po chwili zdał sobie sprawę co się dzieję.
- Chyba mam zwidy.
Mężczyzna, a dokładnie jak mniemał jego sąsiad, już nie skradał się zgarbiony pod ścianą, a stał pewnie na swojej części posesji. Był to starszy, bo około sześćdziesiątki staruszek. Sasuke zdziwiony patrzył jak ten klnie pod nosem, otrzepując sobie spodnie po upadku. Stał chwiejnie na nogach, co chwilę poprawiając się i charcząc. Zaraz jednak spokojnie wrócił do oskrobywania swojej dzisiejszej zdobyczy, która zapewne miała posłużyć mu za śniadanie. Uchiha patrzył zszokowany jak zaraz potem znów powtarza poprzednią czynność, gramoląc się nieudolnie przez metrowy płot oddzielający ich posesje.
Opadł na krzesło nadal nadal nie mogąc uwierzyć jak ktoś starannie i skrupulatnie upierdala mu trawnik. Wziął dużego łyka zimnej już kawy kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie miał pojęcia, co na celu miał starzec. Zwykłą złośliwość czy może to sędziwy wiek już dawał o sobie znać, w postaci braku piąteJ klepki.
Zły wstał zmierzając ku wyjściu. Jednak gdy znalazł się na zewnątrz ku jego zdziwieniu, nikogo już nie było. Przez chwilę pomyślał, że to wzrok płata mu figle lecz łuski porozrzucane na całej powierzchni jego podwórka były niezbitym dowodem, że nie miał omamów. Wściekły już miał zmierzać ku drzwiom sąsiada, by ten poniósł nieprzyjemne konsekwencje swojego postępku, gdy coś go zatrzymało.
Uśmiechnął się pod nosem. Uniósł brwi.
- No cóż chyba jesteśmy na siebie skazani. - zaśmiał się sam do siebie widząc różowe kosmyki na ławce po drugiej stronie ulicy, wprost naprzeciw niego.
W tej samej chwili ona także musiała go zauważyć, bo z niedowierzaniem wbijała w niego wzrok.
Zmrużył oczy przez rażące światło, które padało wprost na niego po czym wolnym krokiem zaczął kierować się na drugą stronę jezdni.


Widziała jak zaczyna zmierzać w jej stronę. Zaklęła w myślach. Tylko jego tu brakowało. Czy zawsze musiała go spotykać w takich momentach? Czy nie mógł zjawiać się gdy w nienagannym ubraniu, perfekcyjnym makijażu i uśmiechem na ustach udawała idealną Sakurę? Czy to on zawsze musiał widzieć ją w najgorszych momentach jej życia, gdy wyglądała i czuła się jak chodzące nieszczęście? Był tu zaledwie od dwóch dni, a już zbyt wiele widział. Skrzywiła się zażenowana na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru. Widząc, że zaraz zjawi się przy niej przekręciła się do niego bokiem, by nie mógł dostrzec kwitnącego pod jej okiem sińca.
- Mogę wiedzieć po co czatujesz pod moim domem? Jeśli coś chciałaś wystarczyło zapukać. - odparł kąśliwie.
 Naprężyła się zła na tę jawną drwinę.
- Wyobraź sobie, że nie wszystko kręci się wokół Twojej osoby. - burknęła, nadal nie odwracając twarzy, oszczędzając mu wściekłego spojrzenia.
- Wolałem Cię pijaną. - widziała kątem oka jak ten posyła jej szelmowski uśmiech, próbując wyprowadzić ją z równowagi. Nie odezwała się jednak ani słowem. - Zamierzasz cały czas siedzieć w tej pozycji? - zapytał rozbawiony uważnie ja lustrując.
Prychnęła po czym nagle odwróciła się w jego stronę z satysfakcją obserwując szok, który wymalował się na jego twarzy, na widok fioletowego sińca pod jej okiem. Jednak te zaraz zniknęło, a jego twarz na powrót przybrała beznamiętny wyraz.
- Wpadłam na półkę. - skomentowała cicho uprzedzając jego pytanie. - I daruj sobie głupie komentarze. Dziś r a n o, nie wczoraj w i e c z o r e m.
Uchiha uważnie ją zlustrowałł. Przez myśl przemknęło jej, że wyczuł jej słabą grę aktorską, jednak ten jedynie przytaknął.
Odetchnęła z ulgą w myślach. Przynajmniej w tym był lepszy od Uzumakiego - nie zadawał zbędnych pytań.
- Wejdziesz?
Spojrzała na niego zdziwiona, nieco zbita z tropu tym nagłym pytaniem. Nie była pewna było to dobrym pomysłem, jednak nie miała zbyt wiele innych opcji do wyboru, dom był ostatnim miejscem w jakim chciałaby się teraz znaleźć, a podróż przez miasto gdziekolwiek indziej także jej się nie uśmiechała. Po krótkiej chwili namysłu niepewnie przytaknęła.
- No cóż w sumie... -
Nie dane jej było dokończyć, bo na jej twierdzący gest, Uchiha odwrócił się zmierzając w stronę posesji. Westchnęła.
- Zapomniałam już jaki z Ciebie cham. - dodała już ciszej pod nosem, powoli zwlekając się z ławki i niepewnie podążając jego krokiem.


Gdy przechodziła przez jego podwórko w jej nozdrza uderzył okropny swąd świeżych ryb. Zmarszczyła nos, przyśpieszając kroku, by jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu i zgubić roznoszący się fetor.
Sasuke w ciszy zaprowadził ją do salonu. Usiadła ma małej, nieco przetartej sofie w kolorze zgniłej zieleni. Prócz niej w pokoju znajdował się mały stoliczek, i jedna potężna półka w roku. Na ścianie wisiał stary, mosiężny zegar. Pokój był raczej w stanie surowym.
-Napijesz się czegoś? - z zamyślenia wyrwał ją głos Sauke. Stał w progu czekając na jej odpowiedź
-A masz tu coś? - zapytała, domyślając się jaka będzie odpowiedź.
- Wodę. - uśmiechnął się głupio, jakby dopiero teraz zadając sobie z tego sprawę.
Westchnęła.
- I Ty zapraszasz gości, kiedy nawet nie masz co podać im do picia? - pokręciła głową rozbawiona, po czym wstała i podeszła w jego stronę mierząc go wzrokiem. - Eh, może być woda.
- No cóż nie mam całego arsenału trunków w swoim mieszkaniu. Zazwyczaj jeśli kupuję alkohol to po to by go spożyć, a nie odstawić na półkę. - mówiąc to spojrzał na nią wymownie.
Na treść jago słów skuliła się w sobie zaciskając dłonie w pięści. To nie ona lubowała się w skupywaniu różnorakich, drogich trunków, by zaraz odstawić je na półkę. Nie ona dostawała je niemal cały czas na nudnych bankietach i spotkaniach towarzyskich od zakłamanych i obłudnych ludzi, udających najbliższych znajomych. To Kazuo. Wraz z jego imieniem powróciły wszystkie obrazy, które tak usilnie starała się od siebie odepchnąć. Poczuła jak łzy zaczynają napływać do jej oczu, jednak nie zamierzała dać im za wygraną, nie przy Nim.
Odwróciła głowę czując na sobie baczne spojrzenie Sasuke. Nie zauważyła kiedy wszedł. Ostatnim czego chciała było by znów widział ja w tak żałosnym stanie. Spuściła głowę przeganiając natrętne obrazy. Przed oczami znów rysowało jej się pełne żalu, wściekłości i zawodu spojrzenie Kazuo skierowane wprost na nią, tak upokarzające i obce. Pozbawiające ją tchu.
Poczuła na twarzy szorstką dłoń Sasuke chwytającą ją za podbródek. Podskoczyła przestraszona jego obecnością. Pogrążona we własnych myślach, nawet nie zauważyła kiedy znalazł się obok. Spojrzała niepewnie w jego stronę.
- Co Ci się stało? - był tak blisko, że czuła jego gorący oddech na twarzy. - przez chwilę całkowicie zdezorientowała nie miała pojęcia o czym mówi, dopiero widząc na jaki punkt skierował wzrok doszło do niej co miał na myśli. Ze zmarszczonymi brwiami uważnie przypatrywał się fioletowej plamie pod jej okiem.
- Mówiłam już, upadłam. - odparła cicho, jednak zaraz zgromiła się w myślach i dodała już nieco głośniej i pewniej. - Dobrze, przyznaje, wczoraj wieczorem, nie dziś rano. Potknęłam się i przewróciłam na kant szafki, no cóż... alkohol chyba nie jest dla mnie. - odparła z udawanym rozbawieniem, kolejny raz dzisiejszego wieczoru wystawiając swoje marne umiejętności aktorskie na próbę.
- Poręczam Ci, że zdecydowanie nie jest dla Ciebie. - odparł uśmiechając się i delikatnie trzymając rękę przy jej twarzy.
Poczuła jak po całym ciele przechodzą jej przyjemne ciarki za sprawą jego dotyku.
- Chyba będziesz musiała wybrać się na detoks, bo nie chciałbym, któregoś pięknego razu spotkać Cię bez oka. - dodał z powagą, po czym odsunął się i posłał jej uśmiech.
Ku swojemu zdziwieniu musiała przyznać, że jej ciało nie było zadowolone z tej odległości. Spragnione ciepła i bliskości, wręcz łaknęło dotyku. Jednak zaraz zdając sobie sprawę z tego jak niedorzeczny tor obrały jej myśli, zganiła się. Speszona dopiero po chwili zorientowała się co do niej mówił.
- Detoks? No wiesz, aż tak źle wyglądam? - odparła z udawaną urazą.
- Pozwól, że przemilczę te pytanie. - odparł zadziornie po czym ruszył do kuchni po chwili wracając z obiecaną szklanką wody, po czym rozłożył się na sofie. Usiadła koło niego pociągając niewielki łyk. Chwila ciszy jaka zapadła między nimi zaczynała stawać się, więc wypaliła bez namysłu:
- Tyle lat podróżowałeś po świecie i jeszcze nie znalazłeś sobie kobiety? - dopiero po chwili zdała sobie sprawę jak wścibskie i osobiste pytanie zadała. Żałując, że nie pozostała przy ciszy, spłonęła rumieńcem.
Sasuke spojrzał na nią zdziwiony, jednak odparł spokojnie:
- Na wszystko jest czas. Wtedy bynajmniej poszukiwania stałej partnerki nie były dla mnie priorytetem. - uśmiechnął się do niej nieznacznie po czym znów na powrót przybrał swój poważny wyraz twarzy. - W sumie nadal nim nie są.
- No tak. Zapomniałam, że u Sasuke Uchihy wszystko musi być zaplanowane, nie ma wyjątków od reguły, przy takich głupotach jak miłość. - odparła sarkastycznie, obracając w dłoni pustą już szklankę po wodzie. Czuła, że brnie za daleko, jednak ciekawość wygrywała ze skrępowaniem.
Wywrócił oczami.
- Nie wyrosłaś jeszcze z bajek o wielkiej miłości i domku z ogródkiem Sakura? - spojrzał wprost jej w oczy unosząc brwi.
- Chyba powoli wyrastam. - skrzywiła się.
- Najwyższa pora. - odparł z rezerwą nadal nie spuszczając z niej wzroku.
Zmieszana tematem rozmowy odwróciła wzrok nagle uważnie studiując fakturę szklanki...

Gdy na powrót podniosła wzrok nadal uważnie jej się przyglądał.Znów owładnęła ją myśl, że był naprawdę przystojny, wręcz idealny. Blada cera kontrastowała z czarnymi jak smoła oczami. Włosy w nieładzie okalały jego twarz, dodając mu chłopięcego uroku. Rysy jego twarzy znacznie zmężniały,a muskularna sylwetka była niezaprzeczalnym dowodem wielu lat treningów. Przeszło jej przez myśl, że usiał podobać się wielu kobietom. 
 Niespodziewanie naszło ją niespodziewane pytanie, którego nie miała odwagi wypowiedzieć na głos. Czy gdyby wszystko potoczyło się inaczej, ich drogi nie rozeszły się wiele lat temu, gdyby ich nie opuścił, nie zostawił wioski czy kiedykolwiek byłaby w stanie zakochać się w innym? Czy może z biegiem czasu, uczucie niegdyś tak silne przeminęłoby razem ze wszystkimi innymi młodzieńczymi głupstwami? I nagle zapragnęła się dowiedzieć. Ta myśl, tak niespodziewana owładnęła cały jej umysł. Zapragnęła spełnić jedno z tych dziecięcych marzeń, niegdyś tak nieosiągalnych. Nie miała pojęcia czy to akt desperacji, zranionej, samotnej, zakochanej kobiety czy po prostu objaw szaleństwa, ale nie zamierzała się nad tym zastanawiać. Spojrzała niepewnie, jakby z przestrachem w jego oczy po czym zbliżyła się do niego gwałtownie składając na jego ustach pocałunek. Poczuła jak spina się zaskoczony i zdekoncentrowany, jednak nie musiała długo czekać na jego reakcję. Pogłębił pocałunek, zakleszczając swoje dłonie na jej talii i przyciągając ją możliwie najbliżej siebie. Nie myślała nad tym co się dzieje, a jedynie o ogniu, który zapłonął w jej ciele skupiając się w jednym strategicznym miejscu, pozbawiając ją możliwości jakiegokolwiek logicznego myślenia i kradnąc rozsądek. Westchnęła zarzucając mu ręce na szyję i wplatając jedną z nich w jego włosy. Przylgnęła do niego, a nieśmiały z początku pocałunek stawał się coraz bardziej gwałtowny i pełen pożądania, wręcz brutalny. Oderwali się od siebie na chwilę aby złapać oddech, by po chwili natrzeć na siebie ze zdwojoną siłą. Czuła jak jej ciało wariuje, pragnęła tylko jego dotyku. Gdy jego chłodne ręce zaczęły wsuwać się pod jej bluzkę nagle się ocknęła. Odepchnęła go od siebie przerażona, zdając sobie sprawę z tego co przed chwilą miało miejsce.
Sasuke obdarzył ją zdziwionym spojrzeniem.
- Coś się...
- Nie,   to nie Ty... - przerwała mu, wiedząc dobrze co chce powiedzieć. - Nie powinniśmy tego robić. Ja nie powinnam. -wstała z kanapy, nie mogąc znieść jego przenikliwego spojrzenia. Czuła, że jej twarz płonęła ze wstydu. - ... mam kogoś.
Jego zszokowane spojrzenie, sprawiło, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. 



Z rozdziału nie jestem w ogóle zadowolona, miał być inny, strasznie ciężko mi się go pisało i najchętniej w ogóle bym go ominęła, ale za to jak dotąd jest najdłuższy ze wszystkich!

14 komentarzy:

  1. Aaah, zakochałam się w tym opowiadaniu.
    Ono jest takie prawdziwe, te uczucia. Po prostu brak słów i pozostaje czekać mi tylko na następny rozdział.
    Pozdrawiam, Kimiko

    [http://cherry-anmitsu.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek czytałam... Nie będę się rozdrabniać i próbować opisywać czegokolwiek dotyczącego tej historii, bo po prostu zrobiłabym to tak nieudolnie, że nie oddawałoby nawet kawałeczka wspaniałości tego dzieła. Prawie nigdy nie komentuję postów, nawet na blogach, którymi jestem zainteresowana, ponieważ po prostu zapominam. Czułam jednak, że jeśli nie napiszę tutaj moich słów uznania, to nie da mi to spokoju. Czekam z WIELKĄ niecierpliwością na nowy rozdział, chociaż zdaję sobie sprawę, że zależy to od czasu i weny, ale w moim sercu tli się cień nadziei, że rozdział ukaże się szybciej niż poprzedni. Z wyrazami uznania, P

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś znalazłam bloga, dziś go przeczytałam i jestem w siódmym niebie :D
    Opowiadanie, pomysł genialne :) Ile ja bym dala żeby zobaczyć minę Sasuke jak Saki mu mówi że ma kogoś. Albo jego mina kiedy ona go całuje. Widok zszokowanego Sasuke bezcenny <3 :3
    Ten cały chłopak Sakury, nie lubię go. Na jej miejscu nie mówiła bym mu o ciąży spakowała się (albo go, zależy czyje mieszkanie) i wyszła policzkując go. Mam nadzieję że Saki się od niego uwolni i powoli zacznie jej się w życiu układać.
    Podoba mi się u ciebie Sasuke jego charakter, zachowanie.
    Jeśli chodzi o ten rozdział - świetny, po prostu boski <3
    Pomysł, przedstawienie tego co się tam działo. Mistrzostwo.
    I na koniec pytanie, standardowe: kiedy nn?? ^_^
    Życzę dużo, dużo weny i żeby rozdział był jak najszybciej bo się nie mogę doczekać.
    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pojawi się w ciągu jakiś dwóch tygodno - może trochę wcześniej, może później:)

      Usuń
  4. Hisako Odaka i Sasuke Uchiha. Dwa inne światy, rożne poglądy, odmienne osobowości... Jednak, spotykają siebie.
    Hisako - siedemnastoletnia buntowniczka, lubiąca adrenalinę oraz ryzyko.
    Sasuke - morderca i gangster z własnego przywileju.
    Osiemnastka znajomego Odaki, zmienia życie dziewczyny w większy koszmar niż dotychczas, co nawet nie śniło się jej najgorszemu wrogi...
    Jeden mężczyzna zapoznaje ją ze 'złą' stroną New York'u. Na pierwszy rzut oka tyran bez uczuć, ale tak na prawdę, kim on jest? Dlaczego według dwudziestodwuletniego chłopaka, Hisako należy do niego?
    Słowa "Hej, piękna" na zawsze zmieniły życie młodej kobiety, ale czy na dobre? Ja nie wiem jak skończy się ich historia, a Ty? Zapraszam na bloga i życzę miłego czytania.
    Pozdrawiam,
    - N.

    [http://dark-fanfiction-naruto.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki masz nick, bo chce dodać do czytanych a nie znam ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć nowy rozdział na
    http://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy rozdział pojawi się w najbliższym czasie? :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze powiedziawszy to trafiłam na tego bloga przypadkiem, ale bardzo mi się spodobał i mam nadzieję, że dalej moje uczucia skierowane do tego bloga się nie zmienią. Mam także nadzieję, że czas czekania na następną notkę nie będzie wynosił 2 czy też 3 miesięcy. Niemniej jednak powtórzę to jeszcze raz blog jest ciekawy i mi się podoba, nie zawiedź mnie. Życzę weny i pozdrawiam
    Yuki-chan

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy pojawi się nowy rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy blog jest porzucony?

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć :) Wiem, że pewnie już nie będziesz tu dodawać nowych rozdziałów bo nie ma tu nic nowego od paru miesięcy (a szkoda), ale po prostu muszę to napisać.
    Jestem zachwycona. Piszesz naprawdę dobrze, idealnie zachowujesz proporcje i sam pomysł na opowiadanie też jest naprawdę niezły. Wiem, że pewnie mój komentarz nic tu nie zmieni, ale proszę, wróć do pisania :) Nawet nie wiesz ilu osobom sprawisz radość. No nic, nie męczę Cię już, pewnie i tak już dawno uznałaś, że jestem upierdliwa :)
    pozdrawiam

    PS: Zapraszam do czytania i komentowania na haru-no-sakura-no-ki.blogspot.com Wiem, że nie dorastam Ci do pięt w pisaniu, ale byłoby mi miło gdybyś mnie tam odwiedziła :)

    OdpowiedzUsuń
  12. zgadzam się z poprzedniczką, tęsknię za tym opowiadaniem jak cholera! jest bardzo klimatyczne i dobrze napisane :(

    OdpowiedzUsuń