Kilka słów ode mnie:)
Dziękuję tym którzy czekali!
Chyba nie było mi pisane napisanie tego rozdziału. Nie dość, że musiałam pisać, go dwa razy, bo przy samym końcu, wyłączył mi się komputer, a po włączeniu zamiast tekstu miałam kilka stron szlaczków, długo głowiłam się jak to naprawić, jednak na nic. Do tego gdy rozdział już miałam, to blogger nie chciał mi go opublikować:/ No cóż to zapraszam do czytania:)
Przerażona
skuliła się w sobie, przysłaniając twarz włosami. Poczuła jak
łzy napływają do jej oczu. Nienawidziła go, z każdym dniem coraz
bardziej. Nienawidziła za to jaki był, za to jak się do niej
odnosił, za to, że jakkolwiek by się nie starała zawsze będzie
dla niego nikim. Podniosła niepewnie wzrok, widząc go nad sobą.
Obdarzyła go żałosnym, przepraszającym spojrzeniem. Jakby ono
było w stanie odkupić wszystkie jej winy.
Gdy
tylko ich spojrzenia się spotkały skuliła się w sobie jeszcze
bardziej, zaciskając dłonie na chłodnej pościeli. Była
przerażona, nigdy nie widziała go w aż takiej wściekłości.
Często widziała, że jest zły, często krzyczeli na siebie,
kłócili się. Jednak zwykle to ona była ta bardziej emocjonalną i
wybuchową stroną, to ją częściej ponosiły nerwy, ona częściej
żałowała wypowiedzianych pod wpływem emocji słów. On zawsze był
spokojny, panował nad sobą, co jeszcze bardziej wprawiało ja we
wściekłość. Teraz było inaczej. Czuła, że aż trzęsie się
pod wpływem nerwów. Jego oczy niczym sztylety przeszywały ją na
wskroś, nieomal do bólu. Na powrót spuściła głowę szlochając
cicho.
Jak
mógłby ja chcieć? Kiedy była tak beznadziejna, słaba. Nieomal
zabiłaby własne dziecko. Poczuła jak wstyd palił ją od środka.
Jak mogła coś takiego zrobić? Kazuo nie odezwał się dotąd ani
słowem, ale czuła jego ciężkie spojrzenie na sobie. Nagle poczuła
jak schyla się nad nią, a następnie chwyta za kępę włosów,
unosząc ku górze. Syknęła z bólu gdy zaczął podnosić ją z
łóżka na wysokość swojego wzroku. Był wysoki, więc ledwo
dotykała palcami ziemi, wisząc niemal w powietrzu. Zaczęła
szarpać się, jednak na daremno. Nie zrobiło to na nim większego
wrażenia. Nadal stał niewzruszony.
- Głupia!
Co Ty sobie myślałaś? - wyrzucił z siebie w końcu przerywając
ciążącą ciszę. Jego głos był przepełniony emocjami i
bynajmniej nie była to troska. Każde słowo wypowiadał z wielkim
żalem, jadem i odrazą. - Musze pilnować nawet tego byś nie
schlała się jak ostatnia dziwka kiedy jesteś w ciąży? Nawet nad
tym zapanować nie potrafisz? - szydził z niej oschle, patrząc
prosto w jej oczy z nieukrywana wzgardą. - Mogłaś je zabić!
Mogłaś zabić moje dziecko. - wysyczał, ściskając ją jeszcze
mocniej za włosy. Jęknęła z bólu. - Nigdy. Więcej. Rozumiesz?
To ma się nigdy więcej nie powtórzyć, bo tego pożałujesz. -
dokończył niemal szeptem.
Miała
wrażenie, że zaraz wyrwie jej wszystkie włosy, ból był
niemiłosierny. Z każdym jego słowem czuła coraz większą
wściekłość, przysłaniającą wyrzuty sumienia i wstyd. Jak
mógł!? Jak mógł w ten sposób do niej mówić? To dziecko było
dla niego najważniejsze, ona była w jego mniemaniu jedynie
problemem dołączonym do pakietu.
Miała
go już dość, tego jak ja traktował, jak na nią patrzył. Tego,
że nie rozumiał jej cierpienia, nigdy nie chciał zrozumieć.
Zaczęła szarpać się i wierzgając na wszystkie strony, kopiąc
go i waląc pięściami po omacku. Niemal równie rozwścieczona jak
on. Okładała go po twarzy, kopała gdzie popadło, nadal wisząc w
powietrzu.
- To
też moje dziecko. To ja je nosze! - wykrzyczała nadal okładając
go pięściami. Trafiła go w twarz. Puścił ją z cichym
przekleństwem po czym zatoczył się do tyłu, łapiąc za
krwawiący nos, jednak zaraz odzyskał koncentrację. Spojrzał na
nią z mordem w oczach.
- Ty...
pożałujesz tego. - w amoku rzucił się w jej stronę
przygwożdżając ją ramionami do ściany. Siła uderzenia zaparła
jej dech.
- Nienawidzę
Cię, słyszysz? Nienawidzę! - znów zaczęła szamotać się jak
oszalała szlochając i krzycząc na przemian. Złapał ją za
nadgarstki i naparł na nią swoim ciałem uniemożliwiając
jakikolwiek ruch. Mierzyli się wzrokiem. Próbowała uderzyć go
głową, jednak z łatwością ominął jej ruch, odsuwając głowę
na bezpieczną odległość. Korzystając z luki między nimi,
zamachnęła się, z całych swoich sił trafiając go kolanem w
krok. Puścił ją ledwo trzymając się na nogach przez
przeszywający ból. Skulił się zatoczył do tyłu. Podeszła do
niego wściekła po czym napluła mu prostu w twarz okładając
pięściami w szale. Zaczęli się szamotać w amoku, demolując
niemal całą sypialnię. W końcu Kazuo pchnął ją na oszkloną
półkę, która z wielkim hukiem padła na ziemię, sprawiając, że
cała podłoga zaczęła tonąć z rozbitym szkle. To ich
otrzeźwiło.
Sakura
spojrzała się z przerażeniem na szkody jakie wyrządzili w
pokoju. Kazuo również w szoku spoglądał na nią nieodgadnionym
wzrokiem. Stali niemal metr od siebie, nie dowierzając temu co
przed chwila miało miejsce. Sakura uklękła i trzęsącymi się
dłońmi zaczęła zbierać szkło, jednak zaraz zamarła, po chwili
chowając twarz w dłoniach. Na trzęsących się nogach wstała i
zaczęła zmierzać ku drzwiom. Ukradkiem odważyła się spojrzeć
na Kazuo, który nadal stał w tym samym miejscu, uważnie taksując
ją wzrokiem. Nie odezwał się ani słowem gdy wychodziła.
Czuła
jak wzbiera się w niej szloch, ale jednocześnie była pewna, że
nie jest w stanie uronić teraz ani jednej łzy. Oczy piekły ją za
sprawą rozmazanego makijażu, który spłynął jej do oczu.
Spokojnie, otumaniona zeszła na dół, zmierzając do łazienki.
Gdy
przekroczyła próg od razu zdjęła ubranie i weszła pod prysznic,
spuszczając na siebie strumień lodowatej wody. Dreszcz przeszył
całe jej ciało, gdy dopadł ją przyjemny chłód. Odetchnęła z
ulgą. Dopiero teraz zaczęło docierać do niej całe zajście,
które miało miejsce przed chwilą. Stwierdzenie, że poniosły ich
nerwy było by dużym niedopowiedzeniem. Nie wyobrażała sobie jak
po tym wszystkim miałaby spojrzeć mu w oczy a co dopiero, żyć z
nim pod jednym dachem udając, że nic takiego nigdy nie miało
miejsca.
Gdy
wyszła spod prysznica, starannie zmyła wczorajszy makijaż, po
czym zaczęła dokładnie przyglądać się sobie w lustrze.
Wyglądała okropnie, co ostatnimi czasy zaczynało być normą.
Oczy nadal przekrwione, i spuchnięte, usta spierzchnięte i
popękane, do czego dochodził zaczynający się rysować siniec pod
lewym okiem, stający się z każdą minutą coraz bardziej
widoczny. Skrzywiła się. Po krótkich oględzinach i doprowadzeniu
się do jako takiej funkcjonalności sięgnęła w stronę ubrań
zawieszonych na stojaku i w tym momencie zesztywniała niczym
porażona prądem. Zapomniała o świeżych ubraniach! Spojrzała
krzywo w stronę w stronę wczorajszego brudnego stroju, który
nosił na sobie gdzieniegdzie czerwone, śmierdzące ślady będące
niezbitym dowodem jej wczorajszych wybryków. Zaklęła zła pod
nosem. Przez myśl przeszedł jej nawet powrót do sypialni. Jednak
świadomość, że wtedy nieuniknione będzie ponowne zmierzenie się
twarzą twarz z Kazuo i perturbacją jaką po sobie zostawili w
pokoju zaraz rozwiała ten absurdalny pomysł. Westchnęła
opierając się o ścianę. Niechętnie podeszła w stronę
wieszaka, po czym ściągnęła z niego brudne ubrania, które
powoli zaczęła na siebie wkładać.
Chciała
być sama. Tylko o tym w tej chwili marzyła, z dala od domu, z dala
od Kazou. Z dala od wszystkiego co dziś miało miejsce. Wiedziała,
że jej wygląd byłby idealnym powodem do plotek okolicznych
mieszkańców, przez najbliższy miesiąc. Jak to tak, żona Kazuo
Ishiguro posiniaczona i brudna, przemierza od tak miasto? Skandal.
Dlatego też postanowiła, że najlepszym miejscem będzie uliczka na
obrzeżach miasta.
Wiele
razy tam przychodziła, gdy potrzebowała odsapnąć od codziennych
spraw i móc poukładać wszystko co zaprzątało głowę. Było to
dość nieprzyjemne i 'szemrane' miejsce, przez co mało osób
zapuszczało się w te tereny, a ci którzy zmuszeni byli tam
mieszkać, zazwyczaj rzadko kiedy opuszczali swoje domostwa.
Nie
było tam zbyt wielu miejsc, w których można było usiąść lecz
dobrze pamiętała, że znajdowała się tam kiedyś ławka
naprzeciwko jednego z gorszych domów, którą już kiedyś sobie
upatrzyła. Jej stan odbiegał od ideału, ale to jej w zupełności
wystarczało.
Gdy
dotarła na miejsce, jej przekonanie się sprawdziło. Wokół
panowała pustka, żadnej żywej duszy, jedyną osobą, widoczną na
horyzoncie był staruszek w domu naprzeciwko, krzątający się po
swoim niewielkim podwórzu.
Odchyliła
głowę do tyłu zaciągając się świeżym wiosennym powietrzem.
Uwielbiała Konohę w takiej odsłonie, tak milczącą i spokojną.
Ten
dzień już od rana zapowiadał się fatalnie. Odkąd wstał
towarzyszył mu potworny ból głowy, który najwyraźniej za nic nie
zamierzał mu odpuścić, wręcz odnosił wrażenie, że z każdą
godziną przybierał na sile.
Naruto
najwyraźniej nie darzył go już sentymentem, jako dawnego
znajomego, bo mieszkanie jakie mu zafundował nie należało do
najlepszych. Nie, źle sprecyzowane – należało do najgorszych.
Był to bliźniak, w którym mieszkał wraz z inną, nieznaną mu
rodziną. Jednak ich wejścia były oddzielne, więc 'wspólne'
mieszkanie było czysto teoretyczne. O ile mieszkaniem można nazwać
klitkę, która od teraz miała pełnić tą funkcję. Składały się
na nią dwa małe pokoje, kuchnia i łazienka, posiadająca nie
więcej niż kilkadziesiąt centymetrów przestrzeni między
prysznicem, kiblem, a umywalką. Pralka jako, że nie mieściła się
w łazience stała w korytarzu, zastawiając niemal całe przejście.
Oprócz tego przynależały do niego całe cztery metry kwadratowe
ogrodu przed domem, które musiał dzielić z sąsiadem. Był on
rozdzielony na pół niskim, bo zaledwie metrowym płotkiem.
Mieszkanie było już
umeblowane, choć 'umeblowane' to może zbyt duże słowo. Każde z
pomieszczeń wyposażone było w podstawowe przedmioty, takie jak
kuchenka w kuchni, łóżko w sypialni, kanapa w salonie i no cóż...
pralka w korytarzu.
Ku
swojemu zdziwieniu musiał przyznać, że jak na osobę, która
wprowadziła się praktycznie bez żadnych bagaży, prócz kilku
ubrań na zmianę i paru innych dupereli, bałagan udało mu się
zrobić w mistrzowsko krótkim czasie. Wszędzie już walały się
niepotrzebne duperele i śmieci.
Mimo
dosyć kiepskich warunków, nie narzekał. Życie, które prowadził
dotychczas, składające się na ciągłe przeprowadzki, sprawiło,
że przywykł do życia w surowych warunkach. Wręcz nie widział
sensu, w dbaniu o miejsca, które opuszczał po paru dniach i
najprawdopodobniej więcej w nich nie zawita.
Krzątał
się właśnie po kuchni w poszukiwaniu paczki papierosów, którą
bezsprzecznie tu zostawił. Gdy po dziesięciu minutach poszukiwań
nadal nie znalazł zguby zaklął pod nosem po czym opadł ciężko
na krzesło. Chwycił za letnią już kawę, po czym zaczął
niezgrabnie grzebać w kieszeni spodni. Po chwili wyciągnął z niej
nadpalonego już ostatniego papierosa. Dzięki swojemu roztargnieniu
zamiast wrzucić go do paczki wraz z innymi, zapakował go do tam,
dzięki czemu ten jako jedyny uchował się przed zaginięciem.
Zdawał sobie sprawę, że będzie musiał wybrać się na solidne
zakupy i to nie tylko za sprawą nałogu, ale także z powodu rażącej
pustki w lodówce jak i reszcie kuchennych szafek, jednak teraz nie
zamierzał zaprzątać sobie tym głowy.
Odpalił
papierosa, bo czym zaciągnął się rozkoszując wonią dymu
papierosowego przemieszanego z aromatem kawy. Uwielbiał swój nałóg,
kochał palić. Była to dotychczas jedna z niewielu przyjemności,
na które mógł sobie pozwolić, żyjąc w ciągłym biegu. Czasem
znajdował też uciechę w alkoholu, ale nie było to coś co czcił.
Tak jak wielu jego kompanów z branży, z którymi zdarzało mu się
pracować. Żyli oni tylko po to, by się napić i pili by żyć -
nic ponadto, żadnych wyższych celów czy ambicji. Zwykła hołota.
Ich dzień składał się jedynie na wódkę i kobiety. Ah, kobiety.
Jak mógł o nich zapomnieć? One także potrafiły poprawić
człowiekowi humor. Może nawet na równi z nikotyną. Uśmiechnął
się nieznacznie na ich wspomnienie. Tak piękne, delikatne i kruche,
a jednocześnie tak drapieżne, pewne siebie i bezwstydne. Idealne w
każdym calu. Stroiły się, kręciły zalotnie biodrami, kusiły
spojrzeniem tylko po to by skraść parę spojrzeń, chwil czy
drinków od tych nic nie wartych chłystków. Idealne matki, ułożone
córki, doskonałe żony, przykładne siostry szukające rozrywki.
Bezpruderyjne i nęcące, zabiegające o uwagę, uwielbiały zabawiać
i kusić, rozbrajając melodyjnym śmiechem. Nie szukały miłości,
zapewnień ani zaufania. Tak niepasujące i odcinające się na tle
zadymionych barów i obskurnych tawern. Czy sposób odmówić tym
istotom uwagi?
Z
zamyśleń wyrwał go głośny szmer i wiązanka przekleństw.
Zmarszczył brwi. Zdekoncentrowany wyjrzał przez okno w poszukiwaniu
źródła hałasu. Ze zdziwieniem zdał sobie sprawę, że ktoś
skrada się po jego ogrodzie, a dokładniej po części jego sąsiada,
przemykając pod ścianą domu. Zmarszczył brwi, uważnie śledząc
każdy ruch potencjalnego napastnika. Musiał przyznać, iż
spodziewał się, że ktoś prędzej czy później będzie miał
problem z jego obecnością w wiosce, ale nie myślał, że nastąpi
to, aż tak szybko. Jednak coś mu nie pasowało. Zdenerwowany
intruzem, który bezczelnie zakłócił jego spokój wstał z krzesła
i podszedł możliwie jak najbliżej okna, chcąc mieć jak najlepszy
widok. Coś zdecydowanie mu nie grało. Kimkolwiek był ten nieudolny
szpieg, poruszał się nadzwyczaj ślamazarnie, skradał się,
przygarbiony niemal do samej ziemi, kurczowo dzierżąc coś w
rękach. Gdy doszedł do płotku, oddzielającego go od jego części
podwórza, odszedł dwa kroki w tył po czym niespodziewanie skoczył
na drugą stronę posesji. Niestety skok nie należał do specjalnie
udanych, a mężczyzna runął jak długi na twardą ziemię.
Przestraszony szybko wstał po czym wyrzucił trzymane w rękach
rzeczy wprost na jego posesję, z powrotem próbując wdrapać się
na płot..
Uchiha
zdenerwowany zmarszczył brwi wytężając wzrok i próbując
dostrzec co takiego leży pod jego drzwiami. To co zobaczył przeszło
jego najśmielsze oczekiwania. Łuski. Mężczyzna rozrzucił rybie
łuski. Sasuke w szoku dopiero po chwili zdał sobie sprawę co się
dzieję.
- Chyba
mam zwidy.
Mężczyzna,
a dokładnie jak mniemał jego sąsiad, już nie skradał się
zgarbiony pod ścianą, a stał pewnie na swojej części posesji.
Był to starszy, bo około sześćdziesiątki staruszek. Sasuke
zdziwiony patrzył jak ten klnie pod nosem, otrzepując sobie
spodnie po upadku. Stał chwiejnie na nogach, co chwilę poprawiając
się i charcząc. Zaraz jednak spokojnie wrócił do oskrobywania
swojej dzisiejszej zdobyczy, która zapewne miała posłużyć mu za
śniadanie. Uchiha patrzył zszokowany jak zaraz potem znów
powtarza poprzednią czynność, gramoląc się nieudolnie przez
metrowy płot oddzielający ich posesje.
Opadł
na krzesło nadal nadal nie mogąc uwierzyć jak ktoś starannie i
skrupulatnie upierdala mu trawnik. Wziął dużego łyka zimnej już
kawy kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie miał pojęcia, co na
celu miał starzec. Zwykłą złośliwość czy może to sędziwy
wiek już dawał o sobie znać, w postaci braku piąteJ klepki.
Zły
wstał zmierzając ku wyjściu. Jednak gdy znalazł się na zewnątrz
ku jego zdziwieniu, nikogo już nie było. Przez chwilę pomyślał,
że to wzrok płata mu figle lecz łuski porozrzucane na całej
powierzchni jego podwórka były niezbitym dowodem, że nie miał
omamów. Wściekły już miał zmierzać ku drzwiom sąsiada, by ten
poniósł nieprzyjemne konsekwencje swojego postępku, gdy coś go
zatrzymało.
Uśmiechnął
się pod nosem. Uniósł brwi.
- No
cóż chyba jesteśmy na siebie skazani. - zaśmiał się sam do
siebie widząc różowe kosmyki na ławce po drugiej stronie ulicy,
wprost naprzeciw niego.
W
tej samej chwili ona także musiała go zauważyć, bo z
niedowierzaniem wbijała w niego wzrok.
Zmrużył
oczy przez rażące światło, które padało wprost na niego po czym
wolnym krokiem zaczął kierować się na drugą stronę jezdni.
Widziała
jak zaczyna zmierzać w jej stronę. Zaklęła w myślach. Tylko jego
tu brakowało. Czy zawsze musiała go spotykać w takich momentach?
Czy nie mógł zjawiać się gdy w nienagannym ubraniu, perfekcyjnym
makijażu i uśmiechem na ustach udawała idealną Sakurę? Czy to on
zawsze musiał widzieć ją w najgorszych momentach jej życia, gdy
wyglądała i czuła się jak chodzące nieszczęście? Był tu
zaledwie od dwóch dni, a już zbyt wiele widział. Skrzywiła się
zażenowana na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru. Widząc, że
zaraz zjawi się przy niej przekręciła się do niego bokiem, by nie
mógł dostrzec kwitnącego pod jej okiem sińca.
- Mogę
wiedzieć po co czatujesz pod moim domem? Jeśli coś chciałaś
wystarczyło zapukać. - odparł kąśliwie.
Naprężyła
się zła na tę jawną drwinę.
- Wyobraź
sobie, że nie wszystko kręci się wokół Twojej osoby. -
burknęła, nadal nie odwracając twarzy, oszczędzając mu
wściekłego spojrzenia.
- Wolałem
Cię pijaną. - widziała kątem oka jak ten posyła jej szelmowski
uśmiech, próbując wyprowadzić ją z równowagi. Nie odezwała
się jednak ani słowem. - Zamierzasz cały czas siedzieć w tej
pozycji? - zapytał rozbawiony uważnie ja lustrując.
Prychnęła
po czym nagle odwróciła się w jego stronę z satysfakcją
obserwując szok, który wymalował się na jego twarzy, na widok
fioletowego sińca pod jej okiem. Jednak te zaraz zniknęło, a jego
twarz na powrót przybrała beznamiętny wyraz.
- Wpadłam
na półkę. - skomentowała cicho uprzedzając jego pytanie. - I
daruj sobie głupie komentarze. Dziś r a n o, nie wczoraj w i e c z
o r e m.
Uchiha
uważnie ją zlustrowałł. Przez myśl przemknęło jej, że
wyczuł jej słabą grę aktorską, jednak ten jedynie przytaknął.
Odetchnęła
z ulgą w myślach. Przynajmniej w tym był lepszy od Uzumakiego -
nie zadawał zbędnych pytań.
- Wejdziesz?
Spojrzała
na niego zdziwiona, nieco zbita z tropu tym nagłym pytaniem. Nie była pewna było to dobrym pomysłem, jednak nie miała zbyt wiele innych opcji do wyboru, dom był ostatnim miejscem w jakim chciałaby się teraz znaleźć, a podróż przez miasto gdziekolwiek indziej także jej się nie uśmiechała. Po
krótkiej chwili namysłu niepewnie przytaknęła.
- No
cóż w sumie... -
Nie
dane jej było dokończyć, bo na jej twierdzący gest, Uchiha
odwrócił się zmierzając w stronę posesji. Westchnęła.
- Zapomniałam
już jaki z Ciebie cham. - dodała już ciszej pod nosem, powoli
zwlekając się z ławki i niepewnie podążając jego krokiem.
Gdy
przechodziła przez jego podwórko w jej nozdrza uderzył okropny
swąd świeżych ryb. Zmarszczyła nos, przyśpieszając kroku, by
jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu i zgubić roznoszący się
fetor.
Sasuke
w ciszy zaprowadził ją do salonu. Usiadła ma małej, nieco
przetartej sofie w kolorze zgniłej zieleni. Prócz niej w pokoju
znajdował się mały stoliczek, i jedna potężna półka w roku. Na
ścianie wisiał stary, mosiężny zegar. Pokój był raczej w stanie
surowym.
-Napijesz
się czegoś? - z zamyślenia wyrwał ją głos Sauke. Stał w progu
czekając na jej odpowiedź
-A
masz tu coś? - zapytała, domyślając się jaka będzie odpowiedź.
- Wodę.
- uśmiechnął się głupio, jakby dopiero teraz zadając sobie z
tego sprawę.
Westchnęła.
- I
Ty zapraszasz gości, kiedy nawet nie masz co podać im do picia? -
pokręciła głową rozbawiona, po czym wstała i podeszła w jego
stronę mierząc go wzrokiem. - Eh, może być woda.
- No
cóż nie mam całego arsenału trunków w swoim mieszkaniu.
Zazwyczaj jeśli kupuję alkohol to po to by go spożyć, a nie
odstawić na półkę. - mówiąc to spojrzał na nią wymownie.
Na
treść jago słów skuliła się w sobie zaciskając dłonie w
pięści. To nie ona lubowała się w skupywaniu różnorakich,
drogich trunków, by zaraz odstawić je na półkę. Nie ona
dostawała je niemal cały czas na nudnych bankietach i spotkaniach
towarzyskich od zakłamanych i obłudnych ludzi, udających
najbliższych znajomych. To Kazuo. Wraz z jego imieniem powróciły
wszystkie obrazy, które tak usilnie starała się od siebie
odepchnąć. Poczuła jak łzy zaczynają napływać do jej oczu,
jednak nie zamierzała dać im za wygraną, nie przy Nim.
Odwróciła
głowę czując na sobie baczne spojrzenie Sasuke. Nie zauważyła
kiedy wszedł. Ostatnim czego chciała było by znów widział ja w
tak żałosnym stanie. Spuściła głowę przeganiając natrętne
obrazy. Przed oczami znów rysowało jej się pełne żalu,
wściekłości i zawodu spojrzenie Kazuo skierowane wprost na nią,
tak upokarzające i obce. Pozbawiające ją tchu.
Poczuła
na twarzy szorstką dłoń Sasuke chwytającą ją za podbródek.
Podskoczyła przestraszona jego obecnością. Pogrążona we własnych
myślach, nawet nie zauważyła kiedy znalazł się obok. Spojrzała
niepewnie w jego stronę.
- Co
Ci się stało? - był tak blisko, że czuła jego gorący oddech na
twarzy. - przez chwilę całkowicie zdezorientowała nie miała
pojęcia o czym mówi, dopiero widząc na jaki punkt skierował
wzrok doszło do niej co miał na myśli. Ze zmarszczonymi brwiami
uważnie przypatrywał się fioletowej plamie pod jej okiem.
- Mówiłam
już, upadłam. - odparła cicho, jednak zaraz zgromiła się w
myślach i dodała już nieco głośniej i pewniej. - Dobrze,
przyznaje, wczoraj wieczorem, nie dziś rano. Potknęłam się i
przewróciłam na kant szafki, no cóż... alkohol chyba nie jest
dla mnie. - odparła z udawanym rozbawieniem, kolejny raz
dzisiejszego wieczoru wystawiając swoje marne umiejętności
aktorskie na próbę.
- Poręczam
Ci, że zdecydowanie nie jest dla Ciebie. - odparł uśmiechając
się i delikatnie trzymając rękę przy jej twarzy.
Poczuła
jak po całym ciele przechodzą jej przyjemne ciarki za sprawą jego
dotyku.
- Chyba
będziesz musiała wybrać się na detoks, bo nie chciałbym,
któregoś pięknego razu spotkać Cię bez oka. - dodał z powagą,
po czym odsunął się i posłał jej uśmiech.
Ku
swojemu zdziwieniu musiała przyznać, że jej ciało nie było
zadowolone z tej odległości. Spragnione ciepła i bliskości,
wręcz łaknęło dotyku. Jednak zaraz zdając sobie sprawę z tego
jak niedorzeczny tor obrały jej myśli, zganiła się. Speszona
dopiero po chwili zorientowała się co do niej mówił.
- Detoks?
No wiesz, aż tak źle wyglądam? - odparła z udawaną urazą.
- Pozwól,
że przemilczę te pytanie. - odparł zadziornie po czym ruszył do
kuchni po chwili wracając z obiecaną szklanką wody, po czym
rozłożył się na sofie. Usiadła koło niego pociągając
niewielki łyk. Chwila ciszy jaka zapadła między nimi zaczynała
stawać się, więc wypaliła bez namysłu:
- Tyle
lat podróżowałeś po świecie i jeszcze nie znalazłeś sobie
kobiety? - dopiero po chwili zdała sobie sprawę jak wścibskie i
osobiste pytanie zadała. Żałując, że nie pozostała przy
ciszy, spłonęła rumieńcem.
Sasuke
spojrzał na nią zdziwiony, jednak odparł spokojnie:
- Na
wszystko jest czas. Wtedy bynajmniej poszukiwania stałej partnerki
nie były dla mnie priorytetem. - uśmiechnął się do niej
nieznacznie po czym znów na powrót przybrał swój poważny wyraz
twarzy. - W sumie nadal nim nie są.
- No
tak. Zapomniałam, że u Sasuke Uchihy wszystko musi być
zaplanowane, nie ma wyjątków od reguły, przy takich głupotach
jak miłość. - odparła sarkastycznie, obracając w dłoni pustą
już szklankę po wodzie. Czuła, że brnie za daleko, jednak
ciekawość wygrywała ze skrępowaniem.
Wywrócił
oczami.
- Nie wyrosłaś jeszcze z bajek o wielkiej miłości i
domku z ogródkiem Sakura? - spojrzał wprost jej w oczy unosząc
brwi.
- Chyba
powoli wyrastam. - skrzywiła się.
- Najwyższa
pora. - odparł z rezerwą nadal nie spuszczając z niej wzroku.
Zmieszana
tematem rozmowy odwróciła wzrok nagle uważnie studiując fakturę
szklanki...
Gdy
na powrót podniosła wzrok nadal uważnie jej się przyglądał.Znów
owładnęła ją myśl, że był naprawdę przystojny, wręcz
idealny. Blada cera kontrastowała z czarnymi jak smoła oczami.
Włosy w nieładzie okalały jego twarz, dodając mu chłopięcego
uroku. Rysy jego twarzy znacznie zmężniały,a muskularna sylwetka
była niezaprzeczalnym dowodem wielu lat treningów. Przeszło jej
przez myśl, że usiał podobać się wielu kobietom.
Niespodziewanie naszło ją niespodziewane pytanie, którego nie
miała odwagi wypowiedzieć na głos. Czy gdyby wszystko potoczyło
się inaczej, ich drogi nie rozeszły się wiele lat temu, gdyby
ich nie opuścił, nie zostawił wioski czy kiedykolwiek byłaby w
stanie zakochać się w innym? Czy może z biegiem czasu, uczucie
niegdyś tak silne przeminęłoby razem ze wszystkimi innymi
młodzieńczymi głupstwami? I nagle zapragnęła się dowiedzieć.
Ta myśl, tak niespodziewana owładnęła cały jej umysł.
Zapragnęła spełnić jedno z tych dziecięcych marzeń, niegdyś
tak nieosiągalnych. Nie miała pojęcia czy to akt desperacji,
zranionej, samotnej, zakochanej kobiety czy po prostu objaw
szaleństwa, ale nie zamierzała się nad tym zastanawiać.
Spojrzała niepewnie, jakby z przestrachem w jego oczy po czym
zbliżyła się do niego gwałtownie składając na jego ustach
pocałunek. Poczuła jak spina się zaskoczony i zdekoncentrowany,
jednak nie musiała długo czekać na jego reakcję. Pogłębił
pocałunek, zakleszczając swoje dłonie na jej talii i
przyciągając ją możliwie najbliżej siebie. Nie myślała nad
tym co się dzieje, a jedynie o ogniu, który zapłonął w jej
ciele skupiając się w jednym strategicznym miejscu, pozbawiając
ją możliwości jakiegokolwiek logicznego myślenia i kradnąc
rozsądek. Westchnęła zarzucając mu ręce na szyję i wplatając
jedną z nich w jego włosy. Przylgnęła do niego, a nieśmiały z
początku pocałunek stawał się coraz bardziej gwałtowny i pełen
pożądania, wręcz brutalny. Oderwali się od siebie na chwilę
aby złapać oddech, by po chwili natrzeć na siebie ze zdwojoną
siłą. Czuła jak jej ciało wariuje, pragnęła tylko jego
dotyku. Gdy jego chłodne ręce zaczęły wsuwać się pod jej
bluzkę nagle się ocknęła. Odepchnęła go od siebie przerażona,
zdając sobie sprawę z tego co przed chwilą miało miejsce.
Sasuke
obdarzył ją zdziwionym spojrzeniem.
- Coś
się...
- Nie, to nie Ty... - przerwała mu, wiedząc dobrze co chce powiedzieć.
- Nie powinniśmy tego robić. Ja nie powinnam. -wstała z kanapy, nie mogąc znieść
jego przenikliwego spojrzenia. Czuła, że jej twarz płonęła ze
wstydu. - ... mam kogoś.
Jego
zszokowane spojrzenie, sprawiło, że miała ochotę zapaść się
pod ziemię.
Z rozdziału nie jestem w ogóle zadowolona, miał być inny, strasznie ciężko mi się go pisało i najchętniej w ogóle bym go ominęła, ale za to jak dotąd jest najdłuższy ze wszystkich!
Aaah, zakochałam się w tym opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńOno jest takie prawdziwe, te uczucia. Po prostu brak słów i pozostaje czekać mi tylko na następny rozdział.
Pozdrawiam, Kimiko
[http://cherry-anmitsu.blogspot.com/]
Jedno z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek czytałam... Nie będę się rozdrabniać i próbować opisywać czegokolwiek dotyczącego tej historii, bo po prostu zrobiłabym to tak nieudolnie, że nie oddawałoby nawet kawałeczka wspaniałości tego dzieła. Prawie nigdy nie komentuję postów, nawet na blogach, którymi jestem zainteresowana, ponieważ po prostu zapominam. Czułam jednak, że jeśli nie napiszę tutaj moich słów uznania, to nie da mi to spokoju. Czekam z WIELKĄ niecierpliwością na nowy rozdział, chociaż zdaję sobie sprawę, że zależy to od czasu i weny, ale w moim sercu tli się cień nadziei, że rozdział ukaże się szybciej niż poprzedni. Z wyrazami uznania, P
OdpowiedzUsuńDziś znalazłam bloga, dziś go przeczytałam i jestem w siódmym niebie :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie, pomysł genialne :) Ile ja bym dala żeby zobaczyć minę Sasuke jak Saki mu mówi że ma kogoś. Albo jego mina kiedy ona go całuje. Widok zszokowanego Sasuke bezcenny <3 :3
Ten cały chłopak Sakury, nie lubię go. Na jej miejscu nie mówiła bym mu o ciąży spakowała się (albo go, zależy czyje mieszkanie) i wyszła policzkując go. Mam nadzieję że Saki się od niego uwolni i powoli zacznie jej się w życiu układać.
Podoba mi się u ciebie Sasuke jego charakter, zachowanie.
Jeśli chodzi o ten rozdział - świetny, po prostu boski <3
Pomysł, przedstawienie tego co się tam działo. Mistrzostwo.
I na koniec pytanie, standardowe: kiedy nn?? ^_^
Życzę dużo, dużo weny i żeby rozdział był jak najszybciej bo się nie mogę doczekać.
:D
Myślę, że pojawi się w ciągu jakiś dwóch tygodno - może trochę wcześniej, może później:)
UsuńHisako Odaka i Sasuke Uchiha. Dwa inne światy, rożne poglądy, odmienne osobowości... Jednak, spotykają siebie.
OdpowiedzUsuńHisako - siedemnastoletnia buntowniczka, lubiąca adrenalinę oraz ryzyko.
Sasuke - morderca i gangster z własnego przywileju.
Osiemnastka znajomego Odaki, zmienia życie dziewczyny w większy koszmar niż dotychczas, co nawet nie śniło się jej najgorszemu wrogi...
Jeden mężczyzna zapoznaje ją ze 'złą' stroną New York'u. Na pierwszy rzut oka tyran bez uczuć, ale tak na prawdę, kim on jest? Dlaczego według dwudziestodwuletniego chłopaka, Hisako należy do niego?
Słowa "Hej, piękna" na zawsze zmieniły życie młodej kobiety, ale czy na dobre? Ja nie wiem jak skończy się ich historia, a Ty? Zapraszam na bloga i życzę miłego czytania.
Pozdrawiam,
- N.
[http://dark-fanfiction-naruto.blogspot.com/]
Jaki masz nick, bo chce dodać do czytanych a nie znam ?
OdpowiedzUsuńPo prostu 'K.N.' :) Bardzo mi miło:)
UsuńCześć nowy rozdział na
OdpowiedzUsuńhttp://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/
Czy rozdział pojawi się w najbliższym czasie? :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy to trafiłam na tego bloga przypadkiem, ale bardzo mi się spodobał i mam nadzieję, że dalej moje uczucia skierowane do tego bloga się nie zmienią. Mam także nadzieję, że czas czekania na następną notkę nie będzie wynosił 2 czy też 3 miesięcy. Niemniej jednak powtórzę to jeszcze raz blog jest ciekawy i mi się podoba, nie zawiedź mnie. Życzę weny i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńYuki-chan
kiedy pojawi się nowy rozdział? :(
OdpowiedzUsuńCzy blog jest porzucony?
OdpowiedzUsuńCześć :) Wiem, że pewnie już nie będziesz tu dodawać nowych rozdziałów bo nie ma tu nic nowego od paru miesięcy (a szkoda), ale po prostu muszę to napisać.
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona. Piszesz naprawdę dobrze, idealnie zachowujesz proporcje i sam pomysł na opowiadanie też jest naprawdę niezły. Wiem, że pewnie mój komentarz nic tu nie zmieni, ale proszę, wróć do pisania :) Nawet nie wiesz ilu osobom sprawisz radość. No nic, nie męczę Cię już, pewnie i tak już dawno uznałaś, że jestem upierdliwa :)
pozdrawiam
PS: Zapraszam do czytania i komentowania na haru-no-sakura-no-ki.blogspot.com Wiem, że nie dorastam Ci do pięt w pisaniu, ale byłoby mi miło gdybyś mnie tam odwiedziła :)
zgadzam się z poprzedniczką, tęsknię za tym opowiadaniem jak cholera! jest bardzo klimatyczne i dobrze napisane :(
OdpowiedzUsuń