czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 3

                Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – nie tak mówią? Jednak na ile jest to tylko utarte powiedzenie, a na ile prawda? Cechą, której w sobie od zawsze nienawidziła było tchórzostwo. Już za młodu gdy doskonaliła się jako shinobi ta cecha jej doskwierała. Częściej musiała się mierzyć sama ze sobą, ze swoimi lękami niż z rzeczywistym wrogiem. I zmaga się z nimi do dziś. Spójrzmy prawdzie w oczy - kim jest człowiek bez odwagi, zaparcia, siły do walki z przeciwnościami losu? Jest zwykłym tchórzem. Jest Sakurą Haruno we własnej osobie. Często zastanawiała się czy te wszystkie nachodzące ja myśli były wynikiem przewrażliwienia i zaniżonej samooceny czy była po prostu realistką, która umiała trzeźwo spojrzeć na własną osobę. Każdemu czegoś brakuje. Nie ma ludzi idealnych - mężnemu rozwagi, mądremu samokrytyki, sumiennemu humoru. Lecz coraz częściej nachodziło ją nieodparte wrażenie, że jest ona zlepkiem jedynie tych niedoskonałości i wad. Nie osiągnęła w życiu nic z czego mogłaby być teraz dumna, nic dzięki czemu ktoś inny mógłby być dumny z niej, niczego co wyróżniałoby ją spośród szarego zgiełku bezbarwnych ludzi, z którymi się właśnie mijała.
               Gdy skończyli kolacje niezręczna atmosfera wcale nie wyparowała, ale ulgą dla obojga było to, że mogą w końcu odejść od stołu i zwiększyć zdecydowanie za małą odległość jaka ich od siebie dzieliła. Gęsta atmosfera, która panowała w powietrzu ciągle przybierała na sile i nie pozwalała jej na niczym skupić rozszalałych myśli.
             W końcu, wieczorową porą, napięcie sięgnęło zenitu. Sakura nie myśląc za wiele, weszła szybkim krokiem do łazienki. Nie było to proste zadanie, bo na jej nieszczęście, wszystkie potrzebne jej rzeczy znajdowały się w tej, która była połączona z ich felerną sypialnią, i niestety tylko przez nią można było się do niej dostać. Na szczęście Kazuo po jej wyjściu otworzył okno i woń niedawnych kochanków zastąpiło rześkie, wieczorne powietrze. Gdy dotarła do celu pochwyciła czarną, małą kosmetyczkę, po czym wcisnęła ją do czarnej, skórzanej torebki, już leciutko schodzonej, ale wciąż ulubionej, którą przewiesiła przez ramię. Szybkim krokiem opuściła pomieszczenie, po drodze zgarniając szary sweterek, na wypadek chłodu. Zbiegła ze schodów, po czym równie szybkim krokiem opuściła mieszkanie nie dostrzegając wlepionego w nią zdziwionego spojrzenia Kazuo.
              Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania znacznie zwolniła kroku, szła teraz niepewnie przez uliczki miasta. Karciła się w myślach za to, że zarzuciła na siebie jedynie to liche okrycie. Ostre, chłodne powietrze coraz bardziej zaczynało jej doskwierać, więc nieco przyspieszyła kroku. Po krótkim namyśle uznała, że lepiej będzie gdzieś wstąpić. Padło na stary, pobliski bar, nie był to przemyślany wybór, a po prostu pierwsze na co się natknęła. Zmarznięta nie zamierzała być zbyt wybredna wybredna.
            Tawerna pełna była przepoconych, leciwych, przyprószonych siwizną pijaczków, którzy łypali na nią co chwilę, uśmiechając się zaczepnie. Nie reagowała. Prześlizgnęła się niezgrabnie między stolikami w stronę barmana z zapytaniem o toaletę.
                   Zdziwiło ją trochę, że w tak obskurnym miejscu, przepełnionym mężczyznami, była damska toaleta. Po co właściciel nadstawiał się na dodatkowe koszty i montował damską łazienkę w miejscu gdzie zupełnie nie ma kobiet? Jednak zaraz odgoniła od siebie głupie myśli. Ku jej zaskoczeniu pomieszczenie nie wyglądało najgorzej. Zapewne właśnie dlatego, że przed nią przez dobrych kilka lat prócz sprzątaczek nikt tu nie zaglądał.
Zaśmiała się w myślach uświadamiając sobie, że od dobrego roku nigdzie nie wychodziła, a jak już się na to zebrała to wybrała starą, obskurną, pijacką tawernę, no cóż....
            Ustała przed lustrem i przyjrzała się sobie uważnie – to nie był z pewnością jej najlepszy dzień. Łzy już dawno wyschły, ale nadal pozostawało wszystko inne co ze sobą niosły – pozostałości rozmazanego makijażu, wytartego wcześniej jedynie z grubsza, zapuchnięte, podkrążone oczy, popękane wargi. Po dłuższych oględzinach stwierdziła, że jedynie włosy w miarę normalnie się prezentowały.
Wiedziała, że normalną kolejnością rzeczy jest wpierw doprowadzenie się w domu do porządku, a dopiero później wyjście do ludzi, a nie odwrotnie, ale wiedziała, że nie wytrzymałaby tam ani minuty dłużej. Ani minuty dłużej z jego obcym spojrzeniem, dłońmi, których już nie mogła zamknąć w swoich, ramionami, w które nie mogła nie tulić, w ciszy, choć kilka ciepłych słów mogło ukoić całą jej rozpacz. W końcu przecież była tchórzem, musiała uciec, nie umiała zmierzyć się z rzeczywistością.
                Gdy doprowadziła już się do porządku, wyjęła z torebki perfumy o zapachu magnolii, roztarła je w odpowiednich miejscach dopełniając efekt, po czym już dużo pewniejszym krokiem udała się z powrotem do barmana. Miała ochotę się dziś upić. Zawsze powtarzała, że zapijanie smutków to głupota i jedynie pogłębia problem, a nie go rozwiązuje, ale w tej chwili miała gdzieś własne rady. Jedynym czego teraz pragnęła było upicie się w sztok, by szum w głowie zagłuszył te wszystkie okropne obrazy, które krążyły jej po głowie, tylko tego teraz pragnęła. I zrobiłaby to bez wahania, gdyby nie stan w jaki się znajdowała, przeklęła siarczyście w myślach, złą na sama siebie. Żeby nie móc nawet się napić, gdy okazuje się, że dla faceta, z którym chciało się być do swoich ostatnich dni jest się tak naprawdę nikim, że pieprzył inną, co tydzień w jej łóżku, żeby w takiej sytuacji nie móc się nawet zalać w trupa w barze!? Były to co prawda dopiero pierwsze tygodnie ciąży, ale to nie zmieniało faktu, że alkoholu spożywać nie mogła. Tak więc już nie tylko przygnębiona, ale i zła przez niemoc jaką czuła i beznadzieje w jakiej się znalazła usiadła przy jednym z wolnych stolików, sącząc ze słomki sok pomarańczowy. W przekonaniu, że nie wygląda dziś najlepiej utwierdzał ją fakt, że nawet pijane, prawie, że do nieprzytomności, podstarzałe towarzystwo przy sąsiednim stoliku nie była zainteresowane jej obecnością, choć była jedyną kobietą w barze.


             Im bardziej zbliżał się do niej, tym bardziej upewniał się w przekonaniu, że to nie może być ona. Była zbyt krucha, zbyt delikatna, by mógł spotkać ją w takim miejscu. Stanął za jej plecami upajając się ostatnimi chwilami niepewności. Stał tak i czekał, jak głupi, czekał i wpatrywał się w nią uparcie. Była blada niczym zjawa, prawie że prześwitująca. Drobne ramiona, lekko przykulone, sprawiały wrażenie niepewności, zlęknienia. Siedziała tak chwiejnie, jakby zaraz miała zapaść się w sobie. Co Ci jest? Czemu nie siedzisz pewnie, nie wzbudzasz zainteresowania, podziwu, przecież jesteś kobietą, przyszłaś tu, sama, siedzisz wśród tej hołoty, przyszłaś tu, w tak obskurne miejsce. Skoro się na to odważyłaś to gdzie twój tupet się podział?
            Sasuke ze spokojem obserwował jak dziewczyna zaczyna zdawać sobie sprawę z czyjejś obecności za sobą i odwraca się powoli. Przez chwilę przygląda się mu uważnie, lekko zdziwiona, jakby próbując sobie przypomnieć skąd go zna, jednak zaraz niepewność zastąpił wstrząs i szok. Zaczyna błądzić wzrokiem po całej jego sylwetce, szukając czegoś co byłoby zaprzeczeniem, że to ON przed nią stoi. Lecz w końcu jej spojrzenie ustaje. Już wie, przypatruje mu się w ciszy, nerwowo przełykając ślinę i co chwilę spuszczając wzrok by po chwili spojrzenie znów mogło powrócić na jego twarz. Sasuke lekko rozbawiony tym aktem zaskoczenia ledwo powstrzymuje uśmiech, który ciśnie mu się na usta. Jednak pozostaje niewzruszony, poważny.
- Mogę się przysiąść?
- Jasne, siadaj. - Sakura nadal śledzi uważnie każdy jego ruch, jakby bała się, że wzrok płata jej figle, a Sasuke zaraz ulotni się pozostawiając ja samą.
- Myślałem, że Naruto rozgłosił już wszystkim tę mało radosna nowinę, ale widzę, że do Ciebie nie dotarła. - teraz już nie udaje mu się powstrzymać chwilowego uśmiechu.
Bawi go to jakie wywołuje w ludziach emocje, że sam widok takiej szumowiny jak on odejmuje mowę. W sumie to nie ma ochoty z nią rozmawiać, po prostu upaja się jej niepewnością, strachem i szokiem. Czy to nie kusząca propozycja pociągnąć to dalej?
- Nie miałam z nim ostatnio kontaktu, więc nie miał okazji mi powiedzieć. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś zobaczę Cię w tych stronach. - ku niezadowoleniu Sasuke z każdym słowem zaczyna mówić pewniej.
- Też się tego nie spodziewałem, prawdę mówiąc nic się tu nie zmieniło – prócz Ciebie dodaje w myślach. - Te same twarze, te same budynki, ciągle to samo jedno wielkie gówno i ludzie, którzy nie mają odwagi wyściubić nosa poza nie.
        Z Sakury uciekła z tym zdaniem cała niepewność, a zastąpił ją gniew. Jednak odpowiedziała równie opanowanym głosem co przedtem.
- Myślisz, że Twoje życie jest więcej warte? Myślisz, że jest warte, bo więcej widziałeś, żyłeś ciekawiej? Ci ludzie, o których mówisz osiągnęli to co chcieli – nabrała powietrza do płuc, po czym odezwała się chłodniej i nieco ciszej. - Mają swój dom, rodzinę, mają to czego pragnęli. Co z tego, że więcej widziałeś, skoro mniej wiesz? Ty tak jak ja, nie masz nic, jesteś nikim. - urwała, jakby poczuła, że się zagalopowała.
             Sasuke wysłuchał jej uważnie, nie odzywając się przez cały monolog. Nie szczególnie interesowała go jej opinia co do niego i jego życia. Nie, ona nie interesowała go w ogóle. Przypatrywał się Sakurze, jej nagłej zmianie nastroju, nagłej bojowości i pewności co do własnych słów. Musiał przyznać, że go zaintrygowała. Wcześniej mógł czytać z niej jak z otwartej księgi, widział każdą emocje wymalowana na jej twarzy, teraz nie był już co do tego wszystkiego pewny. Stanowiła dla niego pewnego rodzaju zagadkę. I chociaż nigdy nie był zainteresowany zgłębianiem odruchów i emocji ludzkich, to ona go zaciekawiła. Zapewne oczekiwała odpowiedzi na swoje argumenty, jednak on zwrócił uwagę na coś innego.
- Uważasz, że nie masz nic, że jesteś nikim jak ja? - uśmiechnął w dziwnym grymasie. - Jesteś przy mnie, przy tym wszystkim co wyrządziłem anielskim stworzeniem, ideałem moralnym. Nie wiesz z kim rozmawiasz. Łajdactwo to w moim przypadku słaby komplement, dobrze to wiesz, nie wiem czy nazwałbym się nikim, zapewne kimś o wiele gorszym. Przyrównujesz się do mnie? Ci ludzie... przecież żyjesz jak oni, chcesz tego co oni, nic Cię od nich nie odróżnia. - przy ostatnich słowach jego ostry ton znacznie złagodniał, jakby mówił do małego, nierozumnego dziecka.
- Co Ty o mnie wiesz. - wysyczała.
- Nie wiem nic Sakura, nic. - uśmiechnął się. - Zamierzasz mi powiedzieć? - odparł unosząc brwi , zabierając jej już pustą szklankę soku stojącą na stoliku i obracając ją w dłoni. - Może drinka? - Spoglądał cały czas na wpół rozbawiony, za wpół zaciekawiony prosto w jej oczy.
- Nie, wracam do domu. - odparła na powrót niepewnie.
- Odprowadzę Cię. - przytaknęła mu ruchem głowy w geście zgody.
Bez słowa wstali, Sasuke nakazał jej ruchem dłoni by szła pierwsza, po czym udał za nią w stronę drzwi.
               Zdawało jej się, że czuje jego oddech na karku, jednak po szmerze stawianych kroków oszacowała, że nie może być w tak małej odległości od niej i szybko odgoniła od siebie dziwne myśli.

                   Szli ramię w ramię w ciszy. Sakura wpatrzona w czubki własnych butów, próbując się ogrzać, oplotła się ramionami, pocierając dłońmi.
- Zimno Ci?
- Nie. - wiedział, że to nieprawda, ale jej suchą odpowiedź pozostawił bez komentarza.

         Kolejne minuty ciszy mijały. Sakura co chwile spoglądała na niedawnego rozmówcę. Szedł pewnie, z wysoko uniesioną głową, wpatrzony przed siebie. Na pewno czuł na sobie jej spojrzenie, a jednak udawał, że go nie zauważa. Musiała stwierdzić, że te lata przez, które go nie widziała tylko dodały mu uroku. Rysy twarzy się wyostrzyły, sylwetka zmężniała. Tylko oczy nadal pozostały identyczne. Dwa czarne węgle, nie wyrażające żadnych emocji. Jednak miały coś w sobie,od dzieciństwa je w nim uwielbiała. Podobne spojrzenie miał Kazuo, może o ton jaśniejsze, równie chłodne i nieodgadnione, kochała się w nie wpatrywać, a jednocześnie się ich bała. Czy normalny człowiek może mieć, tak puste, zimne spojrzenie? Jej myśli owładnął Kazuo, zesztywniała. Co robił? O czym teraz myślał? Czy tego wieczoru choć przez chwilę przemknęła mu po głowie myśl, czemu wyszła, po co? Czy się martwił? Na pewno nie.                 To nie ona zaprzątała jego myśli, byłą tą drugą, gorszą, nie godną uwagi.    Przygnębienie znowu powróciło, za zdwojoną siłą. Nie była na to gotowa, skuliła się w sobie chcąc przegnać nerwowy skurcz brzucha, jednak szła bez słowa dalej.
                    Sasuke zauważył, że coś jest nie tak, jednak nie zamierzał się odzywać.

                 Kazuo.. jak mógł być wobec niej tak obojętny? Przecież pamiętała jaki był kiedyś, pamiętała ton jego głosu, gdy mówił, że kocha, ten cudowny, lekko zadziorny uśmiech, gdy odpowiadała mu tym samym. I ta pewność, pewność, że przy niej będzie, gdzie to się podziało? Co ta druga miała w sobie, że mi Cię zabrała? Miłość tak szybko nie przemija, jeśli przemija, nie jest miłością. I nagle się zatrzymała. Czy kochał ją kiedyś? Czy kiedykolwiek czuł do niej to o czym ją zapewniał? Czy była tylko nudną stabilizacją, kobietą do dbania o dom, o wyprasowanie koszuli na wyjście? Do pocieszenia po nieudanej misji, kłótni z przełożonym? Od ciepłego śniadania w...
- Sakura, co się stało? Czemu ustałaś? - zdekoncentrowany ton Sasuke, który wpatrywał się w nią jak na wariatkę, wyrwał ją z zamyślenia.
- Utkwiła w nim wzrok, przygryzając dolna wargę.
- Ja - słowa nie chciały opuścić jej krtani odchrząknęła. - Nie chcę jeszcze wracać. - starała się by jej ton zabrzmiał lekko i obojętnie, ale jedynie żałośnie zaskomlała. Skarciła się w w myślach za tą chwilową słabość. Weź się w garść Sakura! - Duszno mi, chcę się jeszcze trochę przewietrzyć. - zdawała sobie sprawę jak beznadziejne było te kłamstwo, ale nic innego nie przyszło jej do głowy. Wiedziała, że Sasuke od razu je przejrzał, ale była też pewna, że nie da tego po sobie poznać, taki był.
- Przyglądał się jej przez krótką chwilę, jakby nie wiedząc co odpowiedzieć, po czym westchnął.
- Dobrze... skoro źle się czujesz.


              Szedł nieco zdezorientowany w poszukiwaniu czegoś na czym można by było przysiąść. Sakura szła za nim niepewnie, trochę speszona. Miał wrażenie, że ma do czynienia z dzieckiem, szła za nim bez słowa, posłusznie, znów wpatrzona w podłogę, jakby bała się, że zaraz się potknie i przewróci. Widział jej zagubienie, wstyd wymalowany na jej twarzy, gdy próbowała go okłamać. Zastanawiało go, co mogło, aż tak zmartwić człowieka takiego jak Sakura, przynajmniej taką Sakurę, jaka pamiętał- gdy miała problem, krzyczała, płakała, uwielbiała się żalić i płakać komuś w rękaw.
         Dotarli do celu. Weszli właśnie do małego, nieco zaniedbanego parku i usiedli na pierwszej ławce od wejścia.
                Siedzieli tak długo w ciszy, nie spoglądając w swoja stronę.
- Przepraszam, że Cię tu zaciągnęłam, wiem, że jest późno, ale...
- I tak pewnie nie mógłbym zasnąć, nie cierpię pełni, jest za jasno. - mówiąc to wskazał głową na księżyc.
- Przestań, jest piękny. - powiedziała już nieco spokojniejsza, nadal wpatrując się w górę.
- Natura nie może być piękna, wschód słońca, zachód, pełnia, to tylko krajobraz, nie wiem co ludzie w tym widzą. Oczy kłamią, są zawodne. Czyny ludzkie mogą być piękne, słowa, ale nie widoki.
              Sakura zaśmiała się cicho. Co on mógł o tym wiedzieć.
- Oczy kłamią? Oczy z tego wszystkiego są najbardziej godne wiary.. Człowieka nigdy nie poznasz, nawet jeśli myślisz, że znasz go na wylot, nie wiesz o nim nic. Człowiek sam siebie nie jest w stanie do końca poznać, nie mówiąc o osobach trzecich. Wśród ludzi nie ma tylko czerni i bieli, jesteśmy pazerni, zazdrośni, egoistyczni, impulsywni, jesteśmy źli, nie piękni. A słowa? Słowa to jedno wielkie kłamstwo, nie warto wierzyć w żadne.
              Sasuke przysłuchiwał jej się w zadumie, po czym uśmiechnął się dziwnie.
- Chyba gorszy dzień, co? - westchnął.
- Chyba tak... - odwróciła głowę w jego stronę. Ich spojrzenia na krótką chwilę się spotkały, jednak zaraz speszona odwróciła wzrok. - Pewnie jesteś zmęczony, chyba powinniśmy już iść...
- Dochodzi czwarta, zaraz zacznie się przejaśniać, spóźniłaś się trochę z zamartwianiem o moje zmęczenie, już i tak nie zasnę. - odparł uważnie się jej przypatrując. - Ale nie martw się, przebaczę Ci to. Kobiety mają męczący nawyk... zawsze w nocy nachodzi je chęć na moje towarzystwo. - uśmiechnął się do niej zadziornie, co zdecydowanie nie pasowało do Uchihy jakiego znała.

            Sakura, poczuła, że płoną jej policzki. Jak on śmiał się z niej podśmiewać!? Podniosła na niego rozjuszony wzrok, a ten widząc to obdarzył ją jeszcze szerszym uśmiechem. Już zbierała się na dosadną odpowiedź, gdy ten nachylił się ku niej. Zesztywniała zdezorientowała. Nagle otoczył ją zapach korzennych perfum i ciepło bijące od jego ciała. Wpatrywała się w niego oniemiała, gdy ten nadal uśmiechał się tak niejasno. Nachylił się nad jej uchem, gorącym oddechem sprawiając, że przebiegły ją dreszcze. Próbowała się opanować i zebrać myśli, jednak jego zapach i gorący oddech na skórze sprawiały, że brakło jej tchu.
- Żartowałem, nie denerwuj się tak Sakuro. - odparł rozbawiony. Bawienie się nią wyraźnie sprawiało mu zabawę. Odepchnęła go od siebie rozdrażniona.
- Spieprzaj Uchiha.
- A chciałem odprowadzić Cię do domu, przepadło.. - odparł śmiertelnie poważnie, jak to miał w zwyczaju, jednak Sakura znając go nie od dziś, wiedziała, że nadal żartuje.
               Tym razem uśmiechnęła się, ale nic nie odpowiedziała. Przez te lata już zapomniała już jaki potrafił być pewny siebie i złośliwy. A może nie zapomniała, może taki nie był? Nie przypominała sobie żeby kiedykolwiek wcześniej był w nastroju do strojenia sobie żartów. A jednak udało mu się. Może nie rozbawił jej swoją ironią i sarkazmem, ale na pewno sprawił, że zapomniała, choć na chwilę. O przytłaczających ją problemach. O tym wszystkim przez co się dziś tu znalazła, zamiast leżeć w łóżku, myśląc, że ucieczka da jej choć chwilę wytchnienia.
                  Kim on był, że tak łaknęła jego towarzystwa, co takiego w sobie miał, że nie potrafiła oderwać od niego wzroku?
                    Zdała sobie sprawę, że od kilku minut siedzą w ciszy, która powoli zaczyna robić się uciążliwa. Przypomniała sobie, że to ona go tu zaciągnęła, męcząc swoim towarzystwem i nagle zrobiło jej się głupio. Zaczęła w myślach szukać tematu, który mógłby zażegnać, to niezręczne milczenie, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Obrała więc ten najbardziej banalny i beznadziejny. Odezwała się niepewnie.
- Właściwie... Czemu tu ze mną przyszedłeś? - odparła spoglądając na niego. Widziała, że nieco zaskoczyła go tym pytaniem, bo milczał przez chwilę zamyślony, jakby nie wiedząc co odpowiedzieć. Mimo, iż zapytała o to, bo było to pierwsze, co przyszło jej do głowy, to zdała sobie sprawę, że rzeczywiście ciekawi ją odpowiedź. - Mogłeś przecież odstawić mnie tu i iść do domu, przynajmniej mógłbyś się wyspać.
             Skupiła się na swoich paznokciach, a dokładniej, na obdzieraniu ich z blado czerwonego lakieru.
- Nie mam pojęcia, sam się nad tym zastanawiam, padam dziś z nóg... - odparł nadal zastanawiając się nad pytaniem. - Może Cię to zdziwi, ale nie myślę, nad każdym swoim ruchem, nie planuje co zamierzam robić kilka godzin przed faktem. - dodał sarkastycznie. - Ale rzeczywiście, nie było to najlepsze posunięcie. Rano ten idiota, Uzumaki ma pomóc znaleźć mi robotę, a nie śpię już drugi dzień, nie wiem czy zniosę w takich okolicznościach jego paplaninę... - westchnął zmęczony.
- Gorsze dni? - powtórzyła jego wcześniejszą wypowiedź skierowaną do niej unosząc brwi i przykładając dłoń do brody z udawanym zaciekawieniem.
- Ostatnio miewam same gorsze dni, idzie przywyknąć. - westchnął poważnie pod nosem, na wpół do niej na wpół do samego siebie.
- Musisz mnie tego nauczyć...
Zmierzył ją pytającym wzrokiem.
- Przywykania do gorszych dni. - Spojrzał się na nią zdziwiony, ale nic nie odpowiedział.
          Wstał bez słowa dając jej do zrozumienia, że pora wracać. Podążyła za nim. Rzeczywiście, dopiero teraz zorientowała się, że zaczęło świtać, wyjście na wieczorny spacer, które planowała gdy opuszczała mieszkanie zdecydowanie się przedłużyło. Szedł przed nią, nie patrząc nawet czy podąża za jego krokami, znów zimny, obojętny, taki jakim go zapamiętała.


 
                 Gdy przekroczyła próg domu uderzyło ją uczucie znanej duchoty. Przechodząc przez salon rozejrzała się uważnie, szukając znanych tęczówek drugiego domownika. Spał. Nagle na powrót przytłoczyły ją wszystkie okropne myśli, których chciała się wyzbyć uciekając wieczorem. Wszystkie obrazy na nowo zaczęły pojawiać się w głowie, wszystkie wspomnienia powróciły. Poczuła się jak pijana, niepewnym krokiem doszła do kanapy znajdującej się pośrodku salonu. 
                     Spał. Nie czekał na nią. Nie przemknęło mu przez myśl, że jest późno, że coś mogło jej się stać. Tak jak zawsze jej, gdy jego misje przedłużały się choć o jeden dzień. Siedziała wtedy zawsze w oknie, na parapecie pijąc kawę i wyczekując, choć oczy odmawiały posłuszeństwa, zawsze wyczekiwała, by tylko zobaczyć w oddali jego zbliżającą się sylwetkę, i móc chwile potem rzucić mu się w ramiona. Poczuć na powrót tą pewność i bezpieczeństwo jakie ze sobą niósł. A on spał, nie obchodziło go co się z nią dzieje. Zdusiła szloch który cisnął jej się na usta. Mogłoby go to obudzić, a ostatnim czego teraz potrzebowała, było jego towarzystwo.
                    Położyła się powoli na kanapie, przykrywając cienkim kocykiem złożonym na łóżku na takie właśnie nagłe potrzeby. Włączyła telewizję. Jaskrawe, ruchliwe i głośne plamy zaczęły przemykać po ekranie. Było po czwartej, wiedziała ,że już nie zaśnie, ale mimo to skuliła się na kanapie podciągając koc pod brodę i zamknęła oczy starając się stracić świadomość, choć na chwilę. 
                         Nagle przypomniała sobie o Sasuke. Przypomniała sobie o uczuciu jakim kiedyś go darzyła, uśmiech sam wcisnął się jej na usta. To było takie błahe, dziecinne, jak bardzo chciałaby powrócić teraz do tamtych czasów, szczeniackich zauroczeń. A jednak dziś, gdy wstał dając jej do zrozumienia, że pora wracać, miała ochotę złapać go za rękaw i nie puszczać, prosząc by nie odchodził, jak dziecko. Bo właśnie tak się, z nim czuła, jak dziecko. Wraz z nim powróciły wszystkie wspomnienia z dzieciństwa, z którymi już dawno się pożegnała. Zmarnował sobie znaczną część życia, ale i tak był w lepszej sytuacji niż ona. Będzie miał pracę, znajdzie sobie kobietę, jest przystojny, na pewno znajdzie. Ona tkwiła z dzieckiem, poczętym z mężczyzną, który nawet nie krył się z tym, że była dla niego nikim, jedynie zbędnym problemem. Z mężczyzną, z którym nie była nawet w stanie spać w jednym łóżku, którego nienawidziła, dla którego byłaby w stanie zrobić wszystko, mimo iż on zupełnie tego nie chciał. Nie miała nic.

11 komentarzy:

  1. Wow... to był naprawdę fajny rozdział. Przeczytałam przed chwilą wszystkie Twoje notki i muszę przyznać , że są naprawdę dobre. Szkoda mi Sakury , ale mam nadzieję, że Sasuke jej pomoże i wszystko będzie dobrze.
    Życzę weny i miłych wakacji

    http://familijna-zgoda.blogspot.com/ Jak chcesz to wpadnij :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Na wstępie zaznaczę, że musisz mi wybaczyć, ponieważ z racji, że jest już trochę późno nie jestem w stanie wysilić się na jakiś długi komentarz, który w pełni by pokazał moje zadowolenie z tego, że zaczęłam czytać Twoje opowiadanie. Powiem Ci szczerze - dawno się nie natknęłam na coś tak świeżego! Czytałam wiele opowiadań SasuSaku, jednakże jeszcze nie natknęłam się na takie z podobną fabułą do Twojego. Na prawdę sytuacje jakie tu opisujesz, a także w jaki sposób je opisujesz - bardzo mi się podobają! Życzę Ci powodzenia i dużo weny! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;) Pozdrawiam - Norikooo

    OdpowiedzUsuń
  3. Hym... a więc wczoraj natknęłam się na twojego bloga, a że lubię SasuSaku to postanowiłam poczytać. I powiem ci szczerze, że już od pierwszych zdań zaczęło mi się ono podobać. Piszesz bardzo dobrze, błędy nie rzucają się w oczy, nie ma wielu powtórzeń i co dla mnie bardzo cenne - opisujesz uczucia bohaterów, a nie tzw " wstałam, zjadłam, poszłam do pracy". Też bardzo chciałabym się tego nauczyć... Również muszę przyznać, że sama historia jest bardzo wciągająca i zmusza czytelnika by pozostał przy niej jak najdłużej.
    Oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    ~ Darkness Down.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze to nie jestem największą fanką SasuSaku, ale Twój blog mnie mile zaskoczył. Piszesz po prostu świetnie. Rozdziały są długie i ciekawe w przeciwieństwie do moich ^.^'.
    Jeśli chcesz wpadnij też na mojego bloga - he-is-like-heroin.blogspot.com
    Ostrzegam, jest o GaaSaku ;D
    Na pewno dodaję Cię do obserwowanych i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również natknęłam się na Twojego bloga niedawno i zaskoczył mnie kompletnie wszystkim! Niesamowicie wykrojone charaktery, prawdopodobna, niecukierkowa historia, problemy, niezwykłe opisy, nietuzinkowość, no i magiczne, pełne uroku i nie wiem jak to nazwać... inteligencji (?) dialogi Sakury z Sasuke oraz szablon, wszystko to sprawia wrażenie, ze mogłabym codziennie od nowa czytać Twoje opowiadanie i nie znudziłoby mi się (czytałam wszystko już 3 razy, bloga znam od 4 dni:D). Zastanawiają mnie dalsze losy malucha, bo jakoś nie wyobrażam sobie Sasuke zajmującego się cudzym dzieckiem, ale może mnie zaskoczysz, bo sprawiasz wrażenie autorki mającej zaplanowane wydarzenia od początku do końca ;)no i mam nadzieje, że Sakura powie mu o swoim stanie, żeby jej sekret wszystkiego nie zepsuł. I jeszcze pytanko: naprawdę opiszesz tylko 2 msc??? Jeśli tak to mam nadzieję, że dzień po dniu :D Twoja nowa czytelniczka, właściwie to już fanka, hayley :D daj znać kd next :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okey już wiem kd next :D to Twój jedyny blog? hayley

      Usuń
  6. Niesamowicie mnie cieszy, że komuś podoba się stworzona przeze mnie historia, nie spodziewałam się tylu miłych słów naraz:) Piszę, bo lubię, ale naprawdę miło jest usłyszeć, że ktoś oprócz mnie przeczytał to co tworzę. Na adresy, które zostawiliście na pewno zajrzę, jak tylko znajdę chwilę.
    To mój jedyny blog, nie pierwszy, bo dwa lata temu również próbowałam coś tam pisać, ale można powiedzieć, że pierwszy, do którego podeszłam poważnie, pisany z przyjemnością, i który mam zamiar doprowadzić do końca:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ohayo! Wpadłam na twojego bloga właściwie przypadkiem i prawdę mówiąc na pewno nie żałuję. Historia dopiero się rozkręca, więc na pewno jeszcze tu zajrzę, lubię takie "świeże" blogi. :3
    Bardzo podoba mi się twój styl pisania, czyta się lekko, przyjemnie i łatwo wczuć się w tekst. Jedyne co troszkę mnie raziło to przecinki, które czasem pojawiały się niepotrzebnie. A tak, to moje oczy niczego złego nie zauważyły. ;D
    Sakura nie ma łatwego życia i chodź zwykle za nią nie szczególnie przepadam tak u ciebie mi się spodobała. ;3
    Najbardziej podobał mi się fragment z rozmowy z Sasuke. Ten o oczach, ludziach i słowach, mam nadzieję, że wiesz, który mam na mysli. :3
    Ja osobiście uważam tak samo jak Sakura, ludzie na pewno nie są dobrzy, słowa nie zawsze szczere, a to co widzimy jest z tych trzech opcji najbardziej wiarygodne. Tak więc jeszcze raz powiem, że bardzo mi się to podobało. :3
    Ogółem opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie, widać, że masz na nie ciekawy pomysł i piszesz z sercem, dlatego na pewno z chęcią ty zajrzę. Jeśli nie stanowiłoby to dla ciebie problemu to proszę o powiadamianie mnie o nowych notkach u mnie na blogu. ;D
    Korzystając z okazji chciałabym cię równiez na niego zaprosić: sasuke-i-erin.blog.pl
    Tak więc nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział i życzyć ci dużo weny. Pozdrawiam gorąco. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio mam straszną fazę na czytanie sasusake, bądź czegoś w tym stylu, dlatego zajrzałam na spis i takim oto sposobem znalazłam się na twoim blogu. Co prawda nie czytałam poprzednich rozdziałów, ale zaraz to nadrobię, ponieważ muszę przyznać, że podoba mi się jak piszesz i mam zamiar wpadać tutaj częściej.
    Co do rozdziału, to z tego co wyczytałam, to Sakura jest bardzo załamana z powodu, iż była kiedyś z Sasuke, ale teraz już nie są, a ona nadal go kocha, a on nie wykazuje żadnych ciepłych uczuć w stosunku co do niej. Strasznie jej źle i nie może sobie z tym pogodzić. Dodatkowym utrudnieniem jest jego powrót... Biedna Sakura. Ale cieszę się, że ukazujesz Sasuke jako bad boya, ponieważ najbardziej lubię go w takim wydaniu. Nie przepadam natomiast jak robią z niego... żeby brzydko nie mówić: ciotę.
    Nie chce mi się wypisywać wszystkich błędów (a o ile mnie oko nie myli było sporo interpunkcyjnych, ale i ja z nimi mam problemy) ale to kilka z nich:
    Wiedziała, że normalną[...]- Brakło ci marginesu i w innych miejscach tak samo.
    ramionami, w które nie mogła nie tulić- Nie rozumiem tego zdania... Może lepiej i logiczniej by brzmiało: ramionami, w które nie mogła się już wtulić.
    zawsze w nocy nachodzi je chęć na moje towarzystwo.- IF YOU KNOW WHAT I MEAN, ahahahaha ;p
    Chociaż w sumie takie błędy, a nie błędy ;p
    Podoba mi się, że rozdział nie jest krótki na co najmniej 4 akapity, tylko dłuższy. I w sumie nie wiem co mam więcej pisać, także to chyba tyle z mojej strony :)
    Pozdrawiam ciepło.
    [ KRÓLOWA KIER ]

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję, za komentarz:) Nie do końca jest tak jak napisałaś, ale nie będę Ci niczego zdradzać, skoro masz zamiar przeczytać od początku to sama się zorientujesz:)

    OdpowiedzUsuń