Na wstępie chciałam podziękować, za wszystkie miłe komentarze, bardzo się cieszę, że opowiadanie się komuś spodobało, to zawsze dużo dla autora znaczy:)
Nie pamiętam już kto, ale ktoś w komentarzu napisał, że zdaje mu się, że blog do końca mam już zaplanowany. To prawda, jeśli wszystkie rozdziały będą mniej więcej podobnej długości co ten, to całe opowiadanie powinno mieć 14 rozdziałów + epilog.
Obudził
ją dźwięk czajnika. Niepewnie rozejrzała się po pomieszczeniu,
szukając w otoczeniu wyjaśnienia swojego położenia. Jednak zaraz
powróciły wszystkie obrazy wczorajszej nocy. Salon połączony był
z kuchnią, więc nawet nie odwracając wzroku mogła usłyszeć
każdy Jego ruch. Kazuo najwyraźniej próbował uszykować sobie
śniadanie do pracy. Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie.
Siódma. Przeciągnęła się, wciąż jeszcze zaspana, po czym
nieśpiesznie wstała. Ustała w progu kuchni przypatrując mu się
niepewnie.
- Cześć.
- zachrypnięty głos był niepodważalnym dowodem jej wczorajszego,
mroźnego spaceru.
Kazuo
obrócił się na dźwięk jej głosu, wyraźnie zaskoczony jej
obecnością. Jednak zaraz jego twarz rozjaśnił promienny uśmiech.
Oderwał się od przystrajania kanapek, lustrując ją uważnie.
Podszedł do niej z wolna, po czym objął ją ramieniem, nadal
niepokojąco pogodny.
- Cześć
hulako, gdzie się wczoraj chodziło? - zapytał odgarniając jej z
twarzy kilka niesfornych włosów do tyłu. - Myślałem, że
jeszcze śpisz, jesteś głodna?
Sakura
spojrzała na niego niepewnie.
- Nie,
chyba nie. - potrząsnęła głową, sprowadzając odgarnięte przez
niego kosmyki na poprzednie miejsce.
Kazuo
zignorował ten gest, oderwał się od niej, powracając do
krzątaniny po kuchni. Sakura nadal przyglądała mu się z
niepokojem. Próbował grać. Te uśmiechy, czułe gesty, to nie był
on. Jej Kazuo już dawno nie było, zniknął nieodwracalnie.
- A
może herbaty? - odparł grzebiąc w półce nad blatem.
- Nie.
- odparła sucho, nadal nie ruszając się ani o krok.
Kazuo
odwrócił się w jej stronę, westchnął wyraźnie zirytowany i
jakby zmęczony, choć przecież dopiero co wstał. Nie dziwiło jej
to, czuła się tak samo – zmęczona i zrezygnowana. Miała
wrażenie, że przez jeden dzień postarzała się o kilkanaście
dobrych lat, nawet kroki zdawał się cięższe i wymagały jakby
więcej wysiłku. Była pewna, że po jej twarz także pozostawiała
wiele do życzenia. Nie zmyła wczorajszego makijażu,a podczas snu
drobinki tuszu pokruszyły jej się do oczu, przez co czuła teraz
drażniące pieczenie.
- Sakura...
- zaczął jednak nie zdążył skończyć, bo weszła mu w słowo.
- Przestań.
- ucięła chłodno, patrząc wprost na niego, zacisnęła pięści,
tak że paznokcie boleśnie wbijały jej się w skórę, skrzywiła
się. - Przestań udawać, że nic się nie stało, że jest w
porządku, nie musisz się nade mną litować, nie jestem małym
dzieckiem. - jej ton ze słowa na słowo stawał się coraz
głośniejszy, a wyraz twarzy bardziej zacięty.
Kazuo
pokręcił głową. Humor z jakim krzątał się jeszcze chwile temu
po kuchni momentalnie wyparował. Patrzył się teraz na nią
chłodno. Te oziębłe spojrzenie zawsze przyprawiało ją o
dreszcze.
- Eh...
Właśnie teraz zachowujesz się jak dziecko. - westchnął znużony.
- Czego chcesz? Czego oczekujesz Sakura? Masz dwadzieścia pięć
lat, nie piętnaście. Wiem, że najłatwiej jest kiedy ktoś nad
Tobą skacze i się użala, ale musisz wziąć się w garść.
Będziemy mieli dziecko. Nie układa nam się, ja tego nie ukrywam,
ale trzeba zmierzyć się z tym wszystkim, zachować
odpowiedzialnie. Nie odpowiadasz już tylko za siebie, nikt nie ma
czasu na Twoje fochy. - Kazuo zakończył oschle, po czym nie
oczekując na jej odpowiedz odwrócił się na pięcie i powrócił
do wykonywanych czynności.
Sakura
na powrót poczuła dobrze znaną gulę w gardle, która z każdym
jego słowem zwiększała swoją objętość, uniemożliwiając jej
odpowiedź. Tylko dziecko. Tylko dziecko go obchodziło, to przez nie
ta cała szopka, gra pozorów. Ona się nie liczyła, widział tylko
dziecko. Poczuła jak przepełnia ją złość, gorycz. Miał ją za
nic. Właśnie uświadomił jej to wystarczająco dosadnie. Miała
ochotę go uderzyć, chciała, żeby poczuł na własnej skórze,
chociaż namiastkę tego co musiała przez niego znosić, już od
dawna. Nienawidziła go, nienawidziła go za to, że była dla
niego nikim. Nienawidziła go za te wszystkie okropne słowa, które
kiedykolwiek od niego usłyszała. Za to, że nie potrafiła pogodzić
się z tym, że stał przed nią zupełnie inny człowiek, niż ten
którego poznała. Za to, że nigdy nie czekał, nigdy nie tęsknił,
nigdy nie próbował zrozumieć, podczas gdy ona zawsze była przy
nim, czekając na choćby jedno ciepłe słowo. Za te zadziorne
ogniki w jego oczach, które tak uwielbiała , które z czasem
przygasły i zamieniły się w dwa zimne, czarne odmęty. A jednak
najbardziej z tego wszystkiego nienawidziła samej siebie, za to, że
tak go mimo to wszystko kochała.
- Czułeś
do mnie coś kiedykolwiek? - słowa wyrwały się z niej same, bez
wcześniejszego uzgodnienia z właścicielką, a jednak sprawiło to
jej ulgę, już od dawna to pytanie zaprzątało jej głowę, nie
dając spokoju.
Kazou
nadal stał odwrócony do niej tyłem, a jednak widziała, że
zesztywniał słysząc jej pytanie.
- Sakura,
proszę Cię, nie zaczynaj...
Ta
odpowiedź jej wystarczyła. Odwróciła się nie na pięcie,
opuszczając pomieszczenie bez słowa.
Sasuke
właśnie siedział w gabinecie Naruto patrząc jak ten przegląda
papiery. Co chwile się mylił i klął pod nosem. Gdyby nie to, że
przed chwilą załatwił mu pracę w ANBU od tak, bez żadnych
egzaminów to na pewno by tak tego nie pozostawił i zaraz dodał
jakiś trafny komentarz, ale w zaistniałej sytuacji, siląc się na
choć namiastkę wdzięczności zachował ciszę. Zdradzał go
jedynie lekki wykpiewczy uśmiech.
- To
już wszystko? - Naruto zignorował jego głos, nadal coś bazgrając
w papierach. Sasuke powoli ogarniała irytacja, nie lubił kiedy
ktos go lekceważył. Wstał z krzesła i gdy już zamierzał bez
słowa opuścić pomieszczenie, powstrzymał go głos Naruto.
- Czekaj...
czekaj, jeszcze tylko tu podpisz.
Naruto
wciąż jeszcze najwyraźniej próbował zgrywać obrażonego, bo
zrezygnował dziś z gadania do niego na każdym kroku. Jednak nie
specjalnie go to obchodziło, a nawet odczuwał ulgę, że nie
będzie musiał znosić jego bezsensownej paplaniny i udawania
dobrych kolegów. Wstał i bez słowa podpisał świstek, nawet nie
czytając jego treści.
- Już
wszystko? - odparł beznamiętnie nie patrząc w jego stronę.
- No
tak, wszystko, ale mam do Ciebie jeszcze jedna sprawę. - w jego
tonie można było wyczuć prośbę.
Sasuke
przyjrzał mu się uważnie, próbując wywęszyć jaka głupota
chodzi mu po głowie.
- Ja
dziś muszę siedzieć do późna w pracy, a muszę coś podrzucić
Sakurze, nie wypada tak po nocy do kogoś chodzić, a Ty akurat
teraz wracasz i mieszkasz po drodze... - odparł niewinnie, wiedząc,
że ten nie będzie miał miał innego wyjścia jak przyjąć
propozycję, w końcu on też dziś coś dla niego zrobił. - To
grafik jej dyżurów w szpitalu, zaszły zmiany i trzeba jej to
niezwłocznie wręczyć.
Sasuke
przeszło przez myśl, że nie miał oporów co do późnej pory,
kiedy ostatnio wpadł do niego w nocy zapraszając na piwo, ale
uznał, że im szybciej skończą rozmowę, tym szybciej pozbędzie
się jego towarzystwa, więc zachował milczenie.
- Dobra.
- odparł bez protestów co nieco zdziwiło blondyna, Uchiha
zazwyczaj nie by zgrywał dobrego samarytanina. - Ale nie wiem gdzie
ona mieszka. - wcześniej odprowadził ją jedynie do wejścia na
osiedle, więc nie miał zielonego pojęcia, który z domów
zamieszkuje.
- Na
pewno go znajdziesz, nie da rady go przegapić...
Całe
południe spędziła na doprowadzaniu się do porządku. Po długiej,
odprężającej kąpieli, zaaplikowaniu balsamów, perfum, odżywek,
ułożeniu włosów i nałożeniu makijażu, który przykrył
wszystkie troski wymalowane na twarzy, mogła wreszcie odetchnąć z
ulgą. Czuła się lepiej, dużo lepiej. Zmyła z siebie ostatnie
resztki wczorajszego wieczoru, tym samym pozbywając się ostatnich
dowodów na to, że to wszystko w ogóle miało miejsce, że w tym
uczestniczyła. Jeszcze tylko jedno – szminka. Przejechała po
ustach czerwona pomadką. Czuła się lżej, spokojniej, znów mogła
być przykładną panią domu, pogodną narzeczoną. Wszystko było
znów jak dawniej, przynajmniej na pozór. Ale ta drobna ułuda
dawała jej odetchnąć, zapomnieć o problemach, choć na chwilę.
Przyjrzała
się sobie w lustrze, idealnie ułożone włosy, nienaganny makijaż,
schludne ubranie. W takim wydaniu czuła się o niebo lepiej. Taka
zawsze była, albo raczej miała być – idealna, w końcu była
kobietą jednej z ważniejszych osób w wiosce. Musiała pełnić
funkcję reprezentacyjną swojego mężczyzny, na wszystkich
spotkaniach, bankietach, była już do tego przyzwyczajona.
Opuściła
wolnym krokiem, prawie, że na palcach łazienkę, zmierzając
korytarzem w stronę schodów prowadzących na parter. Gdy znalazła
się na dole rozejrzała się po pomieszczeniu. Cisza. Najwyraźniej
Kazuo już wyszedł do pracy. Wzięła głęboki oddech, po czym
udała się na palcach, do czego zmusiły ją lodowate płytki
położone na podłodze, w stronę wielkiego barku znajdującego się
w salonie. Absynt, brandy, sake, whisky, rum, likier, znów whisky,
wino, wino, nalewki, kiraso, griotte, gin, i znowu whisky... Kazuo
miał się czym pochwalić. Barek był pokaźny, a uroku dopełniała
przeszklona, podświetlana szybka, która przyciągała wzrok każdego
gościa. Co prawda większość tego pokaźnego ekwipunku stanowiły
prezenty, lecz i on sam lubował się w dobrych trunkach. Odnosiła
wrażenie, że częściej wolał je kupować niż pić.
Przyjrzała
się uważnie butelkom, każdej z osobna, przypominając sobie w
pamięci ich smak. Nie piła często, więc nie miała okazji poznać
każdego z nich ale, nadrabiała to wyobraźnią. Patrząc na
wymyślne kształty butelek i kolorowe etykietki i wyobrażając
sobie jaki posmak mogą za sobą nieść. Jedno zdawało się
słodkie, drugie zaś sprawiało wrażenie cierpkiego, gorzkiego...
...zachowujesz
się jak dziecko...musisz wziąć się w garść...
Wyciągnęła
niepewnie rękę.
...nikt
nie ma czasu a Twoje fochy...
Padło
na wino. Miał ich dużo, więc nie powinien nawet zauważyć tego
drobnego braku. Druga dłonią, sięgnęła na półkę niżej, w
stronę dużych, szklanych kielichów, pochwycając jeden z nich.
...będziemy
mieli dziecko...
Chwila
zawahania, wstyd, który jednak odpędziła od siebie równie szybko
jak się pojawił. To przecież tylko jeden kieliszek, nic się nie
stanie. Przecież tylko jeden...
Odstawiła
na chwilę swoją zdobycz, szukając pilota, jest. Muzyka, tego
potrzebowała. Zamknęła oczy, odpędzając od siebie wszystkie
myśli, wszystkie troski, jakby nie było niczego wokół, jakby
istniała tylko ona, bez tych wszystkich problemów, wolna.
Podeszła
do stolika, nalewając sobie trunku, aż po kraniec kieliszka, nie
tak jak nakazywała etykieta. Zaśmiała się w myślach, gdyby
zrobiła to na którymś z Jego oficjalnych, patetycznych bankietów
na pewno spaliłby się ze wstydu i ją zganił, ale go tu nie
było. Była tylko ona, sama.
Obudziły
ją rażące promienie słońca. Powoli podniosła powieki, nie do
końca wiedząc gdzie się znajduje, jednak zaraz wszystko się
rozjaśniło, była w ich sypiali. Leniwie przewróciła się na
drugi bok, leżał tuż obok, tak słodko uśmiechając się przez
sen. Przysunęła się do niego powoli, wtulając się w jego twardy
tors. Jak dobrze było mieć go znowu. Nie cierpiała tych wszystkich
przedłużających się misji, ale już był, to się liczyło.
Odetchnęła głęboko, wdychając jego zapach, tak dobrze jej znany.
Nagle poczuła jak jego silne ramiona oplatają ją, obudził się.
Podniosła głowę w górę napotykając na jego hebanowe spojrzenie.
- Ależ
się wiercisz. - uśmiechnął się w jej stronę, przeczesując jej
rozczochrane włosy. Zawsze uwielbiał się nimi bawić.
Opróżniła
kieliszek jednym haustem. Poczuła jak ciepło powoli rozlewa się
po jej ciele. Tak o wiele lepiej. Zaczęła nieśmiało poruszać
biodrami, wpasowując się w rytm muzyki, jednocześnie uzupełniając
opróżniony przed chwilą kieliszek.
- Tęskniłam.
- odparła cicho, prawie że szeptem, nadal wpatrując się w jego
twarz. Zaśmiał się.
- Wiem.
Nie mogłem nic poradzić, wiesz jaki jest Naruto, zawsze
roztrzepany, wszystko pokręcił i trochę się zeszło, ale już
jestem., wróciłem...
Pochylił się muskając ją w czoło,
zaśmiała się, a on zachęcony, tą ochoczą reakcja na tym nie
poprzestał. Zaczął muskać jej nos, policzki, brodę, aż w końcu
dotarł do ust, zatrzymał się. - Bardzo tęskniłaś? - oblizał
delikatnie jej dolną wargę, po czym nagle wykonał obrót na
skutek czego znalazła się pod nim. Tym razem sięgnął do jej
ucha. Przeszedł ją dreszcz, gdy poczuła na nim jego gorący
oddech.- Bardzo? - zaczął delikatnie całować jej małżowinę
uszną, nie pomijając ani jednego skrawka powierzchni, po czym
powoli zaczął przechodzić na szyję, jęknęła cicho.
Uwielbiała
te chwile gdy spotykali się po długiej rozłące, tak stęskniony,
spragniony, słodszy i czulszy niż zwykle sprawiał, że zapominała
o całej tej tęsknocie, o tym codziennym wyczekiwaniu, rozmyślaniu,
błaganiu niebios by wrócił cały i zdrowy.
Kolejny
łyk, następny i następny. Czuła jak gorzkie łzy wzbierają pod
jej powiekami. Nie była w stanie ich powstrzymać. Potknęła się,
przewracając i ledwo ratując trzymany kieliszek. Gorzki szloch
wyrwał się z jej krtani, skuliła się i oplotła dłońmi ciało.
- Mm,
chyba jesteś jeszcze piękniejsza, niż ostatnio, wiesz? - nie
zaprzestając pocałunków, splótł jej dłonie ze swoimi. -
Oblała się rumieńcem. - Uwielbiam jak się tak słodko peszysz,
to już rok, a Ty nadal jesteś taka sama. - czuła, że się
uśmiecha między pocałunkami. - I cała moja.
- Tylko
Twoja. - szepnęła pewnie, rozbudzona jego pieszczotami. Tego była
pewna, tylko jego, zawsze jego.
Kolejny,
następny i następny, aż w końcu z butelki spłynęła ostatnia
kropla. Wstała, chwiejny krokiem, podpierając się o ściany i
ruszyła w stronę reszty trunków.
Dochodziła
siódma. Droga nie zajęła mu długo. Choć zdawało mu się, że
opis Naruto; ten największy w okolicy, jest sporo przesadzony i
będzie musiał znaleźć go na własną rękę, to musiał przyznać,
że się co do niego pomylił. Rzeczywiście taki opis wystarczył.
Gdy tylko dotarł na odpowiednie osiedle mieszkalne nie było
wątpliwości. Wśród wielu skromnych, ładnych domków, bardzo do
siebie podobnych pod względem architektonicznym wyróżniał się
jeden. Elewacja budynku była bogato zdobiona wieloma bujnymi
roślinami. Przed wejściem rozpościerał się wielki taras,
wspierany na grubych śnieżnobiałych kolumnach. Nad nim znajdował
się duży balkon z ozdobną poręczą, przybierającą różne
wymyślne kształty. Drzwi były masywne i wielkie, z ciemnego
drewna. Cały budynek był osadzony w wielkim, bujnym ogrodzie, przez
który prowadziła wąska, kamienna dróżka. Całość jago zdaniem
wyglądała okropnie, niczym mały pałacyk. Nie lubił takich
starodawnych motywów, było to jego zdaniem po prostu tandetne.
Jednak musiał przyznać, nieźle się ustawiła. Nawet Naruto nie
wystawił sobie takiej chałupy, a przecież był Hokage, z pewnością
było go stać. Mieszkał w skromnym, zwyczajnym domku.
Obraz
jaki miał przed sobą zaskoczył go, nie spodziewał się, że
Sakura może gustować, w takim przepychu. Spodziewał się po niej
czegoś małego, skromnego. Z resztą skąd miała w ogóle na coś
takiego pieniądze, czyżby była aż tak dobrym medykiem?
Bramka
była otwarta, wolnym krokiem, nadal uważnie się wszystkiemu
przyglądając zmierzał w stronę drzwi. Gdy dotarł na miejsce nie
zastał wielkiej, dziwacznej wajchy, j tak jak się spodziewał, a po
prostu mały dzwonek po lewej stronie. Zadzwonił, nic, cisza,
kolejny raz również. Już miał odwrócić się z przekonaniem, że
nikogo nie zastał gdy nagle coś usłyszał. Wytężył słuch. Tak,
ktoś powoli zmierzał w stronę wejścia.
Drzwi
uchyliły się powoli, a to co za nimi zastał wprawiło go w
osłupienie.
Sakura.
Stała tam, ledwo trzymając się na nogach, cała umorusana przez
rozmazany makijaż. Posklejane, mokre włosy, smugi od tuszu
spływającego po policzkach, musiała płakać, a do tego czerwona
szminka, której więcej było w około, niż na ustach. Do tego całe
ubranie zalane były jakąś czerwoną cieczą, krew?
- Co
się stało? - zapytał niespokojnie w jednym susie znajdując się
przy niej.
- Dopiero
gdy podszedł bliżej poczuł okropny swąd alkoholu. Wino. Była
cała w winie. Spojrzał na nią zdziwiony do granic możliwości.
- Nic...
- odpowiedziała ledwo słyszalnie, wypuszczając w płuc powietrze.
Stali blisko siebie, a że był sporo wyższy, musiała znacznie
podnieść głowę, by spojrzeć na jego twarz. Przyjrzała mu się
uważnie, po czym się uśmiechnęła. - Nic... nic... tylko... a co
Ty tutaj właściwie robisz? - mówiąc to zachwiała się
niebezpiecznie, łapiąc go za koszulę, i gdyby nie ramie, którym
ja objął zapewne leżałaby już na ziemi.
- Przyszedłem
Ci to dać. - mówiąc to wręczył jej kartkę papieru. - To twoja
nowa rozpiska godzin pracy, byłem u Naruto, a że mieszkam
niedaleko, to prosił, żebym Ci to podrzucił. - Spojrzał na nią
lekko rozbawiony, wiedząc, że i tak nie będzie jutro pamiętać,
co do niej mówił.
- Aaa....
Nie
umiał ukryć rozbawienia.
- Mogę
wejść? - spojrzała na niego zdziwiona, a on nie czekając na jej
reakcje wyminął ją i wszedł do środka. - Nieźle tu masz.
Gdy
wyszedł z krótkiego korytarza dokładnie zlustrował całe
pomieszczenie, byli w salonie. Ku jego zdziwieniu dom w środku
wyglądał zupełnie inaczej niż na zewnątrz, wszystko było
umeblowane bardzo nowocześnie i minimalistycznie. Mało co widniało
na wierzchu, żadnych wazoników, ramek ze zdjęciami, wszystko
pochowane. Jedynie pośrodku na podłodze znajdował się niezły
bajzel, ale to raczej nie był element wystroju, a skutek libacji
alkoholowej Sakury. Na podłodze walały się na wpół pełne
butelki drogich trunków. Musiał przyznać, że sam chętnie by tego
skosztował, gdyby Sakura nie była już w takim stanie. Nagle
przypomniał sobie o jej istnieniu, odwrócił się patrząc czy za
nim idzie. Człapała wolno, podpierając się o ścianę, co chwilę
znosiło ją na drugą stronę. Wyglądała przezabawnie, w
nieładzie, bezbronna i tak pijana.
- Puściłaś
muzykę, tańczyłaś? - Sakura spłonęła rumieńcem, co dało mu
odpowiedź. - Najpierw spotykam Cię samą w barze, a teraz to, nie
sądziłem, że w ten sposób umilasz sobie wieczory. - podszedł do
niej i spojrzał unosząc brwi.
- Daruj
sobie, nie mam dziś siły na twoje gadki. - mówiąc to odepchnęła
go i usadowiła się na sofie podkulając nogi i pochwyciła z ławy
kieliszek biorąc pokaźny łyk, nie zaszczycając go nawet
spojrzeniem.
- I
do tego jeszcze sama , za każdym razem sama, widzę, że nie jesteś
zbytnio towarzyska.... - schylił się po czym pochwycił z podłogi
jedną z butelek uważnie lustrując etykietkę - Amarone Bertani, rocznik tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty piąty, ładnie... Mogłaś wcześniej
powiedzieć, że masz w domu taki ekwipunek, chętnie bym wpadł. -
uśmiechnął się do niej wyjmując korek i podstawiając sobie pod
nos.
- Miałam
Cie zaprosić, tylko po to żebyś mógł się u mnie się uchlać?
- odwróciła się nagle w jego stronę, patrząc na niego mglistym
wzrokiem. Wino w kieliszku wprawione w ruch pociekło kilkoma
kroplami po ściance kieliszka mocząc jej palce, skrzywiła się po
czym nieudolnie je oblizała nadal dzierżąc szkło w dłoni.
Sasuke
rozbawiony przyglądał jej się uważnie.
- A
miałaś coś innego w planach dzisiejszego wieczoru, niż uchlanie
się? Na coś innego też bym mógł wpaść, jestem otwarty na
twoje propozycje. - mówiąc to rozłożył ramiona w zapraszający
geście.
Sakura
odstawiła kieliszek po czym spojrzała na niego rozzłoszczona.
Znów robił sobie z niej żarty.
- Spieprzaj,
spieprzajcie wszyscy... - zamruczała pod nosem, przymrużyła powieki,
chcąc by obraz nabrał ostrości po czym znów pochwyciła
kieliszek.
Sasuke
podszedł do niej spokojnie. Widząc, że ten ruszył w jej stronę
zaczęła przyglądać mu się zaniepokojona. Schylił się nad nią,
patrząc prosto w jej oczy. Poczuła jak po ciele przechodzą jej
ciarki, jednak zamiast kolejny raz go odepchnąć siedziała
nieruchomo zdekoncentrowana, czekając na jego kolejny ruch. On
zaśmiał się cicho po czym zabrał jej z ręki kieliszek nim
zdążyła zareagować.
Obudził
ją potworny ból głowy. Usiadała na łóżku. Rozejrzała się
niepewnie po pomieszczeniu. Była w sypialni. Nie pamiętała jak się
w niej znalazła, ale inne wspomnienia powoli zaczynały z powrotem
napływać. Napiła się. Ależ była głupia, jak mogła coś
takiego zrobić, była w ciąży! Wyrzuty sumienia zaczynały
przysłaniać nawet pulsujący ból głowy. Jak mogła!? Chciało jej
się wymiotować, ale spostrzegła, że łazienka jest zajęta. To
musiał być Kazuo. Zesztywniała. Czy to on zaniósł ja do
sypialni? Czy widział ja w takim stanie? Poczuła jak wstyd i nerwy
zgniatają jej żołądek. Była beznadziejna pod każdym względem.
Słaba i głupia, nie potrafiła zadbać nawet o własne dziecko, nie
zasługiwała na nie. Poczuła, że łzy znów cisną jej się do
oczu. Spuściła głowę, i przykryła dłońmi twarz zanosząc się
cichym szlochem. Cichutkim, prawie niedosłyszalnym. Kazuo. Musiał
być wściekły. Mogła zabić jego dziecko, przecież tylko dla
niego wciąż tu z nią był. Skuliła się, trzęsiona przez spazmy
płaczu. Czuła do siebie odrazę, nie miała wątpliwości czemu jej
nie chciał, czy ktoś taki nadawał się na żonę?
Nagle
drzwi do łazienki się otworzyły. W progu stanął Kazuo,
najwyraźniej brał prysznic, bo włosy wciąż miał mokre i
potargane. Spojrzał na nią, zauważył, że się obudziła.
Niepewnie podniosła głowę spoglądając na niego przepraszająco,
żałośnie. Jego twarz była wykrzywiona od wściekłości. Widziała
jak zaciska mu się szczęka, a ręce zwijają w pieści. Przejął
ją strach, nigdy go takiego nie widział, nigdy w aż takiej złości.
Patrzył na nią przez chwilę w milczeniu po czym podszedł do niej
w kilku susach. Zacisnęła powieki kuląc się jeszcze bardziej, po
czym poczuła uderzenie. Zachwiała się łapiąc za policzek, palił
niemiłosiernie.
No jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńRozdział mimo ciężkiej atmosfery i przytłaczającego opisu jaki panuje między Sakurą, a tym jej... nie mogę zapamiętać imienia... mniejsza, bardzo był przyjemny do czytania. Bardzo podoba mi się, że opisujesz uczucia, przemyślenia postaci. Ale chyba już cię za to chwaliłam... ^^
Sakura jest moim zdaniem bardzo rozchwiana emocjonalnie, a nie nieodpowiedzialna. Kazuo, tak? Powinien bardziej ją zrozumieć i jakoś wspierać, a nie udawać. A może Sasuke by jej jakoś pomógł z tego wyjść?
No nic, czekam na kolejny rozdział.
PS: Zapraszam do siebie.
Ten rozdział, nieco smuci, dołuje a nawet przytłacza, ale pewnie o to właśnie Ci chodziło. Tak szczerze to przeczytałam już kilka godzin temu ale zanim sobie to wszystko poukładałam i doszłam do etapu 'pisanie komentarza' musiało minąć kilka godzin - to oznacza, że rozdział wywarł na mnie dość duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńNo ale cóż się dziwić, w końcu nie co dzień kobieta w ciąży upija się do nieprzytomności. Ciekawie się robi.
No i co nagle stało się z Sasuke? Był i nagle znika. Czyżby stało się coś ciekawego -.-
Czytam, czytam i gdy już dochodzę do końcówki epizodu pojawia się u mnie taka myśli 'lada chwila, on ją pobije' i nagle takie jeb. uderzył ją. Myślałam że padnę. Co ja mam dziś z tym przepowiadaniem o.O
Serdeczność jaką na początku okazał Kazuo ( nie martw się Darkness Down, ja tez nie potrafię nigdy zapamiętać i muszę sięgać po podpowiedź ) nieco mnie zadziwiła, nie znoszę takich udawanych uśmiechów. ;/ Do tego ten tekst o tym, że nigdy nie kocha Sakury i że ona jest dla niego nikim. Dobiłaś mnie tym.. Nie lubię tego kolesia. ^^
Cóż, nie mogę się doczekać aż w końcu zacznie się coś dziać z SasuSaku.;3
Buziaki ; ******
To 'zniknięcie' Sasuke wyjaśni się w następnym rozdziale, tak czułam, że ktoś to wyłapie:)
UsuńJeśli chodzi o to czy Kazuo nigdy jej nie kochał, to nie jest to dosłownie napisane, są to tylko przemyślenia Sakury, także nie można być co do tego do końca pewnym:>
Pozdrawiam.
Hmm robi się u ciebie coraz ciekawiej.Masz bardzo dobre pomysły co do pisania bloga więc chętnie zagoszczę tu po raz kolejny aby śledzić Twoją twórczość.:)
OdpowiedzUsuńOj ja coś czuje, że moment SasuSaku już się wydarzył... i że to wcale nie Sakura bd winna śmierci dziecka, ale tatuś :/ allle czekam na dalszy ciąg, pozdrawiam, hayley :)
OdpowiedzUsuńHej, wpadłam przypadkiem, ale było warto ^^
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, doskonała długość, wciągająca treść, tylko trochę smutny. ¦<
SasuSaku, tak? Nie wiem czemu, ale coraz bardziej nie lubię tej opcji. I nie lubię Sakur(w)y. Ty ją lubisz, więc przestanę po niej jechać, oky <3
No nic. Wypale jeszcze standardowe pozdrawiam i czekam na next, heheszki xD
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dane mi było wejść na Twojego bloga i przeczytać Twoje opowiadanie, po komentarzu, który u mnie zostawiłaś (i za który również serdecznie dziękuję). Pewnie w końcu bym do Ciebie trafiła, bo tak dobre opowiadania nie przechodzą obok mnie obojętnie, ale mogłoby się to stać bardzo późno. A tak mogę już śledzić rozdziały u Ciebie, z niecierpliwością wyczekując kolejnych. Bo naprawdę jest się na co niecierpliwić. :) Jeśli pierwszy trzy rozdziały przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, to ten ostatni śledziłam z zapartym tchem i aż przeklęłam, kiedy się skończył. Mam ochotę napisać: dlaczego skończyłaś w takim momencie?!, ale to raczej nie ma sensu, bo sam zabieg jest oczywisty. I wyszło Ci to bardzo dobrze!
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej. Atmosfera opowiadania oczywiście idzie równolegle z nastrojami Sakury i teraz, zgadzając się z osobami komentującymi przede mną, jest ona przytłaczająca i tak po prostu smutna. Ale że ja lubię takie nastroje, taki klimat, to czuję się jak w niebie! :D Więcej czarnych myśli, więcej przygnębienia - nie obrażę się. xD
Kazuo nie lubię, samo imię już mi się źle kojarzy i odstrasza. Tacy marny aktorzy są jeszcze gorsi niż zwykłe dupki - taki to od razu powie Ci co jest na rzeczy i przynajmniej zostawi Cię w spokoju. taka Sakura trochę by sobie popłakała nad swoim losem, ale pewnie szybciej by się pozbierała niż teraz. Bo teraz obwinia dziecko, zaczyna go nienawidzić i tak naprawdę nie dziwię jej się, że się opiła. Jestem tylko ciekawa co się tam stało... Bo końcówka rozdziału strasznie tajemnicza i skłaniająca do wielu pytań. Czyżby Uchiha miał w tym swój udział? Oby. I oby relacje między nim a Sakurą ciągle rozwijały się tak dobrze. No, tak względnie dobrze. :)
O, na koniec dodam, może najważniejszą rzecz w tym komentarzu, że bardzo podoba mi się Twój styl. Dużo ładnych opisów, wiele pięknych zdań i mało błędów. Na pewno będę dalej śledzić tą historię, to mogę obiecać z czystym sercem.
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo mi miło, że mój blog Ci się spodobał, ja Twoje opowiadanie czytam od samego początku, choć wcześniej chyba udzielałam się jedynie niezalogowana, więc mogłaś nie zwrócić uwagi:)
UsuńMiałam skończyć ten rozdział o dwa akapity wcześniej, więc i tak troszkę przedłużyłam:p
Atmosfera jest trochę smutna i myślę, że przez większość opowiadania będzie podobna. Sakura jak wiadomo zbyt bujnego życia nie ma, jest raczej monotonne, a nie zamierzam wprowadzać tu jakiejś rozbudowanej akcji, więc większa część opowiadania będzie właśnie w podobnym tonie co już opublikowane rozdziały.
Co do Sasuke to wszystko się okaże w następnym rozdziale, jak tylko znajdę trochę czasu by coś naskrobać, bo jakoś topornie mi to idzie:)
Również pozdrawiam.
O, no widzisz! ^^ Do mnie trzeba wyraźnie, bo jeszcze jak trwa rok szkolny, to jestem nie do życia i niby zawsze coś czytam, ale specjalnie staram się nie wyszukiwać nowych blogów, żeby mnie nie ciągnęło do czytania ich. xD
UsuńWiesz, niby dwa akapity więcej, ale jak człowieka wciągnie, to najchętniej by w ogóle nie przestawał. Ja jak czytam książkę i mi się podoba, to muszę ją skończyć jeszcze w tym samym dniu, nie ważne ile miałaby stron.
I cieszę się, że taki klimat opowiadania pozostanie już do końca. :) Tak naprawdę chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się narzekać na brak akcji, bo taki spokojny, może lekko monotonny, ale jakże uczuciowy jednocześnie, przebieg najbardziej mi odpowiada.
W takim razie na koniec życzę Ci właśnie dużo weny i czasu, żeby nowy rozdział pisał się szybciutko. ^^
Jejku jak ja uwielbiam twojego bloga. Jeszcze nie zetknęłam się z opowiadaniem tego typu, czy raczej nigdy nie czytałam ich zbyt długo, bo zwykle obrót spraw nie przypadał mi do gustu. U ciebie muszę przyznać, że z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz ciekawiej. Mnie również zainteresowało to nagłe "zniknięcie" Sasuke, tak sobie myślę, że może było nieprzyjemne spotkanie Kazuo, bo raczej wątpię, żeby zostawił Sakurę taką pijaną. No cóż, zobaczymy, mam nadzieję, że w następnym rozdziale wszystko wyjaśnisz. :3
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisujesz uczucia Sakury, pomimo tego, że nie miałam styczności z takim problemem w swoim życiu, czuję się, że doskonale ją rozumiem. Nie uważam dlatego, że całe to upicie się jej było głupstwem, po prostu lekkomyślne, ale i jej potrzebne.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, pisz szybciutko. :3
Korzystając z okazji chciałabym poinformować o nowym rozdziale na sasuke-i-erin.blog.pl, i o moim nowym blogu: naruto-school-stories.blog.pl
Pozdrawiam serdecznie i życzę si mnóstwa weny. ;*
Zapraszam serdecznie na nowy rozdział:
OdpowiedzUsuńsasuke-i-erin.blog.pl
Mam nadzieję, że sie spodoba. :3
Tak przy okazji zapytam, kiedy pojawi się nowy rozdział, bo już nie mogę się doczekać. :3