Nie ma tego
złego, co by na dobre nie wyszło – nie tak mówią? Jednak na ile
jest to tylko utarte powiedzenie, a na ile prawda? Cechą, której w
sobie od zawsze nienawidziła było tchórzostwo. Już za młodu gdy
doskonaliła się jako shinobi ta cecha jej doskwierała. Częściej
musiała się mierzyć sama ze sobą, ze swoimi lękami niż z
rzeczywistym wrogiem. I zmaga się z nimi do dziś. Spójrzmy
prawdzie w oczy - kim jest człowiek bez odwagi, zaparcia, siły do
walki z przeciwnościami losu? Jest zwykłym tchórzem. Jest Sakurą
Haruno we własnej osobie. Często zastanawiała się czy te
wszystkie nachodzące ja myśli były wynikiem przewrażliwienia i
zaniżonej samooceny czy była po prostu realistką, która umiała
trzeźwo spojrzeć na własną osobę. Każdemu czegoś brakuje. Nie
ma ludzi idealnych - mężnemu rozwagi, mądremu samokrytyki,
sumiennemu humoru. Lecz coraz częściej nachodziło ją nieodparte
wrażenie, że jest ona zlepkiem jedynie tych niedoskonałości i
wad. Nie osiągnęła w życiu nic z czego mogłaby być teraz dumna,
nic dzięki czemu ktoś inny mógłby być dumny z niej, niczego co
wyróżniałoby ją spośród szarego zgiełku bezbarwnych ludzi, z
którymi się właśnie mijała.
Gdy
skończyli kolacje niezręczna atmosfera wcale nie wyparowała, ale
ulgą dla obojga było to, że mogą w końcu odejść od stołu i
zwiększyć zdecydowanie za małą odległość jaka ich od siebie
dzieliła. Gęsta atmosfera, która panowała w powietrzu ciągle
przybierała na sile i nie pozwalała jej na niczym skupić
rozszalałych myśli.
W końcu,
wieczorową porą, napięcie sięgnęło zenitu. Sakura nie myśląc
za wiele, weszła szybkim krokiem do łazienki. Nie było to proste
zadanie, bo na jej nieszczęście, wszystkie potrzebne jej rzeczy
znajdowały się w tej, która była połączona z ich felerną
sypialnią, i niestety tylko przez nią można było się do niej
dostać. Na szczęście Kazuo po jej wyjściu otworzył okno i woń
niedawnych kochanków zastąpiło rześkie, wieczorne powietrze. Gdy
dotarła do celu pochwyciła czarną, małą kosmetyczkę, po czym
wcisnęła ją do czarnej, skórzanej torebki, już leciutko
schodzonej, ale wciąż ulubionej, którą przewiesiła przez ramię.
Szybkim krokiem opuściła pomieszczenie, po drodze zgarniając szary
sweterek, na wypadek chłodu. Zbiegła ze schodów, po czym równie
szybkim krokiem opuściła mieszkanie nie dostrzegając wlepionego w
nią zdziwionego spojrzenia Kazuo.
Gdy tylko
przekroczyła próg mieszkania znacznie zwolniła kroku, szła teraz
niepewnie przez uliczki miasta. Karciła się w myślach za to, że
zarzuciła na siebie jedynie to liche okrycie. Ostre, chłodne
powietrze coraz bardziej zaczynało jej doskwierać, więc nieco
przyspieszyła kroku. Po krótkim namyśle uznała, że lepiej będzie
gdzieś wstąpić. Padło na stary, pobliski bar, nie był to
przemyślany wybór, a po prostu pierwsze na co się natknęła.
Zmarznięta nie zamierzała być zbyt wybredna wybredna.
Tawerna
pełna była przepoconych, leciwych, przyprószonych siwizną
pijaczków, którzy łypali na nią co chwilę, uśmiechając się
zaczepnie. Nie reagowała. Prześlizgnęła się niezgrabnie między
stolikami w stronę barmana z zapytaniem o toaletę.
Zdziwiło
ją trochę, że w tak obskurnym miejscu, przepełnionym mężczyznami,
była damska toaleta. Po co właściciel nadstawiał się na
dodatkowe koszty i montował damską łazienkę w miejscu gdzie
zupełnie nie ma kobiet? Jednak zaraz odgoniła od siebie głupie
myśli. Ku jej zaskoczeniu pomieszczenie nie wyglądało najgorzej.
Zapewne właśnie dlatego, że przed nią przez dobrych kilka lat
prócz sprzątaczek nikt tu nie zaglądał.
Zaśmiała
się w myślach uświadamiając sobie, że od dobrego roku nigdzie
nie wychodziła, a jak już się na to zebrała to wybrała starą,
obskurną, pijacką tawernę, no cóż....
Ustała
przed lustrem i przyjrzała się sobie uważnie – to nie był z
pewnością jej najlepszy dzień. Łzy już dawno wyschły, ale nadal
pozostawało wszystko inne co ze sobą niosły – pozostałości
rozmazanego makijażu, wytartego wcześniej jedynie z grubsza,
zapuchnięte, podkrążone oczy, popękane wargi. Po dłuższych
oględzinach stwierdziła, że jedynie włosy w miarę normalnie się
prezentowały.
Wiedziała,
że normalną kolejnością rzeczy jest wpierw doprowadzenie się w
domu do porządku, a dopiero później wyjście do ludzi, a nie
odwrotnie, ale wiedziała, że nie wytrzymałaby tam ani minuty
dłużej. Ani minuty dłużej z jego obcym spojrzeniem, dłońmi,
których już nie mogła zamknąć w swoich, ramionami, w które nie
mogła nie tulić, w ciszy, choć kilka ciepłych słów mogło
ukoić całą jej rozpacz. W końcu przecież była tchórzem,
musiała uciec, nie umiała zmierzyć się z rzeczywistością.
Gdy
doprowadziła już się do porządku, wyjęła z torebki perfumy o
zapachu magnolii, roztarła je w odpowiednich miejscach dopełniając
efekt, po czym już dużo pewniejszym krokiem udała się z powrotem
do barmana. Miała ochotę się dziś upić. Zawsze powtarzała, że
zapijanie smutków to głupota i jedynie pogłębia problem, a nie go
rozwiązuje, ale w tej chwili miała gdzieś własne rady. Jedynym
czego teraz pragnęła było upicie się w sztok, by szum w głowie
zagłuszył te wszystkie okropne obrazy, które krążyły jej po
głowie, tylko tego teraz pragnęła. I zrobiłaby to bez wahania,
gdyby nie stan w jaki się znajdowała, przeklęła siarczyście w
myślach, złą na sama siebie. Żeby nie móc nawet się napić, gdy
okazuje się, że dla faceta, z którym chciało się być do swoich
ostatnich dni jest się tak naprawdę nikim, że pieprzył inną, co
tydzień w jej łóżku, żeby w takiej sytuacji nie móc się nawet
zalać w trupa w barze!? Były to co prawda dopiero pierwsze tygodnie
ciąży, ale to nie zmieniało faktu, że alkoholu spożywać nie
mogła. Tak więc już nie tylko przygnębiona, ale i zła przez
niemoc jaką czuła i beznadzieje w jakiej się znalazła usiadła
przy jednym z wolnych stolików, sącząc ze słomki sok
pomarańczowy. W przekonaniu, że nie wygląda dziś najlepiej
utwierdzał ją fakt, że nawet pijane, prawie, że do
nieprzytomności, podstarzałe towarzystwo przy sąsiednim stoliku
nie była zainteresowane jej obecnością, choć była jedyną
kobietą w barze.
Im bardziej
zbliżał się do niej, tym bardziej upewniał się w przekonaniu, że
to nie może być ona. Była zbyt krucha, zbyt delikatna, by mógł
spotkać ją w takim miejscu. Stanął za jej plecami upajając się
ostatnimi chwilami niepewności. Stał tak i czekał, jak głupi,
czekał i wpatrywał się w nią uparcie. Była blada niczym zjawa,
prawie że prześwitująca. Drobne ramiona, lekko przykulone,
sprawiały wrażenie niepewności, zlęknienia. Siedziała tak
chwiejnie, jakby zaraz miała zapaść się w sobie. Co
Ci jest? Czemu nie siedzisz pewnie, nie wzbudzasz zainteresowania,
podziwu, przecież jesteś kobietą, przyszłaś tu, sama, siedzisz
wśród tej hołoty, przyszłaś tu, w tak obskurne miejsce. Skoro
się na to odważyłaś to gdzie twój tupet się podział?
Sasuke
ze spokojem obserwował jak dziewczyna zaczyna zdawać sobie sprawę
z czyjejś obecności za sobą i odwraca się powoli. Przez chwilę
przygląda się mu uważnie, lekko zdziwiona, jakby próbując sobie
przypomnieć skąd go zna, jednak zaraz niepewność zastąpił
wstrząs i szok. Zaczyna błądzić wzrokiem po całej jego sylwetce,
szukając czegoś co byłoby zaprzeczeniem, że to ON przed nią
stoi. Lecz w końcu jej spojrzenie ustaje. Już wie, przypatruje mu
się w ciszy, nerwowo przełykając ślinę i co chwilę spuszczając
wzrok by po chwili spojrzenie znów mogło powrócić na jego twarz.
Sasuke lekko rozbawiony tym aktem zaskoczenia ledwo powstrzymuje
uśmiech, który ciśnie mu się na usta. Jednak pozostaje
niewzruszony, poważny.
- Mogę
się przysiąść?
- Jasne, siadaj. - Sakura nadal śledzi uważnie każdy
jego ruch, jakby bała się, że wzrok płata jej figle, a Sasuke
zaraz ulotni się pozostawiając ja samą.
- Myślałem,
że Naruto rozgłosił już wszystkim tę mało radosna nowinę, ale
widzę, że do Ciebie nie dotarła. - teraz już nie udaje mu się
powstrzymać chwilowego uśmiechu.
Bawi
go to jakie wywołuje w ludziach emocje, że sam widok takiej
szumowiny jak on odejmuje mowę. W sumie to nie ma ochoty z nią
rozmawiać, po prostu upaja się jej niepewnością, strachem i
szokiem. Czy to nie kusząca propozycja pociągnąć to dalej?
- Nie
miałam z nim ostatnio kontaktu, więc nie miał okazji mi
powiedzieć. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś zobaczę
Cię w tych stronach. - ku niezadowoleniu Sasuke z każdym słowem
zaczyna mówić pewniej.
- Też
się tego nie spodziewałem, prawdę mówiąc nic się tu nie
zmieniło – prócz Ciebie dodaje w myślach. - Te same twarze, te
same budynki, ciągle to samo jedno wielkie gówno i ludzie, którzy
nie mają odwagi wyściubić nosa poza nie.
Z Sakury
uciekła z tym zdaniem cała niepewność, a zastąpił ją gniew.
Jednak odpowiedziała równie opanowanym głosem co przedtem.
- Myślisz,
że Twoje życie jest więcej warte? Myślisz, że jest warte, bo
więcej widziałeś, żyłeś ciekawiej? Ci ludzie, o których
mówisz osiągnęli to co chcieli – nabrała powietrza do płuc,
po czym odezwała się chłodniej i nieco ciszej. - Mają swój dom,
rodzinę, mają to czego pragnęli. Co z tego, że więcej
widziałeś, skoro mniej wiesz? Ty tak jak ja, nie masz nic, jesteś
nikim. - urwała, jakby poczuła, że się zagalopowała.
Sasuke
wysłuchał jej uważnie, nie odzywając się przez cały monolog.
Nie szczególnie interesowała go jej opinia co do niego i jego
życia. Nie, ona nie interesowała go w ogóle. Przypatrywał się
Sakurze, jej nagłej zmianie nastroju, nagłej bojowości i pewności
co do własnych słów. Musiał przyznać, że go zaintrygowała.
Wcześniej mógł czytać z niej jak z otwartej księgi, widział
każdą emocje wymalowana na jej twarzy, teraz nie był już co do
tego wszystkiego pewny. Stanowiła dla niego pewnego rodzaju
zagadkę. I chociaż nigdy nie był zainteresowany zgłębianiem
odruchów i emocji ludzkich, to ona go zaciekawiła. Zapewne
oczekiwała odpowiedzi na swoje argumenty, jednak on zwrócił uwagę
na coś innego.
- Uważasz,
że nie masz nic, że jesteś nikim jak ja? - uśmiechnął w
dziwnym grymasie. - Jesteś przy mnie, przy tym wszystkim co
wyrządziłem anielskim stworzeniem, ideałem moralnym. Nie wiesz z
kim rozmawiasz. Łajdactwo to w moim przypadku słaby komplement,
dobrze to wiesz, nie wiem czy nazwałbym się nikim, zapewne kimś
o wiele gorszym. Przyrównujesz się do mnie? Ci ludzie... przecież
żyjesz jak oni, chcesz tego co oni, nic Cię od nich nie odróżnia.
- przy ostatnich słowach jego ostry ton znacznie złagodniał,
jakby mówił do małego, nierozumnego dziecka.
- Co
Ty o mnie wiesz. - wysyczała.
- Nie
wiem nic Sakura, nic. - uśmiechnął się. - Zamierzasz mi
powiedzieć? - odparł unosząc brwi , zabierając jej już pustą
szklankę soku stojącą na stoliku i obracając ją w dłoni. -
Może drinka? - Spoglądał cały czas na wpół rozbawiony, za wpół
zaciekawiony prosto w jej oczy.
- Nie,
wracam do domu. - odparła na powrót niepewnie.
- Odprowadzę
Cię. - przytaknęła mu ruchem głowy w geście zgody.
Bez
słowa wstali, Sasuke nakazał jej ruchem dłoni by szła pierwsza,
po czym udał za nią w stronę drzwi.
Zdawało
jej się, że czuje jego oddech na karku, jednak po szmerze
stawianych kroków oszacowała, że nie może być w tak małej
odległości od niej i szybko odgoniła od siebie dziwne myśli.
Szli
ramię w ramię w ciszy. Sakura wpatrzona w czubki własnych butów,
próbując się ogrzać, oplotła się ramionami, pocierając dłońmi.
- Zimno
Ci?
- Nie.
- wiedział, że to nieprawda, ale jej suchą odpowiedź pozostawił
bez komentarza.
Kolejne
minuty ciszy mijały. Sakura co chwile spoglądała na niedawnego
rozmówcę. Szedł pewnie, z wysoko uniesioną głową, wpatrzony
przed siebie. Na pewno czuł na sobie jej spojrzenie, a jednak
udawał, że go nie zauważa. Musiała stwierdzić, że te lata
przez, które go nie widziała tylko dodały mu uroku. Rysy twarzy
się wyostrzyły, sylwetka zmężniała. Tylko oczy nadal pozostały
identyczne. Dwa czarne węgle, nie wyrażające żadnych emocji.
Jednak miały coś w sobie,od dzieciństwa je w nim uwielbiała.
Podobne spojrzenie miał Kazuo, może o ton jaśniejsze, równie
chłodne i nieodgadnione, kochała się w nie wpatrywać, a
jednocześnie się ich bała. Czy normalny człowiek może mieć, tak
puste, zimne spojrzenie? Jej myśli owładnął Kazuo, zesztywniała.
Co robił? O czym teraz myślał? Czy tego wieczoru choć przez
chwilę przemknęła mu po głowie myśl, czemu wyszła, po co? Czy
się martwił? Na pewno nie. To nie ona zaprzątała jego myśli,
byłą tą drugą, gorszą, nie godną uwagi. Przygnębienie znowu
powróciło, za zdwojoną siłą. Nie była na to gotowa, skuliła
się w sobie chcąc przegnać nerwowy skurcz brzucha, jednak szła
bez słowa dalej.
Sasuke
zauważył, że coś jest nie tak, jednak nie zamierzał się
odzywać.
Kazuo..
jak mógł być wobec niej tak obojętny? Przecież pamiętała jaki
był kiedyś, pamiętała ton jego głosu, gdy mówił, że kocha,
ten cudowny, lekko zadziorny uśmiech, gdy odpowiadała mu tym samym.
I ta pewność, pewność, że przy niej będzie, gdzie to się
podziało? Co ta druga miała w sobie,
że mi Cię zabrała? Miłość
tak szybko nie przemija, jeśli przemija, nie jest miłością.
I nagle się zatrzymała. Czy kochał ją kiedyś? Czy kiedykolwiek
czuł do niej to o czym ją zapewniał? Czy była tylko nudną
stabilizacją, kobietą do dbania o dom, o wyprasowanie koszuli na
wyjście? Do pocieszenia po nieudanej misji, kłótni z przełożonym?
Od ciepłego śniadania w...
- Sakura,
co się stało? Czemu ustałaś? - zdekoncentrowany ton Sasuke,
który wpatrywał się w nią jak na wariatkę, wyrwał ją z
zamyślenia.
- Utkwiła
w nim wzrok, przygryzając dolna wargę.
- Ja
- słowa nie chciały opuścić jej krtani odchrząknęła. - Nie
chcę jeszcze wracać. - starała się by jej ton zabrzmiał lekko
i obojętnie, ale jedynie żałośnie zaskomlała. Skarciła się w
w myślach za tą chwilową słabość. Weź się w garść
Sakura! - Duszno mi, chcę się
jeszcze trochę przewietrzyć. - zdawała sobie sprawę jak
beznadziejne było te kłamstwo, ale nic innego nie przyszło jej do
głowy. Wiedziała, że Sasuke od razu je przejrzał, ale była też
pewna, że nie da tego po sobie poznać, taki był.
- Przyglądał się jej przez krótką chwilę, jakby nie
wiedząc co odpowiedzieć, po czym westchnął.
- Dobrze... skoro źle się czujesz.
Szedł nieco zdezorientowany w poszukiwaniu czegoś na
czym można by było przysiąść. Sakura szła za nim niepewnie,
trochę speszona. Miał wrażenie, że ma do czynienia z dzieckiem,
szła za nim bez słowa, posłusznie, znów wpatrzona w podłogę,
jakby bała się, że zaraz się potknie i przewróci. Widział jej
zagubienie, wstyd wymalowany na jej twarzy, gdy próbowała go
okłamać. Zastanawiało go, co mogło, aż tak zmartwić człowieka
takiego jak Sakura, przynajmniej taką Sakurę, jaka pamiętał- gdy
miała problem, krzyczała, płakała, uwielbiała się żalić i
płakać komuś w rękaw.
Dotarli do celu. Weszli właśnie do małego, nieco
zaniedbanego parku i usiedli na pierwszej ławce od wejścia.
Siedzieli tak długo w ciszy, nie spoglądając w swoja
stronę.
- Przepraszam, że Cię tu zaciągnęłam, wiem, że jest
późno, ale...
- I tak pewnie nie mógłbym zasnąć, nie cierpię
pełni, jest za jasno. - mówiąc to wskazał głową na księżyc.
- Przestań, jest piękny. - powiedziała już nieco
spokojniejsza, nadal wpatrując się w górę.
- Natura nie może być piękna, wschód słońca,
zachód, pełnia, to tylko krajobraz, nie wiem co ludzie w tym
widzą. Oczy kłamią, są zawodne. Czyny ludzkie mogą być piękne,
słowa, ale nie widoki.
Sakura zaśmiała się cicho. Co on mógł o tym
wiedzieć.
- Oczy kłamią? Oczy z tego wszystkiego są najbardziej
godne wiary.. Człowieka nigdy nie poznasz, nawet jeśli myślisz,
że znasz go na wylot, nie wiesz o nim nic. Człowiek sam siebie nie
jest w stanie do końca poznać, nie mówiąc o osobach trzecich.
Wśród ludzi nie ma tylko czerni i bieli, jesteśmy pazerni,
zazdrośni, egoistyczni, impulsywni, jesteśmy źli, nie piękni. A
słowa? Słowa to jedno wielkie kłamstwo, nie warto wierzyć w
żadne.
Sasuke przysłuchiwał jej się w zadumie, po czym
uśmiechnął się dziwnie.
- Chyba gorszy dzień, co? - westchnął.
- Chyba tak... - odwróciła głowę w jego stronę. Ich
spojrzenia na krótką chwilę się spotkały, jednak zaraz speszona
odwróciła wzrok. - Pewnie jesteś zmęczony, chyba powinniśmy już
iść...
- Dochodzi czwarta, zaraz zacznie się przejaśniać,
spóźniłaś się trochę z zamartwianiem o moje zmęczenie, już i
tak nie zasnę. - odparł uważnie się jej przypatrując. - Ale nie
martw się, przebaczę Ci to. Kobiety mają męczący nawyk...
zawsze w nocy nachodzi je chęć na moje towarzystwo. - uśmiechnął
się do niej zadziornie, co zdecydowanie nie pasowało do Uchihy
jakiego znała.
Sakura, poczuła, że płoną jej policzki. Jak on
śmiał się z niej podśmiewać!? Podniosła na niego
rozjuszony wzrok, a ten widząc to obdarzył ją jeszcze szerszym
uśmiechem. Już zbierała się na dosadną odpowiedź, gdy ten
nachylił się ku niej. Zesztywniała zdezorientowała. Nagle
otoczył ją zapach korzennych perfum i ciepło bijące od jego
ciała. Wpatrywała się w niego oniemiała, gdy ten nadal uśmiechał
się tak niejasno. Nachylił się nad jej uchem, gorącym oddechem
sprawiając, że przebiegły ją dreszcze. Próbowała się opanować
i zebrać myśli, jednak jego zapach i gorący oddech na skórze
sprawiały, że brakło jej tchu.
- Żartowałem, nie denerwuj się tak Sakuro. - odparł
rozbawiony. Bawienie się nią wyraźnie sprawiało mu zabawę.
Odepchnęła go od siebie rozdrażniona.
- Spieprzaj Uchiha.
- A chciałem odprowadzić Cię do domu, przepadło.. -
odparł śmiertelnie poważnie, jak to miał w zwyczaju, jednak
Sakura znając go nie od dziś, wiedziała, że nadal żartuje.
Tym razem uśmiechnęła się, ale nic nie
odpowiedziała. Przez te lata już zapomniała już jaki potrafił
być pewny siebie i złośliwy. A może nie zapomniała, może taki
nie był? Nie przypominała sobie żeby kiedykolwiek wcześniej był
w nastroju do strojenia sobie żartów. A jednak udało mu się.
Może nie rozbawił jej swoją ironią i sarkazmem, ale na pewno
sprawił, że zapomniała, choć na chwilę. O przytłaczających ją
problemach. O tym wszystkim przez co się dziś tu znalazła,
zamiast leżeć w łóżku, myśląc, że ucieczka da jej choć
chwilę wytchnienia.
Kim on był, że tak łaknęła jego towarzystwa, co
takiego w sobie miał, że nie potrafiła oderwać od niego wzroku?
Zdała sobie sprawę, że od kilku minut siedzą w
ciszy, która powoli zaczyna robić się uciążliwa. Przypomniała
sobie, że to ona go tu zaciągnęła, męcząc swoim towarzystwem
i nagle zrobiło jej się głupio. Zaczęła w myślach szukać
tematu, który mógłby zażegnać, to niezręczne milczenie, jednak
nic nie przychodziło jej do głowy. Obrała więc ten najbardziej
banalny i beznadziejny. Odezwała się niepewnie.
- Właściwie... Czemu tu ze mną przyszedłeś? -
odparła spoglądając na niego. Widziała, że nieco zaskoczyła go
tym pytaniem, bo milczał przez chwilę zamyślony, jakby nie
wiedząc co odpowiedzieć. Mimo, iż zapytała o to, bo było to
pierwsze, co przyszło jej do głowy, to zdała sobie sprawę, że
rzeczywiście ciekawi ją odpowiedź. - Mogłeś przecież odstawić
mnie tu i iść do domu, przynajmniej mógłbyś się wyspać.
Skupiła się na swoich paznokciach, a dokładniej, na
obdzieraniu ich z blado czerwonego lakieru.
- Nie mam pojęcia, sam się nad tym zastanawiam, padam
dziś z nóg... - odparł nadal zastanawiając się nad pytaniem. -
Może Cię to zdziwi, ale nie myślę, nad każdym swoim ruchem, nie
planuje co zamierzam robić kilka godzin przed faktem. - dodał
sarkastycznie. - Ale rzeczywiście, nie było to najlepsze
posunięcie. Rano ten idiota, Uzumaki ma pomóc znaleźć mi robotę,
a nie śpię już drugi dzień, nie wiem czy zniosę w takich
okolicznościach jego paplaninę... - westchnął zmęczony.
- Gorsze dni? - powtórzyła jego wcześniejszą
wypowiedź skierowaną do niej unosząc brwi i przykładając dłoń
do brody z udawanym zaciekawieniem.
- Ostatnio miewam same gorsze dni, idzie przywyknąć. -
westchnął poważnie pod nosem, na wpół do niej na wpół do
samego siebie.
- Musisz mnie tego nauczyć...
Zmierzył ją pytającym wzrokiem.
- Przywykania do gorszych dni. - Spojrzał się na nią
zdziwiony, ale nic nie odpowiedział.
Wstał bez słowa dając jej do zrozumienia, że pora
wracać. Podążyła za nim. Rzeczywiście, dopiero teraz
zorientowała się, że zaczęło świtać, wyjście na wieczorny
spacer, które planowała gdy opuszczała mieszkanie zdecydowanie się
przedłużyło. Szedł przed nią, nie patrząc nawet czy podąża za
jego krokami, znów zimny, obojętny, taki jakim go zapamiętała.
Gdy przekroczyła próg domu uderzyło ją uczucie
znanej duchoty. Przechodząc przez salon rozejrzała się uważnie,
szukając znanych tęczówek drugiego domownika. Spał. Nagle na
powrót przytłoczyły ją wszystkie okropne myśli, których chciała
się wyzbyć uciekając wieczorem. Wszystkie obrazy na nowo zaczęły
pojawiać się w głowie, wszystkie wspomnienia powróciły. Poczuła
się jak pijana, niepewnym krokiem doszła do kanapy znajdującej się
pośrodku salonu.
Spał. Nie czekał na nią. Nie przemknęło mu
przez myśl, że jest późno, że coś mogło jej się stać. Tak
jak zawsze jej, gdy jego misje przedłużały się choć o jeden
dzień. Siedziała wtedy zawsze w oknie, na parapecie pijąc kawę i
wyczekując, choć oczy odmawiały posłuszeństwa, zawsze
wyczekiwała, by tylko zobaczyć w oddali jego zbliżającą się
sylwetkę, i móc chwile potem rzucić mu się w ramiona. Poczuć na
powrót tą pewność i bezpieczeństwo jakie ze sobą niósł. A on
spał, nie obchodziło go co się z nią dzieje. Zdusiła szloch
który cisnął jej się na usta. Mogłoby go to obudzić, a ostatnim
czego teraz potrzebowała, było jego towarzystwo.
Położyła się
powoli na kanapie, przykrywając cienkim kocykiem złożonym na łóżku
na takie właśnie nagłe potrzeby. Włączyła telewizję. Jaskrawe,
ruchliwe i głośne plamy zaczęły przemykać po ekranie. Było po
czwartej, wiedziała ,że już nie zaśnie, ale mimo to skuliła się
na kanapie podciągając koc pod brodę i zamknęła oczy starając
się stracić świadomość, choć na chwilę.
Nagle przypomniała
sobie o Sasuke. Przypomniała sobie o uczuciu jakim kiedyś go
darzyła, uśmiech sam wcisnął się jej na usta. To było takie
błahe, dziecinne, jak bardzo chciałaby powrócić teraz do tamtych
czasów, szczeniackich zauroczeń. A jednak dziś, gdy wstał dając
jej do zrozumienia, że pora wracać, miała ochotę złapać go za
rękaw i nie puszczać, prosząc by nie odchodził, jak dziecko. Bo
właśnie tak się, z nim czuła, jak dziecko. Wraz z nim powróciły
wszystkie wspomnienia z dzieciństwa, z którymi już dawno się
pożegnała. Zmarnował sobie znaczną część życia, ale i tak był
w lepszej sytuacji niż ona. Będzie miał pracę, znajdzie sobie
kobietę, jest przystojny, na pewno znajdzie. Ona tkwiła z
dzieckiem, poczętym z mężczyzną, który nawet nie krył się z
tym, że była dla niego nikim, jedynie zbędnym problemem. Z
mężczyzną, z którym nie była nawet w stanie spać w jednym
łóżku, którego nienawidziła, dla którego byłaby w stanie
zrobić wszystko, mimo iż on zupełnie tego nie chciał. Nie miała
nic.
Wow... to był naprawdę fajny rozdział. Przeczytałam przed chwilą wszystkie Twoje notki i muszę przyznać , że są naprawdę dobre. Szkoda mi Sakury , ale mam nadzieję, że Sasuke jej pomoże i wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i miłych wakacji
http://familijna-zgoda.blogspot.com/ Jak chcesz to wpadnij :D
Na wstępie zaznaczę, że musisz mi wybaczyć, ponieważ z racji, że jest już trochę późno nie jestem w stanie wysilić się na jakiś długi komentarz, który w pełni by pokazał moje zadowolenie z tego, że zaczęłam czytać Twoje opowiadanie. Powiem Ci szczerze - dawno się nie natknęłam na coś tak świeżego! Czytałam wiele opowiadań SasuSaku, jednakże jeszcze nie natknęłam się na takie z podobną fabułą do Twojego. Na prawdę sytuacje jakie tu opisujesz, a także w jaki sposób je opisujesz - bardzo mi się podobają! Życzę Ci powodzenia i dużo weny! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;) Pozdrawiam - Norikooo
OdpowiedzUsuńHym... a więc wczoraj natknęłam się na twojego bloga, a że lubię SasuSaku to postanowiłam poczytać. I powiem ci szczerze, że już od pierwszych zdań zaczęło mi się ono podobać. Piszesz bardzo dobrze, błędy nie rzucają się w oczy, nie ma wielu powtórzeń i co dla mnie bardzo cenne - opisujesz uczucia bohaterów, a nie tzw " wstałam, zjadłam, poszłam do pracy". Też bardzo chciałabym się tego nauczyć... Również muszę przyznać, że sama historia jest bardzo wciągająca i zmusza czytelnika by pozostał przy niej jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
~ Darkness Down.
Szczerze to nie jestem największą fanką SasuSaku, ale Twój blog mnie mile zaskoczył. Piszesz po prostu świetnie. Rozdziały są długie i ciekawe w przeciwieństwie do moich ^.^'.
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz wpadnij też na mojego bloga - he-is-like-heroin.blogspot.com
Ostrzegam, jest o GaaSaku ;D
Na pewno dodaję Cię do obserwowanych i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! Pozdrawiam :3
Ja również natknęłam się na Twojego bloga niedawno i zaskoczył mnie kompletnie wszystkim! Niesamowicie wykrojone charaktery, prawdopodobna, niecukierkowa historia, problemy, niezwykłe opisy, nietuzinkowość, no i magiczne, pełne uroku i nie wiem jak to nazwać... inteligencji (?) dialogi Sakury z Sasuke oraz szablon, wszystko to sprawia wrażenie, ze mogłabym codziennie od nowa czytać Twoje opowiadanie i nie znudziłoby mi się (czytałam wszystko już 3 razy, bloga znam od 4 dni:D). Zastanawiają mnie dalsze losy malucha, bo jakoś nie wyobrażam sobie Sasuke zajmującego się cudzym dzieckiem, ale może mnie zaskoczysz, bo sprawiasz wrażenie autorki mającej zaplanowane wydarzenia od początku do końca ;)no i mam nadzieje, że Sakura powie mu o swoim stanie, żeby jej sekret wszystkiego nie zepsuł. I jeszcze pytanko: naprawdę opiszesz tylko 2 msc??? Jeśli tak to mam nadzieję, że dzień po dniu :D Twoja nowa czytelniczka, właściwie to już fanka, hayley :D daj znać kd next :D
OdpowiedzUsuńOkey już wiem kd next :D to Twój jedyny blog? hayley
UsuńNiesamowicie mnie cieszy, że komuś podoba się stworzona przeze mnie historia, nie spodziewałam się tylu miłych słów naraz:) Piszę, bo lubię, ale naprawdę miło jest usłyszeć, że ktoś oprócz mnie przeczytał to co tworzę. Na adresy, które zostawiliście na pewno zajrzę, jak tylko znajdę chwilę.
OdpowiedzUsuńTo mój jedyny blog, nie pierwszy, bo dwa lata temu również próbowałam coś tam pisać, ale można powiedzieć, że pierwszy, do którego podeszłam poważnie, pisany z przyjemnością, i który mam zamiar doprowadzić do końca:)
Ohayo! Wpadłam na twojego bloga właściwie przypadkiem i prawdę mówiąc na pewno nie żałuję. Historia dopiero się rozkręca, więc na pewno jeszcze tu zajrzę, lubię takie "świeże" blogi. :3
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twój styl pisania, czyta się lekko, przyjemnie i łatwo wczuć się w tekst. Jedyne co troszkę mnie raziło to przecinki, które czasem pojawiały się niepotrzebnie. A tak, to moje oczy niczego złego nie zauważyły. ;D
Sakura nie ma łatwego życia i chodź zwykle za nią nie szczególnie przepadam tak u ciebie mi się spodobała. ;3
Najbardziej podobał mi się fragment z rozmowy z Sasuke. Ten o oczach, ludziach i słowach, mam nadzieję, że wiesz, który mam na mysli. :3
Ja osobiście uważam tak samo jak Sakura, ludzie na pewno nie są dobrzy, słowa nie zawsze szczere, a to co widzimy jest z tych trzech opcji najbardziej wiarygodne. Tak więc jeszcze raz powiem, że bardzo mi się to podobało. :3
Ogółem opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie, widać, że masz na nie ciekawy pomysł i piszesz z sercem, dlatego na pewno z chęcią ty zajrzę. Jeśli nie stanowiłoby to dla ciebie problemu to proszę o powiadamianie mnie o nowych notkach u mnie na blogu. ;D
Korzystając z okazji chciałabym cię równiez na niego zaprosić: sasuke-i-erin.blog.pl
Tak więc nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział i życzyć ci dużo weny. Pozdrawiam gorąco. ;*
Ostatnio mam straszną fazę na czytanie sasusake, bądź czegoś w tym stylu, dlatego zajrzałam na spis i takim oto sposobem znalazłam się na twoim blogu. Co prawda nie czytałam poprzednich rozdziałów, ale zaraz to nadrobię, ponieważ muszę przyznać, że podoba mi się jak piszesz i mam zamiar wpadać tutaj częściej.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to z tego co wyczytałam, to Sakura jest bardzo załamana z powodu, iż była kiedyś z Sasuke, ale teraz już nie są, a ona nadal go kocha, a on nie wykazuje żadnych ciepłych uczuć w stosunku co do niej. Strasznie jej źle i nie może sobie z tym pogodzić. Dodatkowym utrudnieniem jest jego powrót... Biedna Sakura. Ale cieszę się, że ukazujesz Sasuke jako bad boya, ponieważ najbardziej lubię go w takim wydaniu. Nie przepadam natomiast jak robią z niego... żeby brzydko nie mówić: ciotę.
Nie chce mi się wypisywać wszystkich błędów (a o ile mnie oko nie myli było sporo interpunkcyjnych, ale i ja z nimi mam problemy) ale to kilka z nich:
Wiedziała, że normalną[...]- Brakło ci marginesu i w innych miejscach tak samo.
ramionami, w które nie mogła nie tulić- Nie rozumiem tego zdania... Może lepiej i logiczniej by brzmiało: ramionami, w które nie mogła się już wtulić.
zawsze w nocy nachodzi je chęć na moje towarzystwo.- IF YOU KNOW WHAT I MEAN, ahahahaha ;p
Chociaż w sumie takie błędy, a nie błędy ;p
Podoba mi się, że rozdział nie jest krótki na co najmniej 4 akapity, tylko dłuższy. I w sumie nie wiem co mam więcej pisać, także to chyba tyle z mojej strony :)
Pozdrawiam ciepło.
[ KRÓLOWA KIER ]
*pogodzić- poradzić.
UsuńDziękuję, za komentarz:) Nie do końca jest tak jak napisałaś, ale nie będę Ci niczego zdradzać, skoro masz zamiar przeczytać od początku to sama się zorientujesz:)
OdpowiedzUsuń