środa, 10 lipca 2013

Rozdział 4

Na wstępie chciałam podziękować, za wszystkie miłe komentarze, bardzo się cieszę, że opowiadanie się komuś spodobało, to zawsze dużo dla autora znaczy:)
Nie pamiętam już kto, ale ktoś w komentarzu napisał, że zdaje mu się, że blog do końca mam już zaplanowany. To prawda, jeśli wszystkie rozdziały będą mniej więcej podobnej długości co ten, to całe opowiadanie powinno mieć 14 rozdziałów + epilog.



     Obudził ją dźwięk czajnika. Niepewnie rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając w otoczeniu wyjaśnienia swojego położenia. Jednak zaraz powróciły wszystkie obrazy wczorajszej nocy. Salon połączony był z kuchnią, więc nawet nie odwracając wzroku mogła usłyszeć każdy Jego ruch. Kazuo najwyraźniej próbował uszykować sobie śniadanie do pracy. Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. Siódma. Przeciągnęła się, wciąż jeszcze zaspana, po czym nieśpiesznie wstała. Ustała w progu kuchni przypatrując mu się niepewnie.
-    Cześć. - zachrypnięty głos był niepodważalnym dowodem jej wczorajszego, mroźnego spaceru.
        Kazuo obrócił się na dźwięk jej głosu, wyraźnie zaskoczony jej obecnością. Jednak zaraz jego twarz rozjaśnił promienny uśmiech. Oderwał się od przystrajania kanapek, lustrując ją uważnie. Podszedł do niej z wolna, po czym objął ją ramieniem, nadal niepokojąco pogodny.
-    Cześć hulako, gdzie się wczoraj chodziło? - zapytał odgarniając jej z twarzy kilka niesfornych włosów do tyłu. - Myślałem, że jeszcze śpisz, jesteś głodna?
         Sakura spojrzała na niego niepewnie.
-  Nie, chyba nie. - potrząsnęła głową, sprowadzając odgarnięte przez niego kosmyki na poprzednie miejsce.
      Kazuo zignorował ten gest, oderwał się od niej, powracając do krzątaniny po kuchni. Sakura nadal przyglądała mu się z niepokojem. Próbował grać. Te uśmiechy, czułe gesty, to nie był on. Jej Kazuo już dawno nie było, zniknął nieodwracalnie.
-    A może herbaty? - odparł grzebiąc w półce nad blatem.
-    Nie. - odparła sucho, nadal nie ruszając się ani o krok.
      Kazuo odwrócił się w jej stronę, westchnął wyraźnie zirytowany i jakby zmęczony, choć przecież dopiero co wstał. Nie dziwiło jej to, czuła się tak samo – zmęczona i zrezygnowana. Miała wrażenie, że przez jeden dzień postarzała się o kilkanaście dobrych lat, nawet kroki zdawał się cięższe i wymagały jakby więcej wysiłku. Była pewna, że po jej twarz także pozostawiała wiele do życzenia. Nie zmyła wczorajszego makijażu,a podczas snu drobinki tuszu pokruszyły jej się do oczu, przez co czuła teraz drażniące pieczenie.
-     Sakura... - zaczął jednak nie zdążył skończyć, bo weszła mu w słowo.
-    Przestań. - ucięła chłodno, patrząc wprost na niego, zacisnęła pięści, tak że paznokcie boleśnie wbijały jej się w skórę, skrzywiła się. - Przestań udawać, że nic się nie stało, że jest w porządku, nie musisz się nade mną litować, nie jestem małym dzieckiem. - jej ton ze słowa na słowo stawał się coraz głośniejszy, a wyraz twarzy bardziej zacięty.
      Kazuo pokręcił głową. Humor z jakim krzątał się jeszcze chwile temu po kuchni momentalnie wyparował. Patrzył się teraz na nią chłodno. Te oziębłe spojrzenie zawsze przyprawiało ją o dreszcze.
-   Eh... Właśnie teraz zachowujesz się jak dziecko. - westchnął znużony. - Czego chcesz? Czego oczekujesz Sakura? Masz dwadzieścia pięć lat, nie piętnaście. Wiem, że najłatwiej jest kiedy ktoś nad Tobą skacze i się użala, ale musisz wziąć się w garść. Będziemy mieli dziecko. Nie układa nam się, ja tego nie ukrywam, ale trzeba zmierzyć się z tym wszystkim, zachować odpowiedzialnie. Nie odpowiadasz już tylko za siebie, nikt nie ma czasu na Twoje fochy. - Kazuo zakończył oschle, po czym nie oczekując na jej odpowiedz odwrócił się na pięcie i powrócił do wykonywanych czynności.
          Sakura na powrót poczuła dobrze znaną gulę w gardle, która z każdym jego słowem zwiększała swoją objętość, uniemożliwiając jej odpowiedź. Tylko dziecko. Tylko dziecko go obchodziło, to przez nie ta cała szopka, gra pozorów. Ona się nie liczyła, widział tylko dziecko. Poczuła jak przepełnia ją złość, gorycz. Miał ją za nic. Właśnie uświadomił jej to wystarczająco dosadnie. Miała ochotę go uderzyć, chciała, żeby poczuł na własnej skórze, chociaż namiastkę tego co musiała przez niego znosić, już od dawna. Nienawidziła go, nienawidziła go za to, że była dla niego nikim. Nienawidziła go za te wszystkie okropne słowa, które kiedykolwiek od niego usłyszała. Za to, że nie potrafiła pogodzić się z tym, że stał przed nią zupełnie inny człowiek, niż ten którego poznała. Za to, że nigdy nie czekał, nigdy nie tęsknił, nigdy nie próbował zrozumieć, podczas gdy ona zawsze była przy nim, czekając na choćby jedno ciepłe słowo. Za te zadziorne ogniki w jego oczach, które tak uwielbiała , które z czasem przygasły i zamieniły się w dwa zimne, czarne odmęty. A jednak najbardziej z tego wszystkiego nienawidziła samej siebie, za to, że tak go mimo to wszystko kochała.
-    Czułeś do mnie coś kiedykolwiek? - słowa wyrwały się z niej same, bez wcześniejszego uzgodnienia z właścicielką, a jednak sprawiło to jej ulgę, już od dawna to pytanie zaprzątało jej głowę, nie dając spokoju.
Kazou nadal stał odwrócony do niej tyłem, a jednak widziała, że zesztywniał słysząc jej pytanie.
-     Sakura, proszę Cię, nie zaczynaj...
            Ta odpowiedź jej wystarczyła. Odwróciła się nie na pięcie, opuszczając pomieszczenie bez słowa.



          Sasuke właśnie siedział w gabinecie Naruto patrząc jak ten przegląda papiery. Co chwile się mylił i klął pod nosem. Gdyby nie to, że przed chwilą załatwił mu pracę w ANBU od tak, bez żadnych egzaminów to na pewno by tak tego nie pozostawił i zaraz dodał jakiś trafny komentarz, ale w zaistniałej sytuacji, siląc się na choć namiastkę wdzięczności zachował ciszę. Zdradzał go jedynie lekki wykpiewczy uśmiech.
-  To już wszystko? - Naruto zignorował jego głos, nadal coś bazgrając w papierach. Sasuke powoli ogarniała irytacja, nie lubił kiedy ktos go lekceważył. Wstał z krzesła i gdy już zamierzał bez słowa opuścić pomieszczenie, powstrzymał go głos Naruto.
-    Czekaj... czekaj, jeszcze tylko tu podpisz.
          Naruto wciąż jeszcze najwyraźniej próbował zgrywać obrażonego, bo zrezygnował dziś z gadania do niego na każdym kroku. Jednak nie specjalnie go to obchodziło, a nawet odczuwał ulgę, że nie będzie musiał znosić jego bezsensownej paplaniny i udawania dobrych kolegów. Wstał i bez słowa podpisał świstek, nawet nie czytając jego treści.
-   Już wszystko? - odparł beznamiętnie nie patrząc w jego stronę.
-   No tak, wszystko, ale mam do Ciebie jeszcze jedna sprawę. - w jego tonie można było wyczuć prośbę.
          Sasuke przyjrzał mu się uważnie, próbując wywęszyć jaka głupota chodzi mu po głowie.
-   Ja dziś muszę siedzieć do późna w pracy, a muszę coś podrzucić Sakurze, nie wypada tak po nocy do kogoś chodzić, a Ty akurat teraz wracasz i mieszkasz po drodze... - odparł niewinnie, wiedząc, że ten nie będzie miał miał innego wyjścia jak przyjąć propozycję, w końcu on też dziś coś dla niego zrobił. - To grafik jej dyżurów w szpitalu, zaszły zmiany i trzeba jej to niezwłocznie wręczyć.
          Sasuke przeszło przez myśl, że nie miał oporów co do późnej pory, kiedy ostatnio wpadł do niego w nocy zapraszając na piwo, ale uznał, że im szybciej skończą rozmowę, tym szybciej pozbędzie się jego towarzystwa, więc zachował milczenie.
-   Dobra. - odparł bez protestów co nieco zdziwiło blondyna, Uchiha zazwyczaj nie by zgrywał dobrego samarytanina. - Ale nie wiem gdzie ona mieszka. - wcześniej odprowadził ją jedynie do wejścia na osiedle, więc nie miał zielonego pojęcia, który z domów zamieszkuje.
-    Na pewno go znajdziesz, nie da rady go przegapić...



     Całe południe spędziła na doprowadzaniu się do porządku. Po długiej, odprężającej kąpieli, zaaplikowaniu balsamów, perfum, odżywek, ułożeniu włosów i nałożeniu makijażu, który przykrył wszystkie troski wymalowane na twarzy, mogła wreszcie odetchnąć z ulgą. Czuła się lepiej, dużo lepiej. Zmyła z siebie ostatnie resztki wczorajszego wieczoru, tym samym pozbywając się ostatnich dowodów na to, że to wszystko w ogóle miało miejsce, że w tym uczestniczyła. Jeszcze tylko jedno – szminka. Przejechała po ustach czerwona pomadką. Czuła się lżej, spokojniej, znów mogła być przykładną panią domu, pogodną narzeczoną. Wszystko było znów jak dawniej, przynajmniej na pozór. Ale ta drobna ułuda dawała jej odetchnąć, zapomnieć o problemach, choć na chwilę.
          Przyjrzała się sobie w lustrze, idealnie ułożone włosy, nienaganny makijaż, schludne ubranie. W takim wydaniu czuła się o niebo lepiej. Taka zawsze była, albo raczej miała być – idealna, w końcu była kobietą jednej z ważniejszych osób w wiosce. Musiała pełnić funkcję reprezentacyjną swojego mężczyzny, na wszystkich spotkaniach, bankietach, była już do tego przyzwyczajona.
          Opuściła wolnym krokiem, prawie, że na palcach łazienkę, zmierzając korytarzem w stronę schodów prowadzących na parter. Gdy znalazła się na dole rozejrzała się po pomieszczeniu. Cisza. Najwyraźniej Kazuo już wyszedł do pracy. Wzięła głęboki oddech, po czym udała się na palcach, do czego zmusiły ją lodowate płytki położone na podłodze, w stronę wielkiego barku znajdującego się w salonie. Absynt, brandy, sake, whisky, rum, likier, znów whisky, wino, wino, nalewki, kiraso, griotte, gin, i znowu whisky... Kazuo miał się czym pochwalić. Barek był pokaźny, a uroku dopełniała przeszklona, podświetlana szybka, która przyciągała wzrok każdego gościa. Co prawda większość tego pokaźnego ekwipunku stanowiły prezenty, lecz i on sam lubował się w dobrych trunkach. Odnosiła wrażenie, że częściej wolał je kupować niż pić.
          Przyjrzała się uważnie butelkom, każdej z osobna, przypominając sobie w pamięci ich smak. Nie piła często, więc nie miała okazji poznać każdego z nich ale, nadrabiała to wyobraźnią. Patrząc na wymyślne kształty butelek i kolorowe etykietki i wyobrażając sobie jaki posmak mogą za sobą nieść. Jedno zdawało się słodkie, drugie zaś sprawiało wrażenie cierpkiego, gorzkiego...
...zachowujesz się jak dziecko...musisz wziąć się w garść...
Wyciągnęła niepewnie rękę.
...nikt nie ma czasu a Twoje fochy...
Padło na wino. Miał ich dużo, więc nie powinien nawet zauważyć tego drobnego braku. Druga dłonią, sięgnęła na półkę niżej, w stronę dużych, szklanych kielichów, pochwycając jeden z nich.
...będziemy mieli dziecko...
Chwila zawahania, wstyd, który jednak odpędziła od siebie równie szybko jak się pojawił. To przecież tylko jeden kieliszek, nic się nie stanie. Przecież tylko jeden...
          Odstawiła na chwilę swoją zdobycz, szukając pilota, jest. Muzyka, tego potrzebowała. Zamknęła oczy, odpędzając od siebie wszystkie myśli, wszystkie troski, jakby nie było niczego wokół, jakby istniała tylko ona, bez tych wszystkich problemów, wolna.
Podeszła do stolika, nalewając sobie trunku, aż po kraniec kieliszka, nie tak jak nakazywała etykieta. Zaśmiała się w myślach, gdyby zrobiła to na którymś z Jego oficjalnych, patetycznych bankietów na pewno spaliłby się ze wstydu i ją zganił, ale go tu nie było. Była tylko ona, sama.

            Obudziły ją rażące promienie słońca. Powoli podniosła powieki, nie do końca wiedząc gdzie się znajduje, jednak zaraz wszystko się rozjaśniło, była w ich sypiali. Leniwie przewróciła się na drugi bok, leżał tuż obok, tak słodko uśmiechając się przez sen. Przysunęła się do niego powoli, wtulając się w jego twardy tors. Jak dobrze było mieć go znowu. Nie cierpiała tych wszystkich przedłużających się misji, ale już był, to się liczyło. Odetchnęła głęboko, wdychając jego zapach, tak dobrze jej znany. Nagle poczuła jak jego silne ramiona oplatają ją, obudził się. Podniosła głowę w górę napotykając na jego hebanowe spojrzenie.
-  Ależ się wiercisz. - uśmiechnął się w jej stronę, przeczesując jej rozczochrane włosy. Zawsze uwielbiał się nimi bawić.


            Opróżniła kieliszek jednym haustem. Poczuła jak ciepło powoli rozlewa się po jej ciele. Tak o wiele lepiej. Zaczęła nieśmiało poruszać biodrami, wpasowując się w rytm muzyki, jednocześnie uzupełniając opróżniony przed chwilą kieliszek.


-    Tęskniłam. - odparła cicho, prawie że szeptem, nadal wpatrując się w jego twarz. Zaśmiał się.
-   Wiem. Nie mogłem nic poradzić, wiesz jaki jest Naruto, zawsze roztrzepany, wszystko pokręcił i trochę się zeszło, ale już jestem., wróciłem...
           Pochylił się muskając ją w czoło, zaśmiała się, a on zachęcony, tą ochoczą reakcja na tym nie poprzestał. Zaczął muskać jej nos, policzki, brodę, aż w końcu dotarł do ust, zatrzymał się. - Bardzo tęskniłaś? - oblizał delikatnie jej dolną wargę, po czym nagle wykonał obrót na skutek czego znalazła się pod nim. Tym razem sięgnął do jej ucha. Przeszedł ją dreszcz, gdy poczuła na nim jego gorący oddech.- Bardzo? - zaczął delikatnie całować jej małżowinę uszną, nie pomijając ani jednego skrawka powierzchni, po czym powoli zaczął przechodzić na szyję, jęknęła cicho.
         Uwielbiała te chwile gdy spotykali się po długiej rozłące, tak stęskniony, spragniony, słodszy i czulszy niż zwykle sprawiał, że zapominała o całej tej tęsknocie, o tym codziennym wyczekiwaniu, rozmyślaniu, błaganiu niebios by wrócił cały i zdrowy.


         Kolejny łyk, następny i następny. Czuła jak gorzkie łzy wzbierają pod jej powiekami. Nie była w stanie ich powstrzymać. Potknęła się, przewracając i ledwo ratując trzymany kieliszek. Gorzki szloch wyrwał się z jej krtani, skuliła się i oplotła dłońmi ciało.


-    Mm, chyba jesteś jeszcze piękniejsza, niż ostatnio, wiesz? - nie zaprzestając pocałunków, splótł jej dłonie ze swoimi. - Oblała się rumieńcem. - Uwielbiam jak się tak słodko peszysz, to już rok, a Ty nadal jesteś taka sama. - czuła, że się uśmiecha między pocałunkami. - I cała moja.
-  Tylko Twoja. - szepnęła pewnie, rozbudzona jego pieszczotami. Tego była pewna, tylko jego, zawsze jego.


             Kolejny, następny i następny, aż w końcu z butelki spłynęła ostatnia kropla. Wstała, chwiejny krokiem, podpierając się o ściany i ruszyła w stronę reszty trunków.


            Dochodziła siódma. Droga nie zajęła mu długo. Choć zdawało mu się, że opis Naruto; ten największy w okolicy, jest sporo przesadzony i będzie musiał znaleźć go na własną rękę, to musiał przyznać, że się co do niego pomylił. Rzeczywiście taki opis wystarczył. Gdy tylko dotarł na odpowiednie osiedle mieszkalne nie było wątpliwości. Wśród wielu skromnych, ładnych domków, bardzo do siebie podobnych pod względem architektonicznym wyróżniał się jeden. Elewacja budynku była bogato zdobiona wieloma bujnymi roślinami. Przed wejściem rozpościerał się wielki taras, wspierany na grubych śnieżnobiałych kolumnach. Nad nim znajdował się duży balkon z ozdobną poręczą, przybierającą różne wymyślne kształty. Drzwi były masywne i wielkie, z ciemnego drewna. Cały budynek był osadzony w wielkim, bujnym ogrodzie, przez który prowadziła wąska, kamienna dróżka. Całość jago zdaniem wyglądała okropnie, niczym mały pałacyk. Nie lubił takich starodawnych motywów, było to jego zdaniem po prostu tandetne. Jednak musiał przyznać, nieźle się ustawiła. Nawet Naruto nie wystawił sobie takiej chałupy, a przecież był Hokage, z pewnością było go stać. Mieszkał w skromnym, zwyczajnym domku.
             Obraz jaki miał przed sobą zaskoczył go, nie spodziewał się, że Sakura może gustować, w takim przepychu. Spodziewał się po niej czegoś małego, skromnego. Z resztą skąd miała w ogóle na coś takiego pieniądze, czyżby była aż tak dobrym medykiem?
Bramka była otwarta, wolnym krokiem, nadal uważnie się wszystkiemu przyglądając zmierzał w stronę drzwi. Gdy dotarł na miejsce nie zastał wielkiej, dziwacznej wajchy, j tak jak się spodziewał, a po prostu mały dzwonek po lewej stronie. Zadzwonił, nic, cisza, kolejny raz również. Już miał odwrócić się z przekonaniem, że nikogo nie zastał gdy nagle coś usłyszał. Wytężył słuch. Tak, ktoś powoli zmierzał w stronę wejścia.
                 Drzwi uchyliły się powoli, a to co za nimi zastał wprawiło go w osłupienie.
Sakura. Stała tam, ledwo trzymając się na nogach, cała umorusana przez rozmazany makijaż. Posklejane, mokre włosy, smugi od tuszu spływającego po policzkach, musiała płakać, a do tego czerwona szminka, której więcej było w około, niż na ustach. Do tego całe ubranie zalane były jakąś czerwoną cieczą, krew?
-    Co się stało? - zapytał niespokojnie w jednym susie znajdując się przy niej.
-   Dopiero gdy podszedł bliżej poczuł okropny swąd alkoholu. Wino. Była cała w winie. Spojrzał na nią zdziwiony do granic możliwości.
-   Nic... - odpowiedziała ledwo słyszalnie, wypuszczając w płuc powietrze. Stali blisko siebie, a że był sporo wyższy, musiała znacznie podnieść głowę, by spojrzeć na jego twarz. Przyjrzała mu się uważnie, po czym się uśmiechnęła. - Nic... nic... tylko... a co Ty tutaj właściwie robisz? - mówiąc to zachwiała się niebezpiecznie, łapiąc go za koszulę, i gdyby nie ramie, którym ja objął zapewne leżałaby już na ziemi.
-    Przyszedłem Ci to dać. - mówiąc to wręczył jej kartkę papieru. - To twoja nowa rozpiska godzin pracy, byłem u Naruto, a że mieszkam niedaleko, to prosił, żebym Ci to podrzucił. - Spojrzał na nią lekko rozbawiony, wiedząc, że i tak nie będzie jutro pamiętać, co do niej mówił.
-    Aaa....
                 Nie umiał ukryć rozbawienia.
-   Mogę wejść? - spojrzała na niego zdziwiona, a on nie czekając na jej reakcje wyminął ją i wszedł do środka. - Nieźle tu masz.
             Gdy wyszedł z krótkiego korytarza dokładnie zlustrował całe pomieszczenie, byli w salonie. Ku jego zdziwieniu dom w środku wyglądał zupełnie inaczej niż na zewnątrz, wszystko było umeblowane bardzo nowocześnie i minimalistycznie. Mało co widniało na wierzchu, żadnych wazoników, ramek ze zdjęciami, wszystko pochowane. Jedynie pośrodku na podłodze znajdował się niezły bajzel, ale to raczej nie był element wystroju, a skutek libacji alkoholowej Sakury. Na podłodze walały się na wpół pełne butelki drogich trunków. Musiał przyznać, że sam chętnie by tego skosztował, gdyby Sakura nie była już w takim stanie. Nagle przypomniał sobie o jej istnieniu, odwrócił się patrząc czy za nim idzie. Człapała wolno, podpierając się o ścianę, co chwilę znosiło ją na drugą stronę. Wyglądała przezabawnie, w nieładzie, bezbronna i tak pijana.
-    Puściłaś muzykę, tańczyłaś? - Sakura spłonęła rumieńcem, co dało mu odpowiedź. - Najpierw spotykam Cię samą w barze, a teraz to, nie sądziłem, że w ten sposób umilasz sobie wieczory. - podszedł do niej i spojrzał unosząc brwi.
-   Daruj sobie, nie mam dziś siły na twoje gadki. - mówiąc to odepchnęła go i usadowiła się na sofie podkulając nogi i pochwyciła z ławy kieliszek biorąc pokaźny łyk, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
-    I do tego jeszcze sama , za każdym razem sama, widzę, że nie jesteś zbytnio towarzyska.... - schylił się po czym pochwycił z podłogi jedną z butelek uważnie lustrując etykietkę - Amarone Bertani, rocznik tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty piąty, ładnie... Mogłaś wcześniej powiedzieć, że masz w domu taki ekwipunek, chętnie bym wpadł. - uśmiechnął się do niej wyjmując korek i podstawiając sobie pod nos.
-    Miałam Cie zaprosić, tylko po to żebyś mógł się u mnie się uchlać? - odwróciła się nagle w jego stronę, patrząc na niego mglistym wzrokiem. Wino w kieliszku wprawione w ruch pociekło kilkoma kroplami po ściance kieliszka mocząc jej palce, skrzywiła się po czym nieudolnie je oblizała nadal dzierżąc szkło w dłoni.
Sasuke rozbawiony przyglądał jej się uważnie.
-   A miałaś coś innego w planach dzisiejszego wieczoru, niż uchlanie się? Na coś innego też bym mógł wpaść, jestem otwarty na twoje propozycje. - mówiąc to rozłożył ramiona w zapraszający geście.
Sakura odstawiła kieliszek po czym spojrzała na niego rozzłoszczona. Znów robił sobie z niej żarty.
-   Spieprzaj, spieprzajcie wszyscy... - zamruczała pod nosem, przymrużyła powieki, chcąc by obraz nabrał ostrości po czym znów pochwyciła kieliszek.
            Sasuke podszedł do niej spokojnie. Widząc, że ten ruszył w jej stronę zaczęła przyglądać mu się zaniepokojona. Schylił się nad nią, patrząc prosto w jej oczy. Poczuła jak po ciele przechodzą jej ciarki, jednak zamiast kolejny raz go odepchnąć siedziała nieruchomo zdekoncentrowana, czekając na jego kolejny ruch. On zaśmiał się cicho po czym zabrał jej z ręki kieliszek nim zdążyła zareagować.


              Obudził ją potworny ból głowy. Usiadała na łóżku. Rozejrzała się niepewnie po pomieszczeniu. Była w sypialni. Nie pamiętała jak się w niej znalazła, ale inne wspomnienia powoli zaczynały z powrotem napływać. Napiła się. Ależ była głupia, jak mogła coś takiego zrobić, była w ciąży! Wyrzuty sumienia zaczynały przysłaniać nawet pulsujący ból głowy. Jak mogła!? Chciało jej się wymiotować, ale spostrzegła, że łazienka jest zajęta. To musiał być Kazuo. Zesztywniała. Czy to on zaniósł ja do sypialni? Czy widział ja w takim stanie? Poczuła jak wstyd i nerwy zgniatają jej żołądek. Była beznadziejna pod każdym względem. Słaba i głupia, nie potrafiła zadbać nawet o własne dziecko, nie zasługiwała na nie. Poczuła, że łzy znów cisną jej się do oczu. Spuściła głowę, i przykryła dłońmi twarz zanosząc się cichym szlochem. Cichutkim, prawie niedosłyszalnym. Kazuo. Musiał być wściekły. Mogła zabić jego dziecko, przecież tylko dla niego wciąż tu z nią był. Skuliła się, trzęsiona przez spazmy płaczu. Czuła do siebie odrazę, nie miała wątpliwości czemu jej nie chciał, czy ktoś taki nadawał się na żonę?
            Nagle drzwi do łazienki się otworzyły. W progu stanął Kazuo, najwyraźniej brał prysznic, bo włosy wciąż miał mokre i potargane. Spojrzał na nią, zauważył, że się obudziła. Niepewnie podniosła głowę spoglądając na niego przepraszająco, żałośnie. Jego twarz była wykrzywiona od wściekłości. Widziała jak zaciska mu się szczęka, a ręce zwijają w pieści. Przejął ją strach, nigdy go takiego nie widział, nigdy w aż takiej złości. Patrzył na nią przez chwilę w milczeniu po czym podszedł do niej w kilku susach. Zacisnęła powieki kuląc się jeszcze bardziej, po czym poczuła uderzenie. Zachwiała się łapiąc za policzek, palił niemiłosiernie.

11 komentarzy:

  1. No jestem pod wrażeniem!
    Rozdział mimo ciężkiej atmosfery i przytłaczającego opisu jaki panuje między Sakurą, a tym jej... nie mogę zapamiętać imienia... mniejsza, bardzo był przyjemny do czytania. Bardzo podoba mi się, że opisujesz uczucia, przemyślenia postaci. Ale chyba już cię za to chwaliłam... ^^
    Sakura jest moim zdaniem bardzo rozchwiana emocjonalnie, a nie nieodpowiedzialna. Kazuo, tak? Powinien bardziej ją zrozumieć i jakoś wspierać, a nie udawać. A może Sasuke by jej jakoś pomógł z tego wyjść?
    No nic, czekam na kolejny rozdział.

    PS: Zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział, nieco smuci, dołuje a nawet przytłacza, ale pewnie o to właśnie Ci chodziło. Tak szczerze to przeczytałam już kilka godzin temu ale zanim sobie to wszystko poukładałam i doszłam do etapu 'pisanie komentarza' musiało minąć kilka godzin - to oznacza, że rozdział wywarł na mnie dość duże wrażenie.
    No ale cóż się dziwić, w końcu nie co dzień kobieta w ciąży upija się do nieprzytomności. Ciekawie się robi.
    No i co nagle stało się z Sasuke? Był i nagle znika. Czyżby stało się coś ciekawego -.-
    Czytam, czytam i gdy już dochodzę do końcówki epizodu pojawia się u mnie taka myśli 'lada chwila, on ją pobije' i nagle takie jeb. uderzył ją. Myślałam że padnę. Co ja mam dziś z tym przepowiadaniem o.O
    Serdeczność jaką na początku okazał Kazuo ( nie martw się Darkness Down, ja tez nie potrafię nigdy zapamiętać i muszę sięgać po podpowiedź ) nieco mnie zadziwiła, nie znoszę takich udawanych uśmiechów. ;/ Do tego ten tekst o tym, że nigdy nie kocha Sakury i że ona jest dla niego nikim. Dobiłaś mnie tym.. Nie lubię tego kolesia. ^^
    Cóż, nie mogę się doczekać aż w końcu zacznie się coś dziać z SasuSaku.;3
    Buziaki ; ******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To 'zniknięcie' Sasuke wyjaśni się w następnym rozdziale, tak czułam, że ktoś to wyłapie:)
      Jeśli chodzi o to czy Kazuo nigdy jej nie kochał, to nie jest to dosłownie napisane, są to tylko przemyślenia Sakury, także nie można być co do tego do końca pewnym:>
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Hmm robi się u ciebie coraz ciekawiej.Masz bardzo dobre pomysły co do pisania bloga więc chętnie zagoszczę tu po raz kolejny aby śledzić Twoją twórczość.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj ja coś czuje, że moment SasuSaku już się wydarzył... i że to wcale nie Sakura bd winna śmierci dziecka, ale tatuś :/ allle czekam na dalszy ciąg, pozdrawiam, hayley :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, wpadłam przypadkiem, ale było warto ^^
    Rozdział świetny, doskonała długość, wciągająca treść, tylko trochę smutny. ¦<
    SasuSaku, tak? Nie wiem czemu, ale coraz bardziej nie lubię tej opcji. I nie lubię Sakur(w)y. Ty ją lubisz, więc przestanę po niej jechać, oky <3
    No nic. Wypale jeszcze standardowe pozdrawiam i czekam na next, heheszki xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dane mi było wejść na Twojego bloga i przeczytać Twoje opowiadanie, po komentarzu, który u mnie zostawiłaś (i za który również serdecznie dziękuję). Pewnie w końcu bym do Ciebie trafiła, bo tak dobre opowiadania nie przechodzą obok mnie obojętnie, ale mogłoby się to stać bardzo późno. A tak mogę już śledzić rozdziały u Ciebie, z niecierpliwością wyczekując kolejnych. Bo naprawdę jest się na co niecierpliwić. :) Jeśli pierwszy trzy rozdziały przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, to ten ostatni śledziłam z zapartym tchem i aż przeklęłam, kiedy się skończył. Mam ochotę napisać: dlaczego skończyłaś w takim momencie?!, ale to raczej nie ma sensu, bo sam zabieg jest oczywisty. I wyszło Ci to bardzo dobrze!
    Z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej. Atmosfera opowiadania oczywiście idzie równolegle z nastrojami Sakury i teraz, zgadzając się z osobami komentującymi przede mną, jest ona przytłaczająca i tak po prostu smutna. Ale że ja lubię takie nastroje, taki klimat, to czuję się jak w niebie! :D Więcej czarnych myśli, więcej przygnębienia - nie obrażę się. xD
    Kazuo nie lubię, samo imię już mi się źle kojarzy i odstrasza. Tacy marny aktorzy są jeszcze gorsi niż zwykłe dupki - taki to od razu powie Ci co jest na rzeczy i przynajmniej zostawi Cię w spokoju. taka Sakura trochę by sobie popłakała nad swoim losem, ale pewnie szybciej by się pozbierała niż teraz. Bo teraz obwinia dziecko, zaczyna go nienawidzić i tak naprawdę nie dziwię jej się, że się opiła. Jestem tylko ciekawa co się tam stało... Bo końcówka rozdziału strasznie tajemnicza i skłaniająca do wielu pytań. Czyżby Uchiha miał w tym swój udział? Oby. I oby relacje między nim a Sakurą ciągle rozwijały się tak dobrze. No, tak względnie dobrze. :)
    O, na koniec dodam, może najważniejszą rzecz w tym komentarzu, że bardzo podoba mi się Twój styl. Dużo ładnych opisów, wiele pięknych zdań i mało błędów. Na pewno będę dalej śledzić tą historię, to mogę obiecać z czystym sercem.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że mój blog Ci się spodobał, ja Twoje opowiadanie czytam od samego początku, choć wcześniej chyba udzielałam się jedynie niezalogowana, więc mogłaś nie zwrócić uwagi:)
      Miałam skończyć ten rozdział o dwa akapity wcześniej, więc i tak troszkę przedłużyłam:p
      Atmosfera jest trochę smutna i myślę, że przez większość opowiadania będzie podobna. Sakura jak wiadomo zbyt bujnego życia nie ma, jest raczej monotonne, a nie zamierzam wprowadzać tu jakiejś rozbudowanej akcji, więc większa część opowiadania będzie właśnie w podobnym tonie co już opublikowane rozdziały.
      Co do Sasuke to wszystko się okaże w następnym rozdziale, jak tylko znajdę trochę czasu by coś naskrobać, bo jakoś topornie mi to idzie:)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
    2. O, no widzisz! ^^ Do mnie trzeba wyraźnie, bo jeszcze jak trwa rok szkolny, to jestem nie do życia i niby zawsze coś czytam, ale specjalnie staram się nie wyszukiwać nowych blogów, żeby mnie nie ciągnęło do czytania ich. xD
      Wiesz, niby dwa akapity więcej, ale jak człowieka wciągnie, to najchętniej by w ogóle nie przestawał. Ja jak czytam książkę i mi się podoba, to muszę ją skończyć jeszcze w tym samym dniu, nie ważne ile miałaby stron.
      I cieszę się, że taki klimat opowiadania pozostanie już do końca. :) Tak naprawdę chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się narzekać na brak akcji, bo taki spokojny, może lekko monotonny, ale jakże uczuciowy jednocześnie, przebieg najbardziej mi odpowiada.
      W takim razie na koniec życzę Ci właśnie dużo weny i czasu, żeby nowy rozdział pisał się szybciutko. ^^

      Usuń
  7. Jejku jak ja uwielbiam twojego bloga. Jeszcze nie zetknęłam się z opowiadaniem tego typu, czy raczej nigdy nie czytałam ich zbyt długo, bo zwykle obrót spraw nie przypadał mi do gustu. U ciebie muszę przyznać, że z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz ciekawiej. Mnie również zainteresowało to nagłe "zniknięcie" Sasuke, tak sobie myślę, że może było nieprzyjemne spotkanie Kazuo, bo raczej wątpię, żeby zostawił Sakurę taką pijaną. No cóż, zobaczymy, mam nadzieję, że w następnym rozdziale wszystko wyjaśnisz. :3
    Bardzo fajnie opisujesz uczucia Sakury, pomimo tego, że nie miałam styczności z takim problemem w swoim życiu, czuję się, że doskonale ją rozumiem. Nie uważam dlatego, że całe to upicie się jej było głupstwem, po prostu lekkomyślne, ale i jej potrzebne.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, pisz szybciutko. :3
    Korzystając z okazji chciałabym poinformować o nowym rozdziale na sasuke-i-erin.blog.pl, i o moim nowym blogu: naruto-school-stories.blog.pl
    Pozdrawiam serdecznie i życzę si mnóstwa weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział:
    sasuke-i-erin.blog.pl
    Mam nadzieję, że sie spodoba. :3

    Tak przy okazji zapytam, kiedy pojawi się nowy rozdział, bo już nie mogę się doczekać. :3

    OdpowiedzUsuń